Rozdział XI

825 37 22
                                    

ON :

Znów u niej byłem, zostawiłem krwisto czerwone róże i białego, pluszowego misia. Nie jest to zwykły miś, zamiast jednego oka ma wmontowaną kamerkę, taką samą jak ma poukrywane na regałach w pokoju. 

Powoli aktywuje swój plan. Jeszcze trochę ją pomęczę, a później wszystko pójdzie zgodnie z planem.

Gdybym tylko wiedział wcześniej jak potoczy się ten plan, zmieniłbym go.

***

Valentina :

Udało mi się przespać całą noc, a to dzięki amfetaminie od Rodiona. Nie sprzedaje mi już, a mi kończą się zapasy. Dziś wieczorem na odludziu miasta są organizowane nielegalne wyścigi. Idę razem z Isabellą i Lucasem, po godzinie będą już raczej lekko pijani, więc nie zauważą jak zniknę na chwile i zagadam do jakiegoś dilera. Po powrocie ze szkoły zaczęłam się szykować. Znając mnie przełożyłam bym to na ostatnią chwile i później spóźniła, więc robię to od razu. Stoję przed lustrem, ubrana w czarną sukienkę do połowy uda, z długim rękawem, z gotowym makijażem i lekko falowanymi włosami. Przeglądanie się w lustrze przerwał mi dźwięk przychodzącej wiadomości. Myśląc, że to Isabella od razu weszłam w wiadomość, lecz nie była to Bella tylko Nieznany numer, ten pierwszy. Zaczęłam je rozróżniać, numer mojego pierwszego stalkera zaczyna się 666, a drugiego 935. Weszłam w czat z nim i przeczytała wiadomość.

Numer nieznany : Ślicznie wyglądasz, wisienko. Gdzie wychodzisz?

Po przeczytaniu pierwszego zdania, automatycznie odwróciłam się w stronę okna. Lecz nikogo za nim nie było. Skąd wiedział jak wyglądam, przecież mogłam leżeć w brudnych dresach. A jednak wiedział, że mam ubraną sukienkę.

Ja : Nie powinno cię to interesować.

Numer nieznany : A jednak interesuje. I co teraz zrobimy?

Ja : Gówno.

Wyłączyłam telefon i zeszłam na dół żeby coś zjeść. Zrobiłam sobie na szybko jakąś sałatkę, bo nie chciałam pić na pusty żołądek, bo z przyzwyczajenia wiem co się po tym dzieje. Miałam jeszcze godzinę do przyjazdu Lukasa. Jechaliśmy jego autem, ale prawdopodobnie będziemy wracać taksówką. Z jedzeniem usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam sobie swój ulubiony serial, który oglądam już chyba po raz dziesiąty. Jakbym miała przenieść się do jakiegoś serialu, przeniosłam bym się do „The walking dead" kocham ten serial całym swoim sercem. Chodź czy ja jeszcze je mam? Po słowach wypowiedzianych przez ojca, dzień w dzień może być to trudne. Po obejrzeniu jednego odcinka zaczęłam zakładać buty i szykować się do wyjścia. Wzięłam torebkę, w której mam najpotrzebniejsze rzeczy. Przed wyjściem z domu upewniłam się czy wszystkie okna są zamknięte. Po chwili pod mój dom podjechało niebieskie BMW Lucasa. Zakluczyłam drzwi i podeszłam do tylnych drzwi auta.

- Siemanko.- powiedziałam jak zapięłam pasy.

- Hejka, gotowa na prawdziwą zabawę?- zapytała Isa.

- Tak, nawet nie wiesz jak się cieszę, że mnie tam zabieracie.

- Musisz podziękować Martinowi, to on organizuje te wyścigi i nas zaprosił.

Martin, chłopak z którym kręci Isa. Pasują do siebie, mają podobne charaktery.

- Jasne, jak go spotkam to na pewno podziękuje.

Lukas był jakiś dziwny, zawsze miał coś do powiedzenia, a teraz siedział cicho jak myszka. Postanowiłam się nie wtrącać, bo każdy może mieć gorszy dzień. Po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Są to jakieś odludzia za jakimś lasem. Nikt tu nie mieszka, wiec raczej nikt nie zadzwoni ze skargą na psy. Wysiadłam z auta, poprawiając swoje długie, aż za talie, ciemno brązowe włosy. Razem poszliśmy do baru. Ja i Isa wzięłyśmy mohito, a Lucas jakieś piwo. Za niedługo miał zaczynać się wyścig. Na linii startu stało już parę aut. Zielone Lamborghini, białe porsche, fioletowy Jaguar, czerwone ferrari, żółty aston martin, po chwili na linie startu podjechało jeszcze jedno auto. Czarny dodge challenger. Coś w głowie podpowiadało mi, że to właśnie on wygra. Gdy tylko podjechał na linie startu ludzie zaczęli krzyczeć, piszczeć i gwizdać. Osobiście nienawidzę gdy ktoś koło mnie krzyczy, jeszcze bardziej nienawidzę gdy ktoś krzyczy na mnie. To wszystko kojarzyło mi się z ojcem. Wypiliśmy jeszcze trochę drinków i śmiało mogłam stwierdzić, że już zbytnio nie kontaktowali. Podeszłam do Martina, który wypił tylko jedno piwo i powiedziałam mu, że idę do toalety i żeby przypilnował Ise i Lucasa. Odpowiedział mi, że mam szybko wracać, bo zaraz zaczyna się wyścig. Przewróciłam na to oczami, szczerze nie przyszłam tu na jakiś wyścig, przyszłam tu się napić i po kolejne woreczki z fetą. Szłam w stronę toalet, bo coś przeczuwałam, że to właśnie tam ktoś mi trochę sprzeda. Pod toaletami stała grupka chłopaków, pierwszy w oczy rzucił mi się wysoki, blondyn z kręconymi włosami, następny był wysoki, chłopak z czerwonymi włosami. Widziałam jak jakiś młody chłopak podchodzi do bruneta i daje mu pieniądze, a on w zamian woreczek z jakimś proszkiem. Wzięłam wdech i ruszyłam w jego stronę.

Who are you? #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz