Valentina :
-Zabiłeś ją.- wyszeptałam drżącym głosem.
Przeniosłam swoje spojrzenie z martwej już przyjaciółki, na NIEGO. Patrzył na mnie obojętnym wzrokiem, ale nie odezwał się. Patrzyłam na niego i liczyłam, że zaraz zacznie się tłumaczyć, że to nie on. Ale nic takiego nie nastało. Łzy wciąż leciały po moich mokrych policzkach, a nienawiść do niego jeszcze bardziej wzrosła. Powoli zaczął się do mnie zbliżać, jedną rękę włożył do kieszeni, jakby czegoś szukał. Teraz już wiem czego szukał, jest to średniej wielkości, nóż z czarną rękojeścią. Stawia powolne kroki w moją stronę. Uświadamiam sobie, że jak zaraz nie ucieknę to mogę skończyć jak Isabella. Zrywam się do biegu, słyszę jak biegnie za mną. Szybko wybiegam z opuszczonego domu i biegnę w stronę świateł. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że Lucasa też nigdzie nie ma. Jestem już na terenie nielegalnych wyścigów, w uszach cały czas mi szumi. Nie wiem gdzie mam dalej biec. Biegnę dalej, nawet nie wiem gdzie. W głowie mi się kręci, a w uszach nadal szumi. Nagle oczy zachodzą mi mgłą, a z nosa leci ciemna ciecz. Biegnę dalej chodź już prawie nic nie wiedzę. Nagle wpadam na kogoś, a bardziej na jego klatkę piersiową.
-Przepraszam- wymamrotałam, chodź nie jestem pewna czy to usłyszał.
Chce go wyminąć i biec dalej, żeby być jak najdalej od NIEGO, ale osoba na którą wpadłam nie pozwala mi na to. Łapie mnie za rękę i przyciąga z powrotem do siebie. Ktoś odchyla mi głowę, tak żebym spojrzała komuś prosto w oczy. Ledwo widocznie, widzę rysy twarzy Rodiona.
-Miałaś już nie ćpać, zobacz co teraz się z tobą dzieje.- on myśli, że stan, w którym się teraz znajduje jest przez narkotyki, ale ja nawet nie wzięłam, zapomniałam o nich.
-Nie brałam...- wymamrotałam, ledwo utrzymując się na nogach.
Wszystko mnie boli.
-Nie? To ciekawe przez co znajdujesz się w takim stanie.- prycha wściekły, trzymając mnie za ramiona, żebym nie upadła.
Chodź ja już dawno upadłam i znajduje się na samym dnie.
-On tu jest...- mamroczę.
-Co? Kto tu jest? O co ci chodzi, Valentina?- pyta.
-Zabił ją. Zabił moją Ise.- łzy znów lecą mi ciurkiem po policzkach.
-Co się dzieje?- za Rodiona wychodzi nagle Zahar, a gdy widzi moją zapłakaną twarz marszczy brwi.
-Zabił Ise. Dlaczego zabił akurat ją? Nie mógł zabić mnie? Dlaczego ona, przecież nic nie zrobiła. To wszystko moja wina. Jestem najgorszą przyjaciółką.- duszę się własnymi łzami przez atak paniki.
-Oddychaj, Valentina. Wdech i wydech.- mówi Zahar i przejmuje mnie z ramion Rodiona, do swoich. Jego ciało jest ciepłe, mimowolnie wtulam się w jego klatkę piersiową.
Po chwili odsuwa mnie od siebie i patrzy na moją twarz. W jego oczach widzę... troskę? Nie, to niemożliwe kto by się o mnie martwił. Patrzę na jego białą bluzkę, widzę na niej plamy mojej krwi i tuszu do rzęs.
-Pobrudziłam ci bluzkę. Wypiorę ją obiec...- nie dane jest mi dokończyć bo ktoś mi przerywa.
-Nie interesuje mnie jakaś bluzka. Jedyne co mnie teraz interesuje to ty.- mówi, patrząc mi w oczy.
-ON wrócił. Chce się na mnie zemścić.- mówię, patrząc mu w oczy.
-Kto?
-Nie, nie mogę ci powiedzieć.- kiwam przecząco głową.- On się za to zemści, nie mogę.
-Dobrze, rozumiem, powiesz mi gdy będziesz gotowa ok?- pyta.
Kiwam głową na potwierdzenie. Nie mam już siły. Oczy same mi się zamykają, w odpowiednim momencie Zahar mnie łapie, jakby mnie nie złapał leżałam bym teraz na ziemi. Opieram głowę o jego klatkę piersiową i odlatuję.
***
Budzę się w nocy z krzykiem. Wspomnienia tego wszystkiego co stało się na wyścigu wracają. ostatnie co pamiętam to to, jak Zahar obejmował mnie ramionami a ja odleciałam. Wstałam, żeby móc zobaczyć się w lustrze. Co mnie zaskoczyło to to, że mój makijaż i krew z nosa zostały zmazane. Jednak ciuchy mam te same co na wyścigu. Jestem wdzięczna Zaharowi za to, że mnie tu przyprowadził. Przecież mógł mnie tam zostawić, ale on mnie wziął i ogarnął. Umyłam zęby i przebrałam się w piżamę, wróciłam z powrotem do łóżka i szczelnie przykryłam się kołdrą. Gdy już zasypiałam dostałam wiadomość, na początku chciałam ją zignorować, ale co jeśli to ON. Wystawiłam rękę spod kołdry i sięgnęłam po telefon.
Numer Nieznany : Już ci chyba kiedyś pisałem coś na temat uciekania przed znajomymi, wisienko.
Ja : Czego chcesz?
Numer Nieznany : Ciebie. Chcę tylko ciebie, nikogo innego.
Ja : Jesteś chory.
Numer Nieznany : Na twoim punkcie, wisienko.
Ja : Dlaczego ją zabiłeś? Nie mogłeś zabić mnie? Co ona ci takiego zrobiła?
Czekałam, aż mi odpisze, ale zostawił mnie na wyświetlonym. Super. Chciałam odłożyć już telefon, ale nagle dostałam wiadomość. Myślałam, że mi odpisał, ale to nie jest on. Teraz pisze do mnie ten drugi. Czy oni losują sobie kto pierwszy do mnie napiszę, czy co?
Numer Nieznany : Por qué no estás durmiendo, cariño? (Dlaczego nie śpisz, kochanie?)
Skąd on do cholery wie czy ja śpię, czy nie.
Ja : Skąd wiesz, że nie śpię.
Numer Nieznany : La luz de tu teléfono ilumina la habitación, cariño. (Światło twojego telefonu rozświetla pokój, kochanie.)
Zerwałam się z łóżka i szybko podbiegłam w stronę okna. Stoi tu, pod jedną z lamp na ulicy, wpatrzony prosto w moje okno. Na twarzy ma kominiarkę, widzę tylko jego oczy, te same oczy które widziałam ostatnio w lustrze.
***
Rozdział krótki, ale nie miałam na niego pomysłu, jutro postaram się wstawić lepszy.
Jednak gwiazdki są nam potrzebne, więc jeżeli podoba ci się to co piszę zostaw gwiazdkę, ale oczywiście nikogo nie zmuszam.
Rozdział może zawierać błędy.
Zapraszam też na mojego Tik Toka - AlexaAutorka.
Dobranoc💖🌛.
CZYTASZ
Who are you? #1
Mystery / ThrillerValentina w wieku 16 lat przeprowadziła się z Lynwood do Los Angeles. Pewnie zapytacie dlaczego? Mianowicie, przez tak zwanego stalkera. Dziewczyna była w nieodpowiednim miejscu i czasie. Od tego czasu dostaje tajemnicze listy i bukiety swoich ulub...