Rozdział XIII

3K 107 74
                                    


Valentina :


Kolejna nieprzespana noc. Za niedługo święta, a to oznacza, że James niedługo wraca. Przez cały miesiąc wysyłałam mu codziennie zdjęcie wagi. W wieku osiemnastu lat, waga czterdziestu kilo jest niedobra, ale dla taty nadal jestem za gruba. Nigdy nie spędziłam świąt razem z tatą, zawsze byłam sama, czasem jadła ze mną jedna z kucharek. Uwielbiałam ją, ale poszła już na emeryturę co oznacza, że te święta będą samotne. Czasem przychodziłam na chwilę do Isabelli, ale w tym roku to niemożliwe, nawet nie zgłosiłam zabójstwa. Jestem okropna. Lucas dalej nie odpisuje mi na wiadomości, nie wiem co się z nim dzieje. 

Zeszłam na dół i zawołałam Veyrona. Zapięłam mu smycz, przy okazji biorę telefon. Kieruje się do przeklętego parku. Nie mam ochoty tam iść, ale Veyron uwielbia chodzić tam na spacery. Przy okazji wejdę sobie do sklepu po papierosy. Przez stres, który ostatnio mnie nie opuszcza, wypaliłam już wszystkie. 

Jest już późno i ciemno, park rozświetlają tylko stare lamy. Jestem gdzieś w środku parku, gdy nagle za sobą słyszę dźwięk łamanej gałęzi. Odwracam się za siebie, ale nikogo tam nie ma. Wracam na wcześniejszą pozycje i zamieram. Przed mną stoi ON, jego nie naturalne oczy przeszywają mnie. Gdy widzi strach malujący się na mojej twarzy, uśmiecha się lekko przez kominiarkę. Robię krok w tył i gdy chcę zrobić kolejny, on łapie mnie za wolną rękę i przyciąga do siebie. Odbijam się od jego umięśnionej kletki piersiowej. Schyla się tak, że nasze twarze są na tej samej wysokości. Nasze oddechy mieszają się ze sobą, a oczy są utkwione prosto w oczy osoby przed sobą. Wyciąga prawą rękę w moją stronę. Gdy widzę jego ruch, automatycznie chce się cofnąć, ale on mi na to nie pozwala. Łapię mnie lewą ręką za talie, a prawą dłonią bawi się kosmykiem moich włosów. Łzy bezsilności zbierają mi się w oczach, nie chcę znów płakać, ale one same spływają po moich policzkach. Patrzy prosto w moje załzawione oczy i szepta zachrypniętym głosem : 

I'll wait for you, babe, that's all I do, babe

Don't come through, babe, you never do

 Because I'm pretty when I cry

 I'm pretty when I cry 

I'm pretty when I cry 

I'm pretty when I cry *


Przenosi obie ręce na moje policzki i kciukami ściera moje łzy. Patrzy cały czas w moje oczy, trzymając mnie za policzki. Odchyla swoją kominiarkę tak, że jego usta są odkryte. Ma duże, pełne usta o malinowym kolorze , nagle się uśmiecha, a ja uświadamiam sobie, że mój wzrok jest cały czas utkwiony w jego ustach. Przybliża się do mnie i muska swoimi ustami moje czoło. Nie odrywa ich od razu, tylko przytrzymuje je w tym samym miejscu tak jakby chciał nacieszyć się tym gestem. Odrywa usta od mojego czoła i zakłada mi kosmyk włosów za ucho, tym samym wsuwając tam coś. Prostuje się i posyła mi ostatni uśmiech, po czym zasuwa usta materiałem kominiarki i odchodzi. Wyciągam to coś co wsunął mi za ucho i widzę małą czerwoną różę bez kolców. Uśmiech sam wkrada mi się na usta. Patrzę na Veyrona, który nawet się nie ruszył, ani nie szczeknął na niego. Zazwyczaj szczeka gdy ktoś za blisko do mnie przysuwa, ale nie szczeknął tym razem. 

Pierdolony dupek, przekupił mi psa.

Kieruje się do sklepu. Myślę o tym wszystkim co się ostatnio stało. Teraz uśmiecham się na jego słodkie gesty, a wczoraj uciekałam przed nim, bo gonił mnie z nożem. Nie rozumiem go. Raz jest słodkim chłopczykiem, który daje ci kwiaty, a za chwilę jest popierdolonym psycholem, który zabija ci przyjaciółkę i goni cię z nożem. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Zostawiam Veyrona pod sklepem, a sama wchodzę do środka. Podchodzę do kasy i już mam się odzywać, ale kasjerka mnie wyprzedza.

Who are you? #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz