Rozdział XVI

3.2K 114 76
                                    

Valentina : 

Nie wiem co we mnie wstąpiło, że go pocałowałam. Prawdopodobnie działam pod impulsem. Chciałam zemścić się na Camili, za te wszystkie komentarze z dzieciństwa. I udało mi się to. Po pocałunku od razu spojrzałam w jej stronę, a jej mina sprawiła, że na moje usta wpłynął uśmiech satysfakcji. Gdy ponownie odwróciłam się w stronę czarnowłosego, go już nie było. Rozpłynął się w powietrzu. Niezauważalnie zupełnie jak śmierć, przychodzi nagle i równie szybko znika. Lecz ból po niej nie znika tak szybko, jak dusza zmarłego zabrana przez śmierć. Ja po jego nagłym zniknięciu poczułam się pusta. Może to dziwne, ale brakowało mi jego szaleńczych tęczówek, które były skupione cały czas na mnie. To dziwne, dlatego, że nie znam tego chłopaka. Wiem o nim tylko to co streścił mi wcześniej Diego. Wiem, że bierze udział w nielegalnych wyścigach już prawię sześć lat, nazywają go tu śmiercią, że jeszcze nigdy nie pokazał twarzy i to co najważniejsze według Diega to to, że jeszcze nigdy po wygraniu wyścigu nie spojrzał na widownię. Zawsze po wygraniu kierował się do organizatora po wygrane pieniądze, lecz teraz dziwnym sposobem spojrzał na ludzi, a dokładniej to na mnie co jest dziwne i postanowił zostać na after party. 

Udałam się w stronę baru po jakiegoś mocnego drinka. Gdy czekałam na przyrządzany napój przez barmana, mój wzrok powędrował w stronę toalet. Zauważyłam tam chłopaka, na oko w moim wieku i o wiele starszego faceta. Przypomniała mi się scena, gdy jeszcze nie dawno to ja kupowałam tam dragi. Ręce zaczęły mi się pocić i trząść. Nie brałam już dłuższy czas. Obiecałam Rodionowi i Zaharowi, że tamten woreczek będzie ostatnim. Lecz teraz gdy zauważyłam tą scene naszła mnie ochota na ponowne wzięcie. 

Valentina, nie możesz, obiecałaś, że już nie weźmiesz.

Ale czy to źle, że chciałam poczuć się szczęśliwa? 

Po wzięciu, świat wydawał się lepszy. Nie był tak spierdolony jak w rzeczywistości. Kocham stan po wzięciu, mój mózg się wtedy wyłącza, nie myślę o tym co będzie później, żyję wtedy po prostu chwilą. Ale zawsze, gdy obiecywałam sobie, że już nie wezmę, brałam. Następnego dnia miałam wyrzuty sumienia, tak samo jak wtedy gdy, brałam w dłoń żyletkę i robiłam kolejne nacięcia na nadgarstku. 

- Twoje zamówienie. - powiedział blondwłosy barman, wysyłając mi jeden ze swoich "czarujących" uśmieszków. 

- Dzięki. 

Wzięłam kolorowego drinka w rękę i spojrzałam w stronę toalet. Nie było już tam młodszego chłopka, został tylko ten starszy, a jego wzrok był skupiony na mnie tak samo jak mój na nim. Umysł cały czas mówił mi, żebym tego nie robiła, że będę żałować tej decyzji, że zawiodę chłopaków, którym obiecałam, że już nie wezmę. Ale jasno zielone tęczówki facet, mówiły do mnie, a wręcz mnie błagały, żebym do niego podeszła i kupiła kolejny woreczek.

Rozejrzałam się dookoła siebie sprawdzając czy nikogo, kogo znam nie ma w okolicy. Tak jak myślałam, nikogo nie było. Jednym duszkiem wypiłam zawartość kubeczka. Dla bezpieczeństwa obejrzałam się jeszcze raz, czy nikt się na mnie nie patrzy. Spojrzałam w stronę faceta, który cały czas się we mnie wgapiał, ruszyłam wolnym krokiem w jego stronę. W drodze do niego, bardziej mu się przyjrzałam. Ma lekko przydługie ciemno brązowe włosy, jego jasno zielone oczy, są totalnym przeciwieństwem moich, moje są ciemno zielone,  na jego rękach jest pełno tatuaży,  znajdują się na nich różne tatuaże, takie jak auto, pistolet czy czaszka, ale to na szyi jest jeden wyróżniający go tatuaż. Owinięty w okuł jego szyi wąż, sprawia, że mam wrażenie, że gdzieś już go widziałam. Gdy byłam coraz bliżej niego, mogę stwierdzić, że nie jest aż tak bardzo stary jak myślałam. Ma może gdzieś dwadzieścia siedem lat.

Who are you? #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz