Rozdział 2

739 107 4
                                    

Stwierdziłam, że kończę już pisać 17 rozdział, to czemu by Wam nie wrzucić jeszcze jednego?

_____________________________________________

Po przedstawieniu się sobie Corey otworzył drzwi od pomieszczenia i oznajmił, że skończył już pracę i zapytał, czy chciałbym się z nim napić. A ja jakoś nie potrafiłem mu odmówić. Nawet zapomniałem, że chciałem iść do toalety i poszliśmy prosto do baru. Jednak postanowił, że to on przygotuje dla nas drinki. Nie narzekałem, przynajmniej nie musieliśmy czekać, aż ktoś do nas podejdzie.

– Studiujesz? – zapytał, jak tylko na mnie zerknął.

– Tak. Studiuję, gram w hokeja...

– Ale czad. Dobry jesteś?

– Nie – powiedziałem od razu, chociaż uważałem, że jestem całkiem niezły. – A ty? Studiujesz? Czy pracujesz tu na pełny etat?

– Tylko nocki, ale też nie codziennie. Bardziej w sumie w weekendy, jak potrzebują pomocy. No i w czwartki. W czwartki zawsze są tłumy. Ogólnie to twój kuzyn nas zauważył i obstawiam jakąś minutę i tu podejdzie. Maksymalnie dwie. Nie no, pewnie jedna mu wystarczy. Wygląda na zaciekawionego.

– Pewnie jest zły, że do nich nie wróciłem – westchnąłem, odbierając drinka, którego mi podał. – Mam nadzieję, że nie jest to Sex on the Beach. Nie jestem fanem oklepanych drinków.

– Nie. Czułem, że jesteś francuskim pieskiem i pewnie zaczniesz wybrzydzać, a nie chce mi się dzisiaj słuchać żadnego narzekania.

– Ja?! W życiu!

Hayden poszedł do nas, dopiero kiedy Corey wyszedł zza baru ze swoim drinkiem. Blondyn od razu objął mnie ramieniem i już wtedy wiedziałem, że jest trochę pijany. Zwłaszcza kiedy wymierzył w barmana palec wskazujący, a chłopak od razu przeniósł na mnie spojrzenie.

– Nie zabije cię – powiedziałem od razu. – Chyba.

– Ciebie nie znam, ale robiłeś nam drinki.

– Corey – przedstawił się i wyciągnął dłoń w stronę Haydena. – Najlepszy barman w okolicy. Najzabawniejszy, najprzystojniejszy.

– I najskromniejszy – dodałem, unosząc lekko w jego stronę szklankę z moim drinkiem. – Na zdrowie.

– Tristan to maruda, przywykniesz – zaśmiał się Hayden.

Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknąłem, kiedy Corey na mnie spojrzał z szerokim uśmiechem. Nie uważałem siebie za marudę, choć ludzie często mnie irytowali. Zwłaszcza na studiach. Czasem zadawali głupie pytania, więc też odpowiadałem im w głupi sposób. Niektórzy mogliby powiedzieć, że nie lubię ludzi. Prawda była taka, że ludzie po pewnym czasie mnie męczą i czuję się psychicznie zmęczony. Tyle.

Musiałem chyba jeszcze raz przemyśleć kwestię ogłoszenia z wynajęciem pokoju. Niby czułem się w mieszkaniu trochę samotny, ale nie miałem pewności, czy ten współlokator też nie zacznie mnie męczyć po pewnym czasie.

– Czemu ma przywyknąć? – odezwałem się w końcu. – Nie będziemy tu przychodzić co tydzień, McLain. Nawet o tym nie myśl.

– Dobra, nie marudź. Chodźcie do loży, przy której siedzimy – powiedział Hayden i poklepał mnie po plecach. – Napijemy się tam razem i chętnie poznam lepiej nowego kolegę.

– Ale...

Hayden nawet nie czekał na to, co mam do powiedzenia, tylko od razu pociągnął bruneta w stronę loży.

Melting for love #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz