Rozdział 3

1.1K 123 13
                                    

Krótko spałem po tej imprezie. Po powrocie do domu nie mogłem zasnąć i wierciłem się z boku na bok, rozmyślając o całym wieczorze. Można było powiedzieć, że Corey nie znikał z moich myśli. A bardzo się starałem, by o nim nie myśleć.

Rankiem, z nadzieją, że trening pozwoli mi wyrzucić to wszystko z głowy, poszedłem na siłownię, którą mieliśmy w wieżowcu, w którym mieszkałem. Mimo że wylewałem z siebie siódme poty, nie udało się pozbyć tych uporczywych myśli. Wciąż w głowie pojawiało się jedno pytanie: Czy powinienem iść na tę głupią kawę?

Dopiero koło czternastej trzydzieści stwierdziłem, że skoro myśli o nim nie dają mi spokoju, to powinien tam pójść, z nadzieją, że wtedy przestanę tyle o nim myśleć. Byłem pewien, że powie coś głupiego, co mnie zirytuje i to sprawi, że szybko zniknie z moich myśli.

Wszedłem do kawiarni dwie minuty przed piętnastą, a jego nie było w środku. Postanowiłem więc nie czekać na niego z zamówieniem i kupiłem sobie kawę. Nie byłem nawet pewien, czy przyjdzie. Zająłem miejsce przy stoliku blisko drzwi i spojrzałem w okno na ruchliwą ulicę.

Dość szybko rozbrzmiał dzwonek, informując o nowym kliencie.

Obojętnie spojrzałem na bruneta, który wszedł do środka pewnym krokiem. Odsunął sobie krzesło, stojące naprzeciwko i zajął miejsce przy stoliku.

– Cześć, Elsa – odezwał się pierwszy, kiedy uniosłem brew i zerknąłem na zegarek.

– Spóźniłeś się na kawę, na którą sam mnie zaprosiłeś.

– Sorry, korki były. Zapłacę za nią.

– Już to zrobiłem. Tobie nie kupiłem. Myślałem, że nie przyjdziesz – odpowiedziałem, wracając wzrokiem w stronę okna.

– Jak mógłbym to ominąć? Zaraz wracam.

Spojrzałem na niego, gdy odwrócił się tyłem i nachylił nad ladą. Miał na sobie granatowy sweterek i jasnoniebieskie jeansy. Trochę się dobraliśmy, bo ja akurat miałem na sobie granatową bluzę, ale spodnie wybrałem czarne.

I oczywiście musiał się odwrócić i przyłapać mnie na gapieniu się na niego.

A ja na dodatek szybko obróciłem głowę w drugą stronę.

Boże, Tristan... Gdzie twoja pewność siebie? Zostawiłeś ją w domu?

– Chłodno dziś – rzucił nagle, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. Siadając z powrotem na krześle, rozluźnił się, ale jego twarz zdradzała pewne zmęczenie.

– W końcu mamy wrzesień – odpowiedziałem, odkładając kubek na stół i przeciągając się lekko. – Zaraz jesień, zima, święta, nowy rok... Zanim się obejrzymy, znów będą egzaminy i wakacje. I tak w kółko. No i to tylko dzisiaj tak chłodno. Jutro ma być już cieplej.

– Typowa dla ciebie odpowiedź, co? Za tydzień znów przyjdziecie na imprezkę?

– Nie – odpowiedziałem, spoglądając na niego. – Jadę na weekend do domu.

– Nie jesteś stąd? – zapytał, unosząc brwi.

– Nie. Wychowywałem się w Golden Creek, a później przeprowadziliśmy się do Holloway.

– To w sumie dość blisko masz. W Golden Creek nigdy nie byłem, ale kojarzę, gdzie jest.

– Żałuj – powiedziałem. Uśmiechnąłem się, unosząc kubek z kawą, której ciepło przyjemnie rozgrzewało mi dłonie. – Najlepsze miasto. I mówię to ja, człowiek, który nienawidzi małych miast. Golden Creek jest magiczne.

Melting for love #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz