#emifightsFF
Pod Earls Court Exhibition Centre znalazłam się godzinę przed rozpoczęciem relacji z czerwonego dywanu. Musiałam przygotować sprzęt i znaleźć odpowiednie miejsce do robienia zdjęć, tak jak i kilkanaście już przybyłych reporterów, których widziałam pod areną, gdy przejeżdżałam obok samochodem Horana. Gdy zaparkowałam na najbliższym parkingu, szybko wyciągnęłam aparat ze specjalnej walizki, wymieniłam kartę, sprawdziłam czy wszystko działa, a potem szybko zamknęłam samochód i biegiem rzuciłam się pod wejście, dziękując swojej pomysłowości i zostawieniu ubrań na dzisiejszy wieczór w samochodzie, by móc zjawić się przy czerwonym dywanie w sportowych butach, czarnych spodniach dresowych i bluzie dokompletu, szarym T-shircie oraz z zawieszoną na szyi wejściówką dla paparazzi i aparatem w dłoniach.
Umiejętności zdobyte podczas niejednej wyprzedaży w sklepie pomogły mi w przeciśnięciu się przez tłum fotoreporterów i w końcu znalazłam się w pierwszym rzędzie. Nie było to miejsce zbyt komfortowe, biorąc pod uwagę, że było tam trochę ciasno, ale wiedziałam, że dwie nadchodzące godziny spędzone w tej puszce sardynek przyniosą mi świetny materiał do najbliższego wydania Vendetty. Nie było to też zbyt dobre strategicznie miejsce dla mnie jako byłej dziewczyny Malika, ale musiałam się poświęcić i modlić o to, by mnie nie zauważył. Chociaż na jego miejscu nie zaprzątałabym sobie głowy jakąkolwiek większą reakcją, bo mogłoby się to źle skończyć dla jego wizerunku i prawdopodobnie również dla jego twarzy.
Pierwsze gwiazdy, które pojawiały się na dywanie dopiero zaczynały karierę w biznesie muzycznym lub były z gatunków niszowych, więc niezbyt się rzucały w oczy. Nawet nie robiłam zdjęć, bo nawet nie było do czego się przyczepić ani do czego wzdychać. Może raz zdarzyła się kreacja mocno przesadzona, ale była to prawdopodobnie jedynie osoba towarzysząca jakiegoś faceta, którego pierwszy raz widziałam na oczy. Dopiero później zaczęło się robić interesująco, bo zobaczyłam parę znajomych z Internetu twarzy, którym cyknęłam kilka fotek. Uśmiechnęłam się, gdy tuż przede mną stanął Ed Sheeran, którego miałam przyjemność spotkać. Nawet mnie rozpoznał, bo po nawiązaniu kontaktu wzrokowego puścił mi oczko, na co wywróciłam rozbawiona oczami. Potem przyszedł czas na Rihannę, Ritę Orę, 5 Seconds of Summer i inne gwiazdy, które narobiły strasznie dużo szumu swoim przybyciem. Omal nie połamałam żeber zamknięta między barierkami a resztą fotoreporterów, ale najgorsze było jeszcze przede mną. Miałam jedynie chwilę na psychiczne przygotowanie się po tym jak Imagine Dragons odeszli spod ścianki, a po nich nadeszła kolej na Zayna.
Nie zdziwił mnie kolejny zestaw Louisa Vuittona, który miał na sobie, bo pojawiał się w strojach tej marki od dłuższego czasu, jakby miał podpisaną jakąś umowę. Porozmawiał chwilę z dziennikarką, która prowadziła relację z czerwonego dywanu, a potem ruszył dalej. Zanim jeszcze zaczął pozować posypały się oślepiające blaski fleszy i krzyki fotografów, którzy mówili mu jak ma się ustawić. Ja siedziałam cicho, skupiając się na dobrym wykonaniu zadania. I prawie udałoby mi się pozostać niewidzialną, ale gdy od niechcenia omiótł naszą krzykliwą zgraję spojrzeniem, jego wzrok spoczął na mnie i aż szerzej otworzył otworzył oczy ze zdziwienia, ale jego menadżer ustawił go do pionu i kazał ruszyć dalej, bo usłyszałam jakiś krzyk z dalszej części dywanu.
Dopiero gdy zniknął z mojego pola widzenia, zdałam sobie sprawę, że wstrzymuję powietrze, a twarz aż paliła mnie od gorąca. Potrząsnęłam głową, przygotowując się do zrobienia kolejnych zdjęć. Teraz czekałam tylko na pojawienie się zespołu, bo i tak po Zaynie nie miałam już za bardzo kogo fotografować. Nikogo, kto byłby warty pojawienia się w Vendetcie.
***
Z trudem wydostałam się na wolność, omal nie zostałam wypluta przez te hieny, które nadal starały się robić zdjęcia gwiazdom, które nawet nie miały szans na wygranie czegoś. Nie czekając dłużej, pobiegłam na parking, by schować aparat do walizki i przebrać się w czerwoną obcisłą kieckę, poprawić makijaż, a potem w ostatniej chwili założyć czarne czarne szpilki i czarną torebkę, do której schowałam telefon, dokumenty, wejściówkę i paczkę papierosów z zapalniczką w środku. W takim stanie byłam już gotowa, w drodze na galę rozpuściłam tylko jeszcze włosy i wysłałam smsa do Harry'ego, że może wyjść do głównego holu, bo mogłabym nie trafić na swoje miejsce.
CZYTASZ
Emi Fights ✖ malik, lloyd
FanficEmi Blogs 2: Emi Fights Czy pamiętasz, że kiedyś wydawało ci się, że znasz kogoś lepiej niż siebie samą? A potem ta sama osoba okazała się zupełnie kimś innym, obcym? Zapewne dobrze też pamiętasz w takim razie, że trudno zmusić się do walki... Ale...