Szósty cios

193 15 0
                                    

#emifightsFF  

Myślałam, że się przesłyszałam. Z całego serca miałam nadzieję, że ta poważna mina zniknie z twarzy Simpsona, a on zacznie się śmiać z tego, że nabrałam się na jego żart. Ale to wcale nie miało się wydarzyć, bo on mówił całkiem serio. I właśnie to mnie najbardziej przerażało.

Miałam być tajną bronią. Tak właśnie mnie nazwał, gdy tłumaczył mi cały plan, który miał zapobiec spadkowi popularności Zayna. Miałam być ich asem w rękawie, gdy nagle słupki dochodów zaczną spadać lub gdy trzeba będzie zatuszować jakąś aferę. Miałam odwracać uwagę i jednocześnie ją przyciągać, a w dodatku dostawać za to niemałe sumy prosto na konto. Istniała tylko jedna przeszkoda – nie dało się mnie przekupić.

Simpson myślał, że gdy pomacha mi wachlarzem pieniędzy przed nosem, będę na jego każde wezwanie. Był pewny, że za nazwiskiem Lloyd kryła się dziewczyna jak każda inna, której dasz namiastkę sławy i bogactwa, a ona będzie prosiła o więcej. Jednak nie pomyślał o tym, że istnieją jeszcze ludzie, których świat nie kręcił się wokół mamony, a ich marzenia nie były ukryte na wzgórzach Hollywood. I nieważne ile by mi zaproponował, nic nie było w stanie wynagrodzić mi niewygodnej obecności Malika obok, a w dodatku utraty prywatności i odebrania prawa do własnego zdania. Nie chciałam stać się kolejną marionetką w ich rękach, mieli ich już zbyt wiele, a ja nie miałam realnego powodu, by dołączyć do tego szeregu.

- Zastanawiam się, w którym momencie pan zrozumie, że żadne pieniądze tego świata nie sprawią, że poświęcę swoje życie dla ratowania dupy mojego byłego chłopaka – mruknęłam niby od niechcenia. - Dlaczego niby miałabym chcieć udawać, że przez te kilka lat oboje cierpieliśmy po rozstaniu i teraz nareszcie znowu możemy być razem?

- Bo właśnie tak było, Emily.

- Psychologicznych gierek ciąg dalszy? - zaśmiałam się ironicznie. - Na dziennikarstwie też miałam z tego zajęcia, żeby umieć manipulować ludźmi podczas rozmowy... Także źle pan trafił.

Mężczyzna westchnął najwidoczniej zmęczony już rozmową ze mną i przez chwilę nic nie mówił, skupiając swój wzrok na mnie. Nie było to już tak przytłaczające jak na początku. Po tym jak zbywałam każdy jego argument i zręcznie odbijałam piłeczkę, ścierając ten sztuczny uśmiech na twarzy, odzyskałam pewność siebie, której trochę mi brakowało, gdy przekraczałam próg tego pomieszczenia.

- Dobrze, proponuję kompromis – odezwał się w końcu. - Nie potwierdzimy waszego związku, ale za to powiemy jak było. Minuta po minucie, z dokładnością co do szczegółu. Nie możesz tego zabronić.

Czułam jak moje nogi stają się jak z waty i dziękowałam Bogu, że siedziałam, bo na myśl o tym, jakie mogą być konsekwencje takiego oświadczenia prasowego, byłam bliska ataku paniki. Panikowałam, bo przecież nie miałam zielonego pojęcia o połowie wydarzeń z tamtej nocy, ale skoro trafiłam z Zaynem do łóżka, raczej nie wróżyło to niczego dobrego.

- Lepiej przemyśl moją propozycję jeszcze raz, bo ona przynajmniej daje ci jakieś korzyści. Daję ci czas do piątku, Emily. Jeśli się ze mną nie skontaktujesz, uznam to za zgodę na nasz kompromis. - Zacisnęłam usta, patrząc na niego z rządzą mordu w oczach. On jedynie uśmiechnął się pobłażliwie i wstał, wyciągając rękę z moją stronę. - Miło było cię poznać, Emily. Czy możesz poprosić teraz do mnie Zayna?

Wymusiłam uśmiech, ściskając jego rękę i czym prędzej wyszłam z jego gabinetu, o mało nie zderzając się z Malikiem pod drzwiami. Spojrzał na mnie zmartwiony, ale nie dałam mu dojść do słowa, każąc wejść do środka. Prawie wepchnęłam go tam, byleby tylko się go pozbyć i zostać na chwilę sama.

Emi Fights ✖ malik, lloydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz