#emifightsFF
Jeszcze zanim weszłam do mojego tymczasowego lokum rozdzwonił się mój telefon, którego musiałam szukać w torebce, stojąc na środku głównego holu apartamentowca i mamrocząc pod nosem niecenzuralne epitety odnośnie mojego iPhone'a. W końcu wyciągnęłam go i odebrałam, nie zastanawiając się nad tym, że dzwoni do mnie nieznany numer. Od razu przecież mogłam się domyślić kto dzwoni.
- Witam, panno Lloyd. Słyszałem, że zdecydowała się pani przyjąć moją propozycję?
- Owszem, trochę nie miałam wyboru, prawda? - odparłam, ledwo trzymając nerwy na wodzy.
- Zawsze jest jakieś wyjście. - Wywróciłam oczami na słowa Simpsona i odchrząknęłam znacząco.
- Cóż, przejdźmy do rzeczy. Tym razem ja zaproponuje panu kompromis. Pan podaje mi pierwowzór umowy, a ja i mój prawnik sprawdzamy, czy jest w moim interesie. Jeśli coś nie będzie się zgadzało, oddam ją do poprawki i tak w kółko, aż obie strony będą zadowolone. Kiedy będzie gotowa pierwsza wersja?
Przedstawiłam sprawę jasno i rzeczowo, tak właśnie radził mi Jacob, który miał pełnić rolę mojego prawnika. Simpson postawił mnie pod ścianą raz i to nie mogło się powtórzyć. Tym razem za to role się odwróciły i to ja dyktowałam warunki, bo miałam do tego prawo. W końcu umowa ma na celu usatysfakcjonowanie dwóch stron, a nie tylko jednej.
- Mogę wysłać pani wzór umowy mailem nawet za chwilę.
- W takim razie wyślę do pana smsa z moim adresem e-mail – odparłam. - Do widzenia.
- Do widzenia, Emily.
Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Zaraz po rozłączeniu się otworzyłam okno wiadomości, napisałam to, co miałam napisać i wysłałam. Dopiero wtedy ruszyłam w końcu w stronę wind zamiast stać w miejscu przez kolejne kilka minut. Po paru chwilach wysiadłam na jednym z ostatnich pięter budynku, by potem przekroczyć próg mieszkania Horana.
- Czeeeeść! - krzyknęłam z holu, ściągając płaszcz i buty.
Na bosaka przebiegłam do salonu, gdzie Niall właśnie grał z Liamem w najnowszą Fifę. Payne ogrywał gospodarza 2:0 i nie zapowiadało się, żeby Liverpool miał wygrać tę potyczkę. Chelsea miała kolejną okazję do strzelenia gola w momencie, w którym weszłam do pomieszczenia, ale nie wykorzystała jej prawdopodobnie przeze mnie, bo tylko Li zareagował na moje przybycie, kiwając w moją stronę głową.
- Gdzie Is? - spytałam, podchodząc bliżej. - Czerwony, gdzie Is się pytam! - klepnęłam Horana w ramię.
- Pojechała z Sophie na zakupy – mruknął. - No, kurwa, Payne! Ty jebany cheaterze!
Parsknęłam śmiechem i oddaliłam się do swojego pokoju, gdzie w końcu założyłam kapcie na stopy. Gdy poszłam do kuchni, by zrobić sobie coś do jedzenia, śmiałam się pod nosem prawie cały czas, gdy Niall kłócił się z Liamem o to, że grał na kodach. Nie wiedziałam, że w ogóle można oszukiwać w Fifie, nie licząc dorabiania monet, żeby zdobyć lepszych zawodników. Jednak gdy nie możesz pogodzić się z przegraną, naciągasz rzeczywistość. I to momentami bardzo.
Z kubkiem herbaty oraz talerzem tostów z serem i dżemem z czarnej porzeczki poszłam do sypialni. Żeby jak najdłużej utrzymać swoje myśli z dala od dzisiejszych wydarzeń, postanowiłam zająć się materiałami do kolejnego wydania Vendetty. Mój sprzęt stał nieruszony od kilku dni pod ścianą i martwiłam się, że niedługo zacznie się kurzyć. Zdecydowanie w moim życiu dzieje się teraz o wiele za wiele.
Byłam specyficznym człowiekiem. Lubiłam leniuchować, równie bardzo lubiłam też, gdy coś się działo. Od kiedy zaczęłam pracować i studiować jednocześnie musiałam się przyzwyczaić do życia w ciągłym biegu. W jednej chwili musiałam być tu, w kolejnej tam, w następnej jeszcze gdzie indziej. Na początku nie mogłam się połapać i rękę dałabym sobie uciąć, że wszyscy mieli mnie za jakąś ofiarę losu. Gdy jednak w końcu odnalazłam się w tym szaleńczym rytmie, nie wyobrażałam sobie innej rzeczywistości. Tak było dobrze. Przez większość czasu bieganie między uczelnią i redakcją, a raz na jakiś czas chwila oddechu z pizzą i ulubionym serialem na Netflixie.
CZYTASZ
Emi Fights ✖ malik, lloyd
FanfictionEmi Blogs 2: Emi Fights Czy pamiętasz, że kiedyś wydawało ci się, że znasz kogoś lepiej niż siebie samą? A potem ta sama osoba okazała się zupełnie kimś innym, obcym? Zapewne dobrze też pamiętasz w takim razie, że trudno zmusić się do walki... Ale...