#emifightsFF
Z łzami w oczach pożegnałam się z Niallem i Isabelle, którzy odwieźli mnie na lotnisko kilka dni po imprezie sylwestrowej. Nie spiesząc się, ruszyłam w stronę kolejki do odprawy i zanim zniknęłam za barierkami pomachałam im z lekkim uśmiechem ostatni raz, a potem odebrałam swój paszport i zaczęłam iść dalej.
Godzinę później siedziałam już w samolocie, szyję miałam owiniętą przez poduszkę podróżną, w uszach miałam słuchawki podłączone do iPoda, a w dłoniach trzymałam książkę, którą dostałam na święta od Is. Lepiej być już nie mogło – zwłaszcza, że miałam miejsce przy oknie. W pewnej chwili na fotelach obok usiadło jakieś starsze małżeństwo i dość młody facet. Od razu rzuciła mi się w oczy moja twarz na okładce gazety, którą zauważyłam w dłoniach starszej pani. Wywróciłam w duchu oczami i odwróciłam wzrok, patrząc za okno. Lekko prószył śnieg, rękaw właśnie był odczepiany od samolotu, a chwilę później usłyszałam głos stewardessy, która przypominała o zapięciu pasów oraz o procedurze w razie awarii. Niezbyt mnie to interesowało, bo miałam wrażenie, że znam tę śpiewkę już na pamięć i mogłabym wygłosić ją za tę blondynkę w granatowym uniformie. Dlatego szybko zapięłam pasy dla świętego spokoju, włączyłam odtwarzacz jedną ręką, drugą otwierając książkę, ale i tak nie pogrążyłam się w lekturze.
Minęło zaledwie kilka dni od rozpoczęcia nowego roku. W dużej części spędziłam je na leczeniu kaca i pakowaniu się. Poza tym chciałyśmy z Isabelle nacieszyć się sobą, bo nieprędko miałyśmy się spotkać ponownie, więc jednego dnia zrobiłyśmy rundkę po jednej z londyńskich galerii handlowych, kupiłyśmy dużo śmieciowego żarcia i ciuchów, a przez kolejne okupowałyśmy salon i oglądałyśmy filmy z Bridgit Jones oraz kilka ekranizacji powieści Sparksa, w międzyczasie ze sobą rozmawiając. Jednak ani razu nie poruszyłyśmy tematu Sylwestra.
Na samą myśl treść mojego żołądka cofnęła się do przełyku, przynajmniej takie miałam wrażenie. Tyle obłudy na paru metrach kwadratowych jeszcze nie miałam przyjemności dzierżyć, aż do tamtej nocy. Wszystko pamiętałam jak przez mgłę, ale wyraz ich twarzy prześladował mnie przez resztę imprezy i chyba zamierzał przez resztę podróży do Los Angeles. Aż wzdrygnęłam się, gdy zobaczyłam twarze Smitha i Tomlinsona w jednym z magazynów. Siedząca obok mnie starsza pani spojrzała na mnie zmartwiona, uśmiechając się przy tym subtelnie. Odwzajemniłam uśmiech i odwróciłam wzrok, próbując skupić się na treści książki. Na marne, bo po chwili znowu męczyła mnie ta sytuacja. Odgłosy uderzania butów o betonową posadzkę, gdy zszokowana przyśpieszonym krokiem podążałam do głównego korytarza, a oni zaczęli po chwili mnie gonić, by wszystko wyjaśnić. Jednak więcej w ich wyjaśnieniach było próśb o milczenie niż historii ich związku, który domyślałam się, że trwał już dłuższy czas.
- Czemu to przed nami ukrywaliście? - zapytałam, odwracając od nich wzrok. Nie mogłam na nich spojrzeć. - Chociaż w zasadzie zatajanie prawdy byłoby lepsze niż kłamstwa, Jacob – dodałam, zwracając się do brata Stylesa, przypominając sobie sytuację sprzed świąt.
- Emily, nie mieliśmy wyjścia! - jęknął Jake, a ja zaczęłam się histerycznie śmiać. - Proszę, nadal nie chcemy, żeby ktokolwiek wiedział... - powiedział cicho, patrząc na mnie błagalnie, co zauważyłam kątem oka.
Zastanawiałam się chwilę nad odpowiedzią, pozwalając na to, by cisza ciężko osiadła między nami. Zaledwie parę krótkich razy spojrzałam na obu z nich: Smith przybrał postawę zbitego kundla, Tomlinson powoli się wyprostował, a jego zmarszczone czoło sugerowało jedno – był zły.
- Czemu w ogóle mamy się tobie tłumaczyć? - spytał głośno, patrząc na mnie wrogo. - Kim dla nas jesteś, by tego od nas żądać? Nie jesteś naszą matką, siostrą, a tym bardziej naszą właścicielką. Nie mieliśmy zasranego obowiązku ci o tym mówić.

CZYTASZ
Emi Fights ✖ malik, lloyd
FanficEmi Blogs 2: Emi Fights Czy pamiętasz, że kiedyś wydawało ci się, że znasz kogoś lepiej niż siebie samą? A potem ta sama osoba okazała się zupełnie kimś innym, obcym? Zapewne dobrze też pamiętasz w takim razie, że trudno zmusić się do walki... Ale...