Typy ludzi na imprezach dzielą się zazwyczaj na dwie kategorie. Pierwsi upijają się do nieprzytomności, zaś drudzy ledwo co umoczą usta w alkoholu, bo wiedzą, że ktoś musi pilnować reszty. Zazwyczaj należałam do tej drugiej grupy – bardziej z rozsądku niż z powodu chęci. Ta myśl krążyła w mojej głowie, kiedy przyglądałam się Stelli, mojej najlepszej przyjaciółce, która tańczyła z moim starszym bratem, Alexandrem. Było w niej coś tak beztroskiego i naturalnego, co zawsze mnie zaskakiwało. Z jednej strony cieszyłam się, że dobrze się bawi, z drugiej... no cóż, tańczyła z moim bratem.
Zakrzywiłam się mimowolnie. Trudno było mi pogodzić się z tym, że Alexander – ten sam człowiek, który rok temu potrafił zrobić awanturę o ostatnie ciasteczko – właśnie skończył studia i oficjalnie wszedł w dorosłe życie. A teraz, jakby to nie było wystarczająco dziwne, świetnie bawił się w towarzystwie mojej najlepszej przyjaciółki.
Westchnęłam, upijając łyk mojej truskawkowej Margarity. Siedziałam na leżaku ustawionym w cieniu, obserwując wszystko z dystansu. Miałam wrażenie, że w tej chwili jestem niewidoczna dla wszystkich – w tym dla Stelli i Alexa, którzy właśnie zniknęli za rogiem posiadłości, śmiejąc się w najlepsze.
Zmarszczyłam brwi. Co oni mogli robić sami? Pewnie mnie szukają. W końcu spędzaliśmy wieczór razem, a ja przestałam ich pilnować, zajmując się sobą. Z tym uspokajającym przekonaniem wstałam, ale moje kroki były bardziej chwiejne, niż się spodziewałam. Wylałam resztkę Margarity na biały leżak, i zanim zdążyłam zrobić krok, wpadłam na coś twardego.
A raczej kogoś.
W momencie, gdy uniosłam wzrok, zobaczyłam znajomą jasnoniebieską koszulę, teraz pokrytą truskawkowym drinkiem. Koszula należała do Dantego Sainta, przyjaciela Alexa – człowieka, który zawsze patrzył na mnie z lekkim pobłażaniem, jakby z góry znał każdą moją decyzję i wiedział lepiej, co powinnam robić.
A teraz... cóż, teraz jego twarz była wykrzywiona irytacją.
– Oj – powiedziałam cicho, patrząc na różową plamę, która rozlała się po jego ubraniu.
Dante westchnął i zmrużył oczy, jakby w duchu mnie przeklinał. – Grace, tobie już chyba wystarczy na dzisiaj – odezwał się chrapliwym głosem, łapiąc mnie za rękę, jakby bał się, że zaraz znowu coś wywinę.
– Muszę znaleźć Alexa i Stellę – odpowiedziałam, starając się brzmieć trzeźwo i rozsądnie. – Pewnie mnie szukają.
Dante prychnął, nie puszczając mojej ręki. – Serio? Może nie wszystko kręci się wokół ciebie, księżniczko.
Zacisnęłam usta, zirytowana, i wyszarpnęłam rękę z jego uścisku. Szybko ruszyłam w stronę tyłów budynku, choć mój krok był mniej pewny, niż bym chciała. Słyszałam za sobą kroki Dantego, ale ignorowałam je. Skupiłam się na jednym – musiałam znaleźć przyjaciółkę i brata.
Ale zanim zdążyłam zawołać ich imiona, wpadłam na coś znacznie gorszego. Moje oczy wychwyciły dwie postacie, które stały blisko siebie, zbyt blisko. Stella miała rozmazaną szminkę, a Alexander trzymał ją za rękę. Coś ścisnęło mnie w żołądku, a potem...
Czułam, jak zalewa mnie fala mdłości. Odwróciłam się, wymiotując, prosto na buty Dantego. Ten syknął jakieś przekleństwo, ale szybko złapał mnie za włosy, żeby nie wplątały się w truskawkową katastrofę.
– Grace? – Usłyszałam głos Stelli za sobą, ale nie odważyłam się na nią spojrzeć. Kolejna fala mdłości przetoczyła się przez moje ciało, a tym razem ofiarą padł trawnik.
Zamrugałam, próbując zebrać myśli. Musiałam coś powiedzieć, musiałam jakoś zareagować. Odwróciłam się, patrząc prosto na Stellę. Próbowałam się skupić, ale obraz jej rozmazanej szminki tylko mnie dobił.
– Jak mogłaś? – wyszeptałam z rozpaczą, czując, jak gardło zaciska się ze wściekłości i bólu.
– Uspokój się – odpowiedział spokojnie Alexander, robiąc krok do przodu. – Porozmawiamy rano, jak wytrzeźwiejesz.
Patrzył na mnie wściekle, jakbym to ja była tą, która coś zrobiła nie tak. Czułam, jak serce bije mi mocniej, a łzy napływają do oczu.
– Chodźmy, Grace – odezwał się Dante, wyciągając do mnie rękę. Ale ja już go nie słyszałam. Cały świat się zatrzymał, gdy w końcu dotarło do mnie, co naprawdę widziałam.
Stella. I Alexander.
Odwróciłam się od nich, czując, jak łzy cisną mi się do oczu. Zacisnęłam powieki, próbując zapanować nad oddechem. Może Dante miał rację. Może nie wszystko kręciło się wokół mnie. Ale to... to bolało bardziej, niż byłam gotowa przyznać.
Kiedy Dante ponownie złapał mnie za rękę, tym razem nie protestowałam. Nie miałam już siły. Pozwoliłam mu odprowadzić mnie do domu, chociaż moje myśli pozostały z tyłu – tam, gdzie Stella i mój brat trzymali się za ręce.
Mam nadzieję że spodoba wam się ta chaotyczna historia🩷
CZYTASZ
The Accidental Match
Romantizm"The Accidental Match" Grace zawsze była chaosem w ruchu - roztrzepana, spontaniczna, z głową w chmurach. Jej życie to niekończąca się lawina zapomnianych terminów, dziwnych pomysłów i zaskakujących zwrotów akcji. Dla kontrastu, jej brat Alex jest s...