Od trzydziestu minut krążyłam po londyńskich ulicach, próbując zdecydować, co dalej. Z jednej strony chciałam pojechać do Stelli i zwyzywać mojego głupiego brata oraz przy okazji przyjaciółkę. Ale z drugiej strony... co tak naprawdę chciałam im powiedzieć?Czy jestem wściekła? Zawiedziona? Raczej to drugie. Poczułam się zdradzona, bo to, że ukrywali to przede mną, bolało bardziej niż cokolwiek innego. Wiedziałam, że to nie była jednorazowa „intymność po alkoholu". To nie było w stylu Stelli, a Alex nigdy nie zrobiłby tego ani mnie, ani jej. Więc co się właściwie działo?
Potrzebowałam się wygadać. Ale komu? Nicolas był na wakacjach u dziadków, a Amber opalała się właśnie gdzieś w Paryżu ze swoim chłopakiem. Jedyna osoba, z którą mogłam porozmawiać... był pieprzony Dante. Świetnie. On zawsze patrzył na mnie z góry, jakbym była dzieciakiem, którego nie można traktować poważnie. Nieważne, co bym nie powiedziała, w jego obecności zawsze czułam się jak idiotka.
Po chwili wahania pomyślałam: „Walę to. Gorzej niż wczoraj już nie będzie." Zaparkowałam pod apartamentem Alexa i Dantego. Kiedy dotarłam na ich piętro, czułam, jak nogi mam jak z waty. Co ja właściwie robię?
– Boże, jaka ze mnie idiotka – mruknęłam pod nosem, próbując dodać sobie odwagi. Już miałam zawrócić, kiedy drzwi otworzyły się z cichym kliknięciem. Moje serce zamarło. Proszę, niech to nie będą te drzwi.
Oczywiście, że to były te drzwi.
W progu stał Dante, w całej swojej chłodnej chwale. Jego ciemne brwi uniosły się w zdziwieniu, a wyraz twarzy wyrażał absolutną dezorientację.
– Silver? Co się dzieje? – zapytał spokojnie, zerkając na mnie podejrzliwie.
– A nic, tak sobie spaceruję – wyrzuciłam z siebie, zanim zdążyłam pomyśleć, uśmiechając się przy tym idiotycznie. W głowie miałam jedynie obraz siebie samej strzelającej sobie teraz w czoło.
Dante zmarszczył brwi jeszcze wyżej. – Spacerujesz? – zapytał, jakby próbował zrozumieć, co właśnie powiedziałam, ale po jego minie widziałam, że nie miał na to szans.
– No tak – zaśmiałam się sztucznie, wiedząc, że to wszystko brzmi absolutnie idiotycznie, ale nie mogłam się już wycofać. – Wchodzenie po schodach to najlepsze cardio. W moim domu nie ma ich zbyt wiele, więc pomyślałam, że poćwiczę u was – dodałam z czymś, co chyba miało być uśmiechem, ale na pewno wyglądało jak grymas. Boże, co ze mnie za kretynka.
Dante przez chwilę po prostu na mnie patrzył. Byłam pewna, że zaraz rzuci jakimś kąśliwym komentarzem, ale zamiast tego powiedział tylko:
– Okej... – Otworzył drzwi szerzej, jakby to było zupełnie normalne, że ktoś wpada na spontaniczny trening schodowy. – Alexandra dalej nie ma w domu, jeśli to jego właśnie szukasz.
Nie odpowiedziałam nic, tylko weszłam do mieszkania.
– Jasne, Grace, pewnie, rozgość się, przecież nie mam nic innego do roboty – powiedział ironicznie Dante, a ja tylko prychnęłam w odpowiedzi. Zdjęłam buty i bez zaproszenia usiadłam na kanapie, czując, jak frustracja przepełnia mnie z każdą chwilą. Musiałam wyrzucić to z siebie, teraz, zaraz.
– Dlaczego?! – wybuchnęłam, a brunet spojrzał na mnie z uniesioną brwią, czekając, aż dokończę myśl.
– Dlaczego tobie powiedzieli, a mnie nie?! – krzyknęłam, wściekła i rozżalona.
Dante oparł się o framugę drzwi, krzyżując ramiona na piersi, po czym odpowiedział uszczypliwie:
– Właśnie... może dlatego.
– Co? – warknęłam, nie dowierzając, że może mi coś takiego powiedzieć. – Myślisz, że bym nie zrozumiała?! Może byłabym w szoku, ale bym to zrozumiała! A teraz? Jak mam być wyrozumiała, skoro zostałam oszukana i zdradzona?
Słowa wyrwały mi się, zanim zdążyłam nad nimi zapanować. Czułam, że to, co mnie boli najbardziej, to nie fakt, że Stella i Alex są razem, ale to, że ukrywali to przede mną. Przecież byli moimi najbliższymi przyjaciółmi.
Dante milczał przez chwilę, a potem odezwał się spokojniejszym, ale wciąż chłodnym tonem:
– Grace, oni nie chcieli cię zranić. Chodziło o to, że nie wiedzieli, jak ci to powiedzieć. Znasz siebie, reagujesz impulsywnie... a oni mieli prawo się tego bać.
Prychnęłam, krzyżując ręce na piersi.
– Bać się mnie? – zapytałam z niedowierzaniem. – Przecież ja ich kocham! A oni traktują mnie jak kogoś, kogo trzeba unikać. Jakbym była dzieckiem, które nie zrozumie, co się dzieje.
Dante westchnął, podchodząc bliżej. Przez moment wydawało mi się, że chce coś powiedzieć, ale jakby walczył ze sobą. W końcu odezwał się ciszej, mniej uszczypliwie:
– Może nie zauważyłaś, ale im na tobie zależy. A ja... jestem tutaj, bo widocznie potrzebujesz kogoś, kto ci to powie bez owijania w bawełnę.
Spojrzałam na niego, zaskoczona tym wyznaniem. Przez moment milczałam, zastanawiając się nad jego słowami. Może miał rację. Może to wszystko nie było tak proste, jak mi się wydawało.
Oparłam głowę o kanapę i wpatrywałam się w sufit. Dante usiadł obok mnie, nie mówiąc już nic. Nie oczekiwałam, że mnie pocieszy. Tego bym się po nim nie spodziewała. Ale przynajmniej był tutaj.
Dante westchnął ciężko i przetarł dłonią twarz, jakby w końcu zdecydował się powiedzieć coś, co od dawna leżało mu na sercu. Spojrzał na mnie, a jego spojrzenie było znacznie bardziej poważne niż zazwyczaj.
– Grace... – zaczął, zatrzymując się na chwilę, jakby ważył każde słowo. – Nie chciałem być tym, który ci to powie, ale skoro już tu jesteś... Czasami trudno jest cię brać na poważnie. Ty sama pewnie tego nie widzisz, ale wszyscy traktują cię trochę jak taką wieczną małą siostrę. Robisz z igły widły, dramatyzujesz, reagujesz emocjonalnie na wszystko. I to właśnie dlatego Alex i Stella nie wiedzieli, jak się za to zabrać.
Poczułam, jak coś ciężkiego osiada mi na piersi, ale Dante kontynuował, zanim zdążyłam zaprotestować:
– Nie chodziło o to, że chcieli cię oszukać. Po prostu... nie chcieli cię rozpraszać. Wiesz, jak się przejmujesz wszystkimi swoimi egzaminami, studiami... To dla ciebie naprawdę ważne. Alex to rozumie, Stella też. Nie chcieli, żebyś miała na głowie dodatkowe stresy przed tymi ważnymi testami.
Zamilkł na chwilę, wpatrując się w swoje dłonie, a potem dodał, cichszym, bardziej opanowanym głosem:
– I szczerze? Gdybyś wczoraj nie miała w sobie tylu drinków, pewnie sama też byś to zrozumiała. Ale zawsze robisz to samo – reagujesz gwałtownie, zanim zdążysz pomyśleć.
Poczułam, jak cała złość, którą w sobie nosiłam, zaczyna ustępować, ustępując miejsca czemuś znacznie bardziej bolesnemu – wstydowi. Zrobiło mi się gorąco na twarzy, bo wiedziałam, że Dante ma rację. Byłam roztrzepana, impulsywna. Ale to nie znaczyło, że mniej mi zależy na nich. Po prostu... zawsze czułam, że muszę walczyć o swoje miejsce w tej grupie.
– Nie chcieli cię zranić – powtórzył, tym razem delikatniej. – Naprawdę. To nie była żadna zdrada.
Spojrzałam na niego, wciąż walcząc z mieszanką emocji. Dante, jak zwykle, mówił prawdę, choć bolała mnie ona bardziej, niż byłam gotowa przyznać.
– Ale dlaczego ty wiedziałeś? – zapytałam po chwili ciszy, niemal szeptem.
Dante wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste.
– Bo jestem ich przyjacielem. I jestem... spokojniejszy. Wiesz, że Alex zawsze pyta mnie o radę, zanim podejmie decyzję. Ale nawet ja mówiłem im, żeby ci powiedzieli. Po prostu uznali, że nie chcą dokładać ci stresu przed egzaminami z kardiologii. Myśleli, że tak będzie lepiej.
Zamilknęłam, a w mojej głowie zaczynały układać się wszystkie kawałki tej układanki. Może rzeczywiście nie chciałam tego widzieć wcześniej... Może powinnam dać im więcej zrozumienia.
CZYTASZ
The Accidental Match
Romantizm"The Accidental Match" Grace zawsze była chaosem w ruchu - roztrzepana, spontaniczna, z głową w chmurach. Jej życie to niekończąca się lawina zapomnianych terminów, dziwnych pomysłów i zaskakujących zwrotów akcji. Dla kontrastu, jej brat Alex jest s...