30.

1.8K 139 16
                                    

Trzymając Julkę w swoich ramionach poczuł się zmęczony i szczęśliwy. Dochodziła już
ósma wieczorem, a ona spała ufnie wtulona w jego ciało. Nawet teraz nie mógł powstrzymać się od
tego by nie dotknąć dłonią zbłąkanego kosmyka włosów z jej twarzy. Kochał ją. Jak nikogo na
świecie: kochał ją. I choć obiecywał sobie, że już nigdy więcej nie będzie za nią biegał to i tak
zrobił to dzisiaj. I mimo wszystko nie żałował. Nawet jeśli ona wciąż bała się mu zaufać przekona
ją, że jest tego godny. Bo nie pozwoli jej odejść. Niespodziewanie rozbrzmiał dźwięk wibracji
komórki, która zaplątana w jego dżinsy leżała na podłodze. Zaklął cicho starając się jakoś ją
dosięgnąć i wyłączyć, ale Julka i tak się obudziła. Sennie przeciągnęła się sprawiając, że jej piersi
kusząco otarły się o jego tors.
– O Matko, która jest godzina? Musimy się ubrać. Niedługo wróci pani Beata. Nie może nas
tak zastać. Dlaczego mnie nie obudziłeś?
– Spokojnie- uspokajał ją- Chyba nie wejdzie do twojego pokoju bez pukania. A poza tym,
jakby nie patrzeć jesteś dorosłą kobietą i masz prawo robić co chcesz.
– Andrzej, teraz nie czas na to. Ubieraj się- mówiąc to wstała z łóżka narzucając na siebie koc
i podnosząc z ziemi jego ubranie. Potem rzuciła mu je na kolana. Sama zrobiła to samo ze
swoimi rzeczami a potem wyszła z pokoju i zamknęła się w łazience. Gdy wróciła pięć
minut później, była już całkiem ubrana.- Nadal jesteś w łóżku? Chcesz żeby mnie wyrzucili
z mieszkania?
– Przecież możesz zamieszkać ze mną.
– Andrzej...
– Nie, ja nie żartuję.- podniósł się z łóżka do pozycji siedzącej- Chce z tobą zamieszkaćzauważył,
że momentalnie spoważniała.
– Chyba lepiej byłoby gdybyś już sobie poszedł.
– Słucham?
– Niedługo przyjdzie właścicielka mieszkania. Nie chcę mieć problemów.
– Rozumiem. Kiedy się znów spotkamy?- zaczerwieniła się. I to dało mu do myślenia.- Bo się
spotkamy, prawda?
– Andrzej...to co stało się dzisiaj to...nic nie znaczy.
– Jak to nic nie znaczy?- spytał groźnie wstając z łóżka.
– Na Boga, ubierz się albo chociaż zasłoń.- nie zareagował na jej ostatnie słowa.
– Spytałem o coś. Dlaczego powiedziałaś, że to co robiliśmy przed kilkudziesięcioma
minutami jest niczym?
– Bo, bo...bo to między nami niczego nie zmienia. Po prostu: obydwoje tego
potrzebowaliśmy, więc...- prychnął rozdrażniony.
– Więc: co? Postanowiłaś się ze mną przespać?
– Och, daj spokój- siliła się na nonszalancję- Jakoś nie zauważyłam, żebyś zbytnio
protestował.
– Bo myślałem, że wróciłaś do mnie, że chcesz abyśmy znów byli razem, a ty wszystko
bagatelizujesz.
– Po co robić z tego taką aferę? Jejku, przespałam się z tobą i co się stało? Księżyc upadł ci na
głowę?
– Więc z innymi mężczyznami też to robisz? Skoro seks tak mało dla ciebie znaczy?
– Nie obrażaj mnie.- syknęła wściekle mrużąc oczy.
– Przecież sama przed chwilą to powiedziałaś- wytknął jej patrząc w oczy z tą samą złością.
– A ty musiałeś zinterpretować go w tak podły sposób. Wynoś się stąd.
– Więc teraz gdy już zaspokoiłem twoje potrzeby każesz mi się wynosić?
– Po prostu myślałam...- pokręciła tylko głową jakby chciała pozbyć się z głowy jakichś
myśli.
– Ja też myślałem co innego. Ale ty znów zdeptałaś moje uczucia.
– Więc co tu jeszcze robisz? Wynoś się. Tam są drzwi!- krzyknęła pokazując dłonią właściwy
kierunek.- gdy wykrzywił wargi w ironicznym grymasie prawie się popłakała.
– Jasne, w sumie to było miło. Zadzwoń gdybyś jeszcze raz chciała się zabawić...to znaczy
sprawić żeby było miło.
– Nienawidzę cię.- był już przy drzwiach gdy usłyszał te słowa. Biorąc głęboki wdech
odwrócił się przyoblekając na twarz maskę obojętności.
– Świetnie. Podobno to silny afrodyzjak. Pamiętaj o tym co powiedziałem.


Gdy Andrzej wyszedł swobodnie pozwoliła spłynąć łzom. Usiadła na dywanie obejmując rękoma
nogi w myślach jak mantrę powtarzając sobie, że dobrze się stało, że nareszcie ostatecznie ma
powód do tego, żeby nienawidzić Sławińskiego. Tyle, że...nie mogła. Bo to, że ją poniżył, zgnoił i
potraktował jak zwykłą dziwkę po prostu bardzo ją bolało. I choć czuła się gorzko rozczarowana to
jej serce nadal nie mogło wzbudzić w sobie nienawiści czy choćby niechęci. Dlaczego tak bardzo
go kochała? Jak jej serce może być aż tak głuche na głos rozsądku? A przede wszystkim po jaką
cholerę przespała się z nim dzisiaj? Jak mogła dać porwać się pożądaniu jak zwykła
prostytutka...miał rację tak ją traktując. Tyle, że dla niej to nie było bez znaczenia. Znaczyło dużo i
jeszcze więcej. A jeszcze trudniej było udawać, że jest wręcz przeciwnie. Dlaczego miłość może tak
boleć? Gdy te motylki w brzuchu, poczucie euforii, endorfiny...och jak bardzo chciałaby nigdy nie
zwrócić na niego uwagi. Jak bardzo chciałaby nigdy nie iść z Oliwią na tamtą pamiętną imprezę
gdy go poznała. Być może nawet nie spotkałaby go na kampusie uczelni, a nawet jeśli to
zauroczenie jego powierzchownością szybko by jej minęło. Gwałtownym ruchem wytarła z
policzka ślady łez i wstała zdejmując pościel z łóżka, a potem wrzuciła ją do pralki. Dopiero wtedy
wzięła długi prysznic aby pozbyć się resztek zapachu Sławickiego.
Gdy Andrzej tylko wrócił do mieszkania rzucił się na sofę w salonie nie mogąc uporać się z
natrętnymi myślami o Julce. Znów wykorzystała go do własnych celów bawiąc się jego uczuciami.
Sam już nie wiedział co o niej sądził. Była wariatką, pozbawioną głębszych uczuć osobą czy
wyrachowaną kokietką w skórze baranka? Dlaczego do diabła musiała wszystko komplikować?
Przecież przez te kilka ostatnich miesięcy było im ze sobą wspaniale. Julka była czuła, delikatna, a
każdą wolną chwilę gotowa była spędzić tylko z nim. Do czasu tamtego pocałunku z Marią, którego
w ogóle nie było, pomyślał. Na dodatek Kacper wciąż o nią wypytywał. Podczas sobotniego obiadu
rodzice także. A on co miał im powiedzieć? Że ich kryształowa Julia go zostawiła, że gdy tylko
próbuje jej wszystko wyjaśnić zachowuje się nierozsądnie niczym furiatka? Sam nie wiedział,
dlaczego do tej pory to ukrywał. A właściwie to wiedział: po prostu wciąż łudził się, że to tylko
zwykła kłótnia i wrócą do siebie, więc nie ma potrzeby aby kogoś o tym alarmować. Ale
teraz....uśmiechnął się smutno. Teraz wiedział już, że to koniec. Nie powinien łudzić się ani minuty
dłużej. Zwłaszcza po tym co zaszło między nami dzisiaj.
„To co stało się dzisiaj to...nic nie znaczy."
„Po prostu...obydwoje tego potrzebowaliśmy"
Cholera, jak wielką miał ochotę aby ją udusić i zmusić do wycofania tych słów.
„Nienawidzę cię"
„Nienawidzę. Cię"

Zakochany klaun ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz