19.

2.2K 143 13
                                    

Po południu, punktualnie o czternastej, pod akademikiem czekał na nią Andrzej. Ledwie zdążyła
wrócić na czas, bo nie chciała aby podwoził ją Wiktor. I tak wkurzył ją już wystarczająco. Za kogo
on i Sylwia się mają? Za jej zastępczych rodziców czy co?
– Cześć Baranku. Jesteś zła czy mi się wydaje?- powitał ją cmokając w usta.
– Nie, lekko zirytowana.- odparła.- Ale to nic żartego uwagi- dodała widząc, że już chce
spytać o co chodzi.
– Dobrze. W takim razie na pewno poprawię ci nastrój. Wskakuj.
– Co będziemy dziś robić?
– A co byś chciała?
– Hm, nie wiem. Ale mam ochotę się odstresować.
– Wobec tego pojedziemy do mnie i zrobię ci masaż, a potem...
– O nie, dziękuję. Mam lepszy pomysł. W weekendy jest zniżka, chodźmy na łyżwy.
– Co?
– No na lodowisko, pojeździć- tłumaczyła tak jakby mówiła do pięcioletniego dziecka.
– Wiem co to są łyżwy- zirytował się- Ale jednak wolałbym żebyśmy pojechali do mnie.
– I co niby mamy tam robić?- spytała retorycznie- Nie bądź taki, będzie fajnie.- po kilku
minutach, udało jej się go namówić, choć stosował wiele wymówek które Julka szybko
zbywała. Na przykład, że wcale nie muszą mieć łyżew, ale je wypożyczyć, że jeśli nie ma
ochoty to nie będzie jeździł, w końcu, że jeśli nie chce to ona pojedzie sama.
Mimo wszystko Andrzej nadal lekko się boczył. Nie po to umówił się z nią żeby pojeździć na
łyżwach...Dlatego początkowo sztywno przejechał parę razy całe boisko ignorując Julię. Miał
nadzieję, że podjedzie do niego i go przeprosi. Ale nieoczekiwanie zauważył, że w ogóle nie
zwracała na niego uwagi. Zły, postanowił że będzie robić to samo. Aż do momentu, w którym
nieświadomie stanęli sobie na drodze. Dziewczyna za pomocą łyżew zatrzymała się.
– Nadal się boczysz?
– Nie boczę się.- odparł butnie. Roześmiała się łapiąc go za rękę.
– Choć, po tamtej stronie jest o wiele lepiej.- udawał niechętnego, ale nie mógł powstrzymać
się od uśmiechu. Trzymając jej dłoń czuł się jak mały chłopiec, któremu właśnie obiecano
nową zabawkę. Do tego gdy się uśmiechała nie mógł oderwać od niej oczu. Wciąż
próbowała wykonywać bardziej skomplikowane figury, oczywiście z jego pomocą nie
zwracając uwagi na swoje ograniczone możliwości. No i oczywiście na upadki. Andrzej
naliczył ich przynajmniej siedem. Ale ona wcale się tym nie przejmowała. W końcu był już
niemal tak rozbawiony, że przyłączył się do niej. Jako lepszy jeździec pokazał jej parę
ruchów.
– W liceum byłem rezerwowym w hokeju- odpowiedział jej gdy zapytała skąd tak dobrze
jeździ- Te łyżwy trochę różnią się od tych do zwyczajnej jazdy, ale to tak jak z
samochodem: umiesz jeździć mercedesem, to pojedziesz i skodą.
– Wow- odparła- Pewnie łatwiej było ci wyrywać jakieś dziewczyny, co?- spytała ze
śmiechem wciąż robiąc wokół niego nieduże kółka. Złapał ją za rękę pociągając w swoja
stronę.
– Jasne, że tak. One są bardzo podatne na takie rzeczy. Zaraz ci pokażę...- zapowiedział i
zaczął niemal tańczyć z nią na lodzie. Oczywiście w pewnym momencie Julka zepsuła czar
chwili gdy potknęła się i upadła wywracając przy okazji i samego Sławińskiego. Leżąc na
lodzie śmieli się z siebie jednocześnie łapiąc oddech po uciążliwej jeździe.
– Przepraszam, niezła ze mnie niezdara. Nie umiem zbyt dobrze jeździć, ale okropnie to lubię.
Mam nadzieję, że za bardzo nie ucierpiałeś.- zaczął gramolić się z lodu potem pomagając
zrobić to jej.
– Jestem w całości. Już drugi raz przez ciebie upadam. Mam nadzieję, że następnym razem
jeśli już to rzucisz mnie na łóżko.
– Bo popchnę cię jeszcze raz- zapowiedziała z uśmiechem, a potem odjechała udając, że od
niego ucieka. Zaczęli bawić się w berka niczym grupka przebywających tu
kilkunastolatków. W końcu, zmęczeni i zziębnięci, zdjęli wypożyczone łyżwy i je zwrócili.
Potem poszli do znajdującej się niedaleko cukierni na gorącą czekoladę. Z drodze Barańska
śmiała się z jego czerwonych uszu i policzków, choć zapewne wyglądała tak samo.
– Wiesz, było super. Nie spodziewałem się, że tak będzie.
– Wiem, dlatego cię namówiłam. Czasami dobrze jest sobie trochę podokazywać i obudzić w
sobie dziecko- puściła do niego oko upijając łyk parującego płynu. Andrzej nie spuszczał z
niej oczu.- No co?
– Nic- pokręcił głową, bo ona była taka...naturalna i bezpretensjonalna. Niczego nie udawała,
nie poprawiała co chwilę włosów czy zaglądała do torebki w poszukiwaniu błyszczyka lub
lusterka. Wtedy, gdy na podwójną randkę przyszła w zwykłych dżinsach i jakimś topie
pomyślał, że po prostu nie zależało jej na tym aby dobrze wyglądać, bo nic jej nie
obchodził. To właśnie wtedy z powodu urażonego ego pomyślał o tym głupim zakładzie, a
Marcin to podłapał.
– Przecież widzę, że coś ci chodziło po głowie. Chcę wiedzieć co.- spojrzała na niego jakby
chciała przejrzeć go na wskroś.
– No dobra, powiem ci. Myślałem o naszym grupowym wyjściu, no wiesz z Oliwią i
Marcinem. Nieźle ugodziłaś wtedy moją próżność.
– Ach, tak? Dlaczego?- zaciekawiła się
– Bo ubrałaś się tak zwyczajnie. Oliwia zmarnowała pewnie ze dwie godziny na ułożenie
włosów, makijaż i inne zabiegi, a ty wyglądałaś jakbyś przyszła tam dla świętego spokoju.
– Bo trochę tak było- przyznała.
– Więc nie spodobałem ci się od razu?- spytał z takim komicznym niedowierzaniem, że aż się
roześmiała.
– Naprawdę jesteś nieźle zarozumiały. Ale szczerze mówiąc to wydałeś mi się bardzo miły.
Tyle, że od razu wiedziałam, że nie jesteś w moim typie.
– Dlaczego?- drążył.
– Bo raczej nie bywam w takich miejscach jak tamten klub chyba, że namówi mnie Sylwia lub
jak wtedy Oliwia. Poza tym od razu widać, że jesteś pewny siebie, może nawet trochę
arogancki...
– Hej
– Już dobrze, powiedziałam ci, że się trochę pomyliłam z tym pierwszym wrażeniemkłamała,
bo nie zamierzała mu się przyznać, że gdy tylko spojrzała mu w twarz i te szare
oczy, przepadła.- Tak naprawdę, to nie byłam pewna czy wiesz o tej randce. No bo w końcu
Marcin powiedział to Oliwii, a ty nawet słowem się nie zająknąłeś na ten temat.
– Masz rację, wtedy nie wiedziałem- przyznał.- Ale polubiłem cię od początku. Może nie w
ten sposób jak teraz, ale uważałem, że równa z ciebie dziewczyna.
– Ta, jasne. Przecież wiem, że podszedłeś do mnie tylko po to, żeby dać kumplowi pole do
popisu z Oliwią...- urwała przypominając sobie o czymś- Mówiłeś Marcinowi o twoim
pocałunku z nią?
– Nie, bo to nie był żaden pocałunek. To ona cmoknęła mnie tylko w usta gdy wiązałem jej
łańcuszek.
– Zawsze bawią mnie tłumaczenia mężczyzn: to ona mnie pocałowała.
– Bo to prawda.
– Tak? Gdy ja nie chcę żeby ktoś mnie pocałował, to tego nie robi, bo potrafię być asertywna
– No ja raczej nie przywalę dziewczynie w twarz- powiedział z krzywym uśmieszkiem.
Zmrużyła oczy.
– Będziesz mi to wypominał całe życie?- zrobiła krótką pauzę zażenowana swoją gafą. Jakie
całe życie? Przecież w najlepszym wypadku znudzi się nią po kilku miesiącach. Na
szczęście on chyba nie zwrócił na to uwagi.- Zdaje mi się, że już o tym rozmawialiśmy.
– Właśnie. Pamiętasz co ci wtedy powiedziałem?- Julia spojrzała na niego próbując sobie
przypomnieć. Co on wtedy powiedział? No tak, coś w stylu, że jeszcze za to odpokutuje.
Skinęła głową.
– Więc jak mam niby odpokutować?
– Zastanawiam się...- odparł patrząc na nią wymownie znów wzbudzając w niej śmiech. Te
jego erotyczne podteksty wciąż ją bawiły.- Może to ty zrobisz mi masaż, a potem
nasmarujesz olejkiem...- zaczął rozmarzonym tonem zakładając ramiona za głowę i nie
spuszczając z niej wzroku.
– Nie najlepsza ze mnie masażystka- odpowiedziała mu.
– A ja sądzę, że całkiem niezła...
– Życzą sobie państwo coś do jedzenia?- niespodziewanie podeszła do nich kelnerka. Andrzej
momentalnie na nią spojrzał, a potem skinął głową na Julkę. Ta gestem dała mu znak, że nie
ma na nic ochoty.
– Nie, dziękujemy. Czekolada wystarczy.- uśmiechnął się do ślicznej brunetki, a Julka niemal
zazgrzytała zębami ze złości. Przecież ona podeszła do niego specjalnie żeby tylko po to
żeby zagadać. Czy życzą sobie państwo coś do jedzenia, powtórzyła ironicznie w myślach.
Też coś. Jakoś nie zauważyłam, żeby podchodziła do wszystkich stolików i pytała o to
gości, pomyślała Barańska.- Czy aż tak się ze mną nudzisz, że musisz bujać w obłokach?
– Co...? Och, przepraszam. Po prostu zagapiłam się na tamtą kelnerkę.
– Hm, mam nadzieję, że jednak jesteś hetero, ale jeśli nie to w takim razie mogę zgodzić się
na jakiś trójką...- nie dokończył, bo rzuciła w niego serwetką.
– Przestań już wygadywać te głupoty. W dużych ilościach nie są wcale śmieszne.
– Już dobrze moja droga niewinności, nie pozwolę aby twoje uszy skalały takie wizje- choć
bardzo się starała jego słowa połączone z ekspresyjną gestykulacją znów ją rozbawiły. Bo
Andrzej był facetem na którego nie można się gniewać. I na tym polegał cały jego urok.
– Okej, więc porozmawiajmy o czymś poważnym. Ciekawi mnie...
– Nie, nie znalazłem twojej czapki.- prychnęła powstrzymując śmiech.
– Nie chodziło mi o czapkę, ale swoją drogą to naprawdę musisz ją znaleźć. Przez ciebie
muszę nosić kaptur.
– Kupię ci inną,
– Nie, bo tamta była wyjątkowa.
– Tak?- podparł łokcie o stół- Ach, to zapewne twoja czarodziejska czapka dzięki której
możesz rzucać swoje uroki tak?- przypomniał sobie jak żartowała ostatnio, że jest
czarownicą.
– Nie, ale bardzo ją lubię. Nie musisz się obawiać: nadal mam swoją magiczną moc.
Po wyjściu z cukierni rozbawiony Andrzej zauważył, że na rachunku który wręczyła mu kelnerka
był numer telefonu. Szybko uregulował dług, po czym już na zewnątrz przy pierwszej lepszej okazji
wyrzucił go do kosza. Nie chciał, żeby Julka zauważyła cokolwiek.
– Gdzie teraz jedziemy pani prezes?- zażartował nawiązując do faktu, że to ona zawsze niemal
rozkazuje mu gdzieś jechać. Tak jak trzy godziny temu na lodowisko.
– To znaczy: chcę spędzić z tobą jeszcze trochę czasu czy: mam nadzieję, że chcesz już
wracać?- podszedł do niej obejmując ją za kark i całując.
– Sama zinterpretuj co to znaczy- powiedział otwierając jej drzwi do samochodu- Wsiadaj.
Posłusznie spełniła jego polecenie.- Domyślam się, że w twoim pokoju w akademiku jest
smok?- roześmiała się
– Tak, Sylwia nadal jest w mieście.- powiedziała zawieszając głos-...ale o tej porze siedzi
pewnie u swojego chłopaka.
– Żartujesz? Taki smok z kimś się spotyka? Kto to jest? Dinozaur z metrową warstwą skóry
żeby w razie ziejącego ogniem oddechu to przetrzymać?
– Nie kpij z niej. Ona jest w porządku.
– Więc niech nie traktuje mnie jak zarazka. Przecież ona mnie nie znosi.
– Nie przesadzaj. To chcesz wpaść na trochę czy nie?
– Jasne, że tak.- po kilkunastu minutach byli już pod akademikiem. Julka szybko poprosiła o
klucze do swojego pokoju i poinformowała o wizycie gościa. Gdy otwierała drzwi pokoju,
Andrzej mruczał pod nosem.- Jej, nie wiedziałem, że oni tak tu wszystkich pilnują. Nie
udałoby mi się pewnie zostać tu na noc gdybym chciał?- otworzyła drzwi i wepchnęła go do
środka zapalając światło.
– Nie gadaj głupot. To jasne, że muszą dbać o bezpieczeństwo. Przecież gdyby wpuszczali
tutaj byle kogo, mogłoby być nieciekawie. Zrobić ci herbaty albo kawy?
– Nie, chcę żebyś zrobiła mi obiecany masaż- poklepał miejsce obok siebie na tapczanie.
– A ja się chętnie napiję- oznajmiła mu włączając elektryczny czajnik i przygotowując kubek.
Jednocześnie uśmiechała się pod nosem świadoma, że on nie może tego zauważyć. Nagle
poczuła jego ciało tuż za sobą.
– Kiedy wróci sm...to znaczy twoja koleżanka?
– Nie wiem zazwyczaj jest około dziesiątej- albo w ogóle nie wraca na noc, pomyślała Jula,
ale nie zamierzała mówić tego na głos.
– Hm, więc mamy jeszcze prawie pięć godzin...- wymruczał jej gdzieś niedaleko szyi.
Odsunęła się, bo woda właśnie się zagotowała. Uniosła czajnik wlewając jego zawartość do
kubka. Ale on chyba tego nie zauważył, bo znów przysunął się do niej przez co trącił rękę.
W ten sposób część wrzątku oblała jego.
– Jasna cholera!- krzyknął, a rozbawiona Julka mimowolnie powiedziała:
– Teraz chyba odechce ci się tych wszystkich amorów.- patrzyła na jego próby odsunięcia
koszuli od ciała.- Zdejmij ją- poleciła biorąc z szafki jedną bawełnianą ściereczkę i idąc do
łazienki aby zmoczyć ją zimną wodą. Po chwili podała ją Sławińskiemu jednocześnie
odbierając jego koszulę- Masz, przyłóż sobie- dodała już zupełnie poważnie, bo patrząc na
czerwony placek po prawej stronie jego żeber uświadomiła sobie, że jednak dość mocno się
oparzył. Stojąc patrzyła przez chwilę w to miejsce.- Bardzo cię boli?
– Nie- odparł machając lekceważąco dłonią- Ale mogłabyś mi trochę współczuć. Co jeśli
zostanie mi trwały ślad?
– Przestaniesz być już taki doskonały- droczyła się z nim- Lepiej usiądź- rozkazała i znów
poszła do łazienki po trochę zimnej wody. Gdy wróciła z miseczką zobaczyła, że leży na jej
łóżku w swobodnej pozie. Zamknęła szybko drzwi starając się nie gapić w jego klatkę
piersiową, wyrzeźbiony brzuch czy duże bicepsy. Bo naprawdę miał doskonałe ciało. Nigdy
nie widziała u żadnego faceta kaloryfera na zupełnie płaskim brzuchu, choć Wiktor również
był dobrze zbudowany. Tyle, że ostatnim razem widziała go bez koszulki gdy miał jakieś
siedemnaście lat i był nadmiernie wychudzonym nastolatkiem. Odchrząknęła starając się
pozbyć głupich myśli.- Podaj ściereczkę, zmoczę ją jeszcze raz.- Posłusznie spełnił jej
polecenie, odrywając materiał od miejsca oparzenia, ale w pół drogi się zatrzymał. Julka
wyjęła mu ją z dłoni i zamoczyła w chłodnej wodzie. Potem podała mu ją jeszcze raz.-
Trzymaj.- gdy nie wyciągnął ręki spojrzała mu w twarz. Ale najpierw jej oczy same
skierowały się ku gołym ramionom zupełnie bez udziału woli.
– Ty mi ją połóż- powiedział z błyskiem w oku. Zażenowana tym, że dostrzegł jej
zakłopotanie wywołane jego nagością, próbowała beznamiętnie spełnić polecenie. Ale w
ostatniej chwili rzuciła mu ją na brzuch.
– Sam sobie ją połóż- już chciała wstać, ale usłyszała ciche syknięcie. Przecież kilka minut
temu się oparzył, a ona go uderza w zranione miejsce. Zmartwiona szybko chwyciła zimny
okład i położyła we właściwe delikatnie dociskając własną dłonią. Dopiero po kilku
sekundach przenosząc wzrok na jego twarz, ujrzała chytry uśmieszek.
– Ale z ciebie aktor- prychnęła mając ochotę z całej siły uderzyć go w brzuch. Albo rozlać
resztę wrzątku, który został w czajniku. Ograniczyła się jednak do odejścia na sąsiedni
tapczan.
– Hej, gdzie uciekasz? Odrobina golizny naprawdę cię tak przeraża?
– Nic mnie nie przeraża. Martwiłam się o ciebie, a ty sobie kpisz.
– Przepraszam.- odparł, ale i tak widziała ten charakterystyczny błysk w oku. Niezłą miał z
nią polewkę. Już wyobrażała sobie co sobie myśli: ostatnia niewinna na świecie nie może
znieść widoku gołego ciała Pana Idealnego.- Usiądziesz obok mnie? Naprawdę mnie boli.
– No i dobrze ci tak.- powiedziała siadając po turecku z rękami założonymi na piersiach.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniem, aż w końcu Andrzej wstał ze swojego miejsca i
odłożył okład do miski. Potem usiadł obok Julki.
– Nie bądź taka.- przysunął się do niej jeszcze bliżej- Jeśli tak bardzo przeszkadza ci mój
widok, to założę koszulę.
– Najpierw muszę ją wysuszyć żelazkiem- usiłowała wstać, ale on pociągnął ja z powrotem.
– Nie, trzeba. Za jakiś czas sama wyschnie. Bo chyba mogę tak zostać, prawda?
– Jeśli nie będzie ci zimno- odpowiedziała udając, że nie wie o co mu chodzi.
– A co masz tu pochowane kilka par męskich koszul?
– Jasne. Do wyboru, do koloru. Jaką sobie życzysz?
– Flanelową, błękitną.
– Hm, niestety z niebieskich mam tylko taką w motylki, ale chyba takiemu prawdziwemu
mężczyźnie to nie przeszkadza?- zmierzwił jej włosy dłonią gdy wybuchnęła śmiechem.
Starała się odciągnąć jego dłoń.- Przestań, już całkiem mnie roztrzepałeś. Teraz naprawdę
wyglądam jak baran.
– Nie, jak małe śliczne jagniątko.- cmoknął ją w usta by po chwili pogłębić pocałunek.
Próbując przysunąć ją do siebie musiała zmienić pozycję z siedzenia po turecku na klęczącą.
- Masz usta wprost stworzone do całowania.
– Świetny bajer- wyszeptała mu w odpowiedzi. Andrzej przesunął ręką po jej plecach
popychając jeszcze bliżej swojego torsu. Teraz ich górne części ciała niemal się ze sobą
stykały. Gdy poczuła jego dłonie na swoich pośladkach, zakończyła pocałunek. Westchnął.
– Dobrze, już będę grzeczny- Zabrał ręce z tamtej części jej ciała, ale pozostawił je na
biodrach. Julka nie czuła się z tym najlepiej. Gdyby była szczupła, nie przeszkadzałoby jej
to. Ale wiedziała, że małe boczki po bokach raczej nie są najbardziej fortunnym miejscem
do dotykania. Zwłaszcza w porównaniu do jego poprzedniczek z ciałami wygłodzonych
modelek. Pociągnęła więc jego dłonie trochę wyżej nie przerywając pocałunku. Wtedy on
uwięził ręce Julii, kładąc je na swoich plecach. Potem przytrzymał przez chwilę jakby się
obawiał, że może je odsunąć. Ale ona nie miała nawet takiego zamiaru. Cieszyła się, że
zaaranżował wszystko tak, że nie musiała się obawiać kolejnych kpin. Bo z pewnością
zrobiłby to gdyby własnej woli zaczęła go pieścić. Co nie znaczy, że teraz czuła się do tego
zmuszona. Wręcz przeciwnie. Zataczając małe kółka wokół łopatek, czuła przyjemne
skurcze mięśni. Nagle zapragnęła dotknąć jego skóry ustami. Pokryć pocałunkami jego
szyję i ramiona tak jak wcześniej robił to on. Własne pragnienia odrobinę ją przeraziły.
Stopniowo równała oddech odsuwając się od niego.
– Na razie chyba wystarczy- szepnęła nadal wtulona w jego ramię. Poczuła, że to nie był
najlepszy pomysł, żeby spotkali się tutaj tylko we dwójkę. Wewnątrz siebie czuła bolesny
ucisk tłumionego pożądania. Odsunęła się od niego siląc na uśmiech.
– Chcesz mnie chyba wykończyć- odpowiedział jej posłusznie siadając i opierając o swoją
klatkę piersiową.
– Nie boli cię już oparzenie?- spytała próbując się odsunąć. Zobaczyła, że ślad przybrał już
barwę ciemnego różu.
– Nie, nie martw się.- objął ją rękoma tuż pod piersiami.- Trochę udawałem żeby wzbudzić
twoje współczucie.
– Wiedziałam. Lubisz być w centrum uwagi.
– W twoim tak.- odparł, bo prawdę mówiąc trochę dziwiło go to, że Julka sama z siebie nawet
nie dotknęła jego dłoni. Nie, pomyślał. Zrobiła to na lodowisku. Tyle, że miała rękawiczkę.
Zastanawiał się jak ona może to wytrzymywać gdy on niemal musi toczyć ze sobą walkę,
żeby jej nie dotknąć.
– Posłuchamy muzyki?- spytała zmieniając temat. On zrobił to samo kierując się w stronę
lustra, udając, że patrzy na ślad po oparzeniu. Tak naprawdę obserwował całą swoją górną
powierzchnie ciała. Odetchnął z ulgą gdy zobaczył dobrze znane mu wysportowane ciało.
Przecież nie był jakiś nadmiernie napakowany, więc nie mogła jej przeszkadzać zbyt duża
muskulatura. Czyżby w ogóle na nią nie działał? - Tak, nie będziesz miał śladu mój
narcyzie.- uśmiechnął się do niej chwytając spojrzenie w zwierciadle. Była taka śliczna i
młoda. Wyglądała niemal na nastolatkę. Gdy z głośników zaczęła sączyć się powolna i
niezwykle nastrojowa piosenka spytał:
– Zaśpiewasz mi coś?
– Przecież właśnie włączyłam radio- odparła.
– Masz śliczny głos. Gdy usłyszałem cię na jasełkach w przedszkolu i zobaczyłem w tej białej
szacie...wyglądałaś jak anioł. Nie mogłem oderwać od ciebie oczu
– Dziękuję. A właśnie: co u Kacpra? Nie widziałam się z nim przez cały tydzień przez zmianę
godzin pracy.
– Tęsknisz za moim bratem? Mam być zazdrosny?- wzruszyła ramionami
– Bo ja wiem...może za parę lat- roześmiała się wzruszając ramionami na widok jego miny- Nie wiem, w końcu to on jest moim narzeczonym.
– W takim razie kim ja jestem? Bo na pewno nie kochankiem.
– Czy ty naprawdę myślisz tylko o jednym?
– Czekam aż się ugniesz.
– A ja powiedziałam, że nie zamierzam. Więc lepiej pogódź się, że będziesz musiał sam
poradzić sobie ze swoim...problemem.- powiedziała patrząc znacząco na jego rozporek.
Poczuł się odrobinę zażenowany tym, że to zauważyła.
– Proszę, proszę. A jednak nie jesteś taka niewinna.
– Nie, mam internet, telewizję, gazety.
– Więc lubisz pooglądać sobie jakieś gazetki?- podchwycił.
– Tak, pod tapczanem mam masę pornoli. Otwórz to razem pooglądamy.
– A potem wypróbujemy którąś ze stron w praktyce
– Naprawdę nie wiem co ja w tobie widzę.- ofuknęła go, ale mimo to się roześmiała.
– Też lubisz przekomarzać się ze mną i świntuszyć- objął ją za kark i pocałował w szyję-
Przyznaj się.
– Myślę, że pora skończyć ten temat. Miałeś mi opowiedzieć o swoim bracie.- usiedli na
łóżku i Andrzej już na poważnie zaczął mówić dziewczynie o tym, że Kacper próbował
robić naleśniki z pomocą kucharki. Oczywiście nie nadawały się do spożycia, ale on
poświęcił się i zjadł prawie całego. Potem wspomniał o jego tęsknocie za narzeczoną z
przedszkola, ciągłych opowiadaniach i o tym jak pan Juliusz żartuje na temat nagłych chęci
odbioru młodszego brata przez starszego. Julia przyznała jego ojcu rację, bo przecież jako
starszy brat zawsze powinien znaleźć dla niego czas zamiast przesiadywać w swoich
klubach czy barach. W ten sposób znów zaczęli się droczyć. W takiej sytuacji zastała ich
Sylwia, która dzisiaj chyba nie tylko postanowiła nie nocować u chłopaka, ale wrócić grubo
przed czasem. Widząc ich szeroko otworzyła oczy.
– Co wy robicie? Na dodatek na moim tapczanie?!- dodała powodując wybuch śmiechu ich
dwojga. Julka uświadomiła sobie, że rzeczywiście wszystko mogło wyglądać tak jak sądzi
jej przyjaciółka: Andrzej z gołym torsem pochylający się nad nią...Pokręciła głową wstając.
– Nic nie robimy. Po prostu oblałam go wrzątkiem i musiał zdjąć koszulę.
– Nie kłam.- wtrącił się Sławiński- Właśnie szalenie kochaliśmy się dwa razy na twoim łóżku
i zamierzaliśmy to zrobić jeszcze raz.
– On żartuje- skomentowała to Julka. Potem odwróciła się do niego- Przestań już gadać te
głupoty i zakładaj koszulę.- powiedziała głównie dlatego, że wzrok Sylwii też jakoś dziwnie
spoczywał na klatce piersiowej jej chłopaka. Trochę uspokoił ją ten fakt, bo najwyraźniej
nie tylko ona tak na niego reagowała.
– Jeszcze mokra- poskarżył się jak dziecko zakładając ją.
– Trzeba było pozwolić mi wysuszyć. Teraz już za późno. Poza tym, założysz kurtkę to
będzie ci cieplej.
– Już mnie wyganiasz?
– Chyba nie zamierzam patrzeć jak się kłócicie, bo jeszcze może dojść do morderstwa- odpowiedziała
patrząc na minę przyjaciółki.- Spotkamy się jutro. Jeśli chcesz- dodała
prędko
– Jasne, że chcę.- pocałował Julkę w policzek, a potem długo i głośno cmoknął w usta. Nie
mogła powściągnąć uśmiechu widząc jego nadmierną ostentację wobec Sylwii.-
Kolorowych snów, mój Baranku.- stojąc już przy drzwiach dodał:- I tobie też, smoku.

Zakochany klaun ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz