9. Chruściki

165 10 7
                                    

Mamy środę, a ja wchodzę właśnie półprzytomna do szkoły. Moje mięśnie jasno dają w swe znaki, że powinnam była jeszcze dziś zostać w domu i wyzdrowieć do końca, ale Pan od geografii przez czas mojej nieobecności zaczął fundować naszej klasie strasznie długie notatki, a ja nie jestem typem osoby, która kocha przepisywać pięciostronne paragrafy o środowisku przyrodniczym i ludności Europy.

Pociągam lekko nosem i przechodząc obok schowka na miotły, czuję, jak ktoś łapie mnie za kaptur od bluzy i wciąga do ciemnego pomieszczenia, w którym nawet nie widać, gdzie powinno stawiać się nogi, a na dodatek nieznajomy zamyka drzwi. Zanim zdążę krzyknąć, albo zawołać o pomoc, zasłania mi usta ręką, wtedy w jednej sekundzie wszystkie najgorsze scenariusze przychodzą mi na myśl.

Czy tak właśnie wyglądają moje ostatnie chwile życia? W szkolnym schowku na miotły? To zupełnie nie przypomina sposobu, którym chciałam odejść z tego świata, swój pogrzeb planowałam dopiero na starość, zasypiając spokojnie z kotem na kolanach, kiedy ostatni raz wspomnę najpiękniejsze chwile z młodzieńczych lat. Gorzej, jeżeli mój oprawca ma w planie porwać mnie, wywieść do innego kraju i podjąć się handlu ludźmi, a przez to zostanę wykorzystana, a potem zabita. Kiedy uświadamiam sobie, ile możliwych wizji mnie czeka, postanawiam działać. Chwytam po omacku najbliższą miotłę i kijem od niej uderzam w twarz zdezorientowanego napastnika. Korzystając z jego nieuwagi, przemieszczam się do drzwi i kiedy mam już uciec, słyszę, jak mężczyzna przeklina pod nosem, przez spowodowany przeze mnie ból, jednak jego głos jest zbyt znajomy...

Zaczynam jeździć dłonią po ścianie, w poszukiwaniu włącznika światła, a kiedy na niego natrafiam i pomieszczenie zalewa fala światła, wzrokiem natrafiam na Patryka, masującego rękoma obolałą twarz. W jednej chwili, kiedy doszło do mnie, co zrobiłam, podbiegam do niego zmartwiona i odsuwam jego ręce, aby zobaczyć jakie szkody wyrządziłam.

— Boże, bardzo cię przepraszam, myślałam, że jesteś jakimś napastnikiem, albo porywaczem, nie chciałam cię uderzyć! — Zapewniam go przejęta i kiedy brunet prostuje się, nadal przyglądam się jego zaczerwienionej twarzy. — W porządku misiu... — Mamrocze cicho i przeczesuje dłonią zmierzwione włosy.

— Porywacz w naszej szkole? Nie uważasz, że brzmi to trochę paranoicznie? — Dodaje po chwili lekko wkurzony, ale nie mogę się mu dziwić, pomysł z porywaczem lub mordercą w polskiej szkole faktycznie nie brzmi jakoś prawdopodobnie, tym bardziej jeśli jest to placówka na obrzeżach Krakowa. Nie do końca wiem, dlaczego wymyśliłam sobie taki scenariusz, jestem chyba przebodźcowana. — W każdym razie — Mówię po chwili ciszy i ciągnę: — Co robisz w schowku na miotły? Znaczy, wiem, że szukasz już taniego mieszkania na studia, ale nie sądzę, że sprzątaczki pozwoliłyby ci się tu wprowadzić, poza tym, istnieją lepsze oferty — Żartuję i wybucham śmiechem, kiedy mierzy mnie wzrokiem.

— To nie jest zabawne, mam nie mały problem — Brunet przesadnie gestykuluje, dlatego nie mogę wziąć go na poważnie. Patryk ma skłonności do wymachiwania rękoma dookoła siebie, podczas opowiadania czegoś, co wzbudza w nim wiele emocji, nie jestem kąśliwa, ale strasznie mnie to bawi. — Wiem, jesteś strasznie zdesperowany jeśli już zacząłeś tu nocować — Dalej robię sobie z niego żarty i wstrzymuję się od śmiechu.

— Misiu, wiesz, że cię uwielbiam, ale zaczynam tracić cierpliwość, zachowujesz się zupełnie jak ja — Rzuca poirytowany, a ja widząc jego poważny wyraz twarzy, przestaję się śmiać i krzyżuję ramiona. — Dobra, słucham, co się stało? — Pytam.

— Pamiętasz Kingę? Tą, którą przedstawiłem ci na imprezie? — Przytakuję, a on mówi dalej: — Super, okazało się, że brakuje jej kilku klepek. W wielkim skrócie, kiedy byłem w niedzielę na skateparku z Oliwierem, rozproszyła mnie i spadłem przez nią ze schodów, ale nie w tym rzecz. Od poniedziałku wszędzie się za mną wlecze i ciągle mnie przeprasza, na każdym kroku oferując swoją pomoc, jakbym co najmniej był jakimś inwalidą! Zacząłem na przerwach się tu chować, bo to jedyne miejsce, w jakim mnie jeszcze nie dopadła — Zupełnie na serio podchodzi do tematu, jakby chęć pomocy Kingi naprawdę była końcem świata, choć nie jest. Zastanawia mnie tylko, dlaczego ciągle za nim chodzi, ale może po prostu jest uczynna.

FIGLARZ •Oliwier Kałużny•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz