Zdążyłam dotrzeć do holu, kiedy jakieś silne ramiona złapały mnie w talii i pociągnęły w cień marmurowej kolumny. Zaskoczona, obejrzałam się przez ramię, napotykając lodowo-niebieskie spojrzenie lorda. Przysunął mnie bliżej, jakby próbował zamknąć w przestrzeni wyłącznie dla siebie.
- Gdzie byłaś przez ten czas, Pani? - zapytał, a jego głos niósł w sobie dziwnie intensywną nutę. – Zniknęłaś z parkietu i muszę przyznać, że wyczekiwałem twojego powrotu.
- Szukałam mojej przyjaciółki. Poza tym, lordzie, nie powinno pana interesować, gdzie się podziewam ani co robię. Proszę mnie puścić – odparłam stanowczo, usiłując się wyswobodzić.
- Och, ale interesuje mnie to, księżniczko. Bardzo mi się spodobałaś i trudno mi znieść myśl, że ktokolwiek inny mógłby cię dotykać... zwłaszcza książę Glenn – ścisnął mnie mocniej, a jego spojrzenie nabrało niemal mrocznego wyrazu. – Sądzisz, że mogłabyś wybrać dziś jego, a mnie pominąć? To byłby prawdziwy błąd.
- Pan chyba sobie za dużo wyobraził. Proszę, mnie w tej chwili puścić! Takie zachowanie nie będzie tolerowane. - powiedziałam nadal nie dowierzając z jego powagi. Lord nie robiąc sobie nic a nic z moich próśb, nadal starał się zmienić moje postrzeganie na temat jego i jakichkolwiek nas. Chyba sobie żartował, że po takim zachowaniu jeszcze miałabym to rozważać.
- Nie jestem po prostu zachwycony, gdy widzę, że inny mężczyzna trzyma cię w objęciach. Pomyśl tylko, ile spojrzeń na ciebie pada. Jak mógłbym to tolerować, wiedząc, że twoje miejsce powinno być u mojego boku? Mam nadzieję, że wkrótce zobaczysz, że żaden z tych lordów czy książąt nie jest godzien twojej uwagi... poza mną. A jeśli ktoś spróbuje cię ode mnie odciągnąć... nie będzie to miłe spotkanie. - jego ręka poszybowała wyżej do mojej szyi a ja nie mogąc już dłużej go słuchać i tolerować jego zachowania, postanowiłam uderzyć. Złapałam za jego nadgarstki i wykręciłam, a kolanem kopnęłam go prosto w krocze. Charles momentalnie wypuścił mnie z uścisku, zginając się w pół, choć nie przestawał patrzeć na mnie z odurzoną mieszaniną bólu i złości.
- Następnym razem, gdy ktoś Ci mówi, lordzie, że masz go puścić, to masz go puścić. Proszę jak najszybciej opuścić mój pałac. W przeciwnym razie pomoże Panu moja straż. - oświadczyłam i minęłam lorda, który nadal zginał się z bólu. Niestety nie chciał odpuścić i gdy tylko odwróciłam się do niego plecami, ten skoczył w moim kierunku i oplótł mnie ramionami.
- Powiem to jeszcze raz księżniczko... Nie jestem kimś, kto łatwo odpuszcza. Jeśli coś sobie postanowię, zrobię wszystko, by to osiągnąć. Pamiętaj o tym, gdy będziesz rozmawiać z innymi. - zasyczał do mojego ucha. Próbowałam się mu wyrwać, ale on już wiedział na co mnie stać, dlatego mocno mnie trzymał. - A teraz, wróćmy ładnie na parkiet, zatańczymy ze sobą i grzecznie pójdziemy do królowej, abyś mogła przedstawić jej swojego wybranka na męża. Naprawdę mi na Tobie zależy, jesteś taką piękną syrenką... - zamarłam, kiedy poczułam usta lorda na mojej szyi. A wtedy zza kolumny wyłonił się książę Glenn, z wściekłością w oczach.
– Proszę natychmiast puścić księżniczkę i usunąć się – powiedział, jego głos był spokojny, ale lodowaty. Nawet przez chwilę nie spuścił wzroku z dłoni lorda.. – Ośmieszasz się, Charles.
Lord obrócił mnie twarzą do siebie i spojrzał mi w oczy.
– Ta rozmowa się jeszcze nie skończyła, księżniczko – wysyczał, puszczając mnie i pospiesznie odchodząc, na co książę w sekundę pokonał dzielący nas dystans i nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Wszystko w porządku?
Wciąż odczuwając napięcie i szok, odpowiedziałam, że tak, Jego ręka na mojej, pełna troski i pewności, dodawała mi otuchy i wparcia. Zachowanie lorda było niedopuszczalne, więc gdy tylko spotkałam strażnika, kazałam znaleźć im lorda i wyprowadzić z mojego pałacu w trybie natychmiastowym. Nadal lekko zestresowana, próbowałam się uspokoić i głęboko odetchnąć, co dobrze zauważył książę.
CZYTASZ
Dwie Korony
FantasyLotta uratowała swojego młodszego brata przed schwytaniem przez ludzi. Oddała siebie za niego. Teraz jest przetrzymywana w szklanej klatce napełnionej wodą. Nie może się wydostać, często traci przytomność a gdy się budzi, widzi jego, tajemniczego m...