Are
Byłem na wzgórzu, które zdawało się unosić ponad horyzontem nieskończonej wody. Wokół niego rozciągał się ocean, spokojny i bezkresny, błyszczący w złotawym świetle poranka. Powietrze było łagodne, ciepłe, a delikatny wiatr targał pojedyncze źdźbła trawy, które porastały zbocza. Wszystko wydawało się nierealne, jakby zanurzone w cichym, sennym bezruchu.
Na szczycie wzgórza stała ona.
Jej postać z początku była ledwo widoczna, jak zjawa z odległej krainy, ale im dłużej na nią patrzyłem, tym wyraźniejsza się stawała. Miała długie, ciemne włosy, które falowały na wietrze, a jej szata lśniła, jakby była utkanym z wody materiałem. Twarz miała delikatną, lecz pełną wyrazu, emanującą tajemnicą i spokojem.
Nasze spojrzenia się spotkały. Jej oczy, głębokie jak najpiękniejsze morskie głębiny, odbijające szmaragdowe światło, wpatrywały się we mnie z czułością, jakby od zawsze mnie znała.
W tym momencie poczułem, jak moje serce przyspiesza, a w klatce piersiowej pojawia się dziwne napięcie - jakby jakaś dawno zapomniana tęsknota wybudziła się z uśpienia.
Kobieta, nie mówiąc ani słowa, zaczęła do mnie biec. Biegła lekko, niemal unosząc się nad ziemią, a jej ruchy były pełne gracji, jakby była częścią tego świata, utkanej z wiatru i wody.
Stałem nieruchomo, sparaliżowany jej obecnością, jednak moja dłoń, niemal instynktownie, wyciągnęła się ku niej.
Z każdą chwilą była coraz bliżej, aż w końcu byliśmy o krok od siebie. Jej dłoń była tuż przy mojej - delikatna, smukła, wyciągnięta w moją stronę, jakby to jedno dotknięcie mogło złączyć nasze dusze. Palce niemal ze sobą zetknęliśmy, a powietrze wokół zadrżało w oczekiwaniu.
Ale w tej samej chwili, tuż przed tym, gdy miały się spotkać, nagle się wybudziłem.
Moja dłoń unosiła się w powietrzu, pusta, jakby nadal pragnęła dotknąć czegoś, czego już nie było.
*
To już piąty raz w tym miesiącu, kiedy przyśniła mi się ta nieznajoma, najpiękniejsza kobieta.
Podciągnąłem się na rękach na łóżku i usiadłem. Odetchnąłem głęboko.
Gdy o niej śnie, nigdy nie rozumiem swoich uczuć. Serce zawsze ściska mi się boleśnie, jakby za czymś tęskniło. Ale przecież nie znam tej kobiety. Nigdy jej nie widziałem. Nie poznałem. Na balach w królestwie też nigdy jej nie było.
Zauważyłbym.
Rozsmarowałem kark dłonią i powoli wstałem.
Dzisiaj miałem sporo zaplanowanych zajęć, począwszy od porannego biegu z Ronanem, spotkanie z ojcem przy śniadaniu czy przejażdżkę konną. Wieczorem oczywiście znowu zamierzałem udać się do biblioteki i poszukać jakąkolwiek informację, która może zbliży mnie do odpowiedzi - czemu śnie o kobiecie, której nigdy nie widziałem, a czuję jakbym ją od zawsze znał.
Ubrałem się na sportowo, po czym zbiegłem po schodach i szybko dotarłem do głównej sali, gdzie czekał już na mnie Ronan.
Mój przyjaciel był wysoki, wyróżniał się smukłą, ale wyraźnie umięśnioną sylwetką, jakby każde włókno jego ciała było wytrenowane do perfekcji. Jego blond włosy miały złoty odcień, opadając na czoło dodawały mu młodzieńczego uroku.
Ronan był zwinny i szybki, jego sylwetka przypominała raczej łowcę niż wojownika.
Jego niebieskie oczy, jasne jak czyste, bezchmurne niebo, od razu przyciągały uwagę. Zawsze emanowały ciepłem i łagodnym uśmiechem, a kiedy żartował, nabierały figlarnego błysku. Twarz Ronana, z wyraźnymi rysami, lekko opaloną skórą i kilkudniowym zarostem, nadawała mu wygląd przyjaciela, na którym można polegać - zawsze gotowego do akcji, ale z nieustającą wesołością i luzem, który zarażał wszystkich wokół.
CZYTASZ
Dwie Korony
FantasyLotta uratowała swojego młodszego brata przed schwytaniem przez ludzi. Oddała siebie za niego. Teraz jest przetrzymywana w szklanej klatce napełnionej wodą. Nie może się wydostać, często traci przytomność a gdy się budzi, widzi jego, tajemniczego m...