Rozdział 10.

10.2K 1K 212
                                    

ARIELLE

Lista rzeczy do wykonania:

1. Nauczyć się odmawiać.

2. Gdy pocałuje cię jakiś nieznajomy chłopak, patrz punkt pierwszy.

3. Nie zapominaj zabierać ze sobą gazu pieprzowego.

Serce waliło mi w piersi jak szalone, gdy maszerowałam u boku ciemnowłosego. Przez pierwsze pięć sekund pozwoliłam mu trzymać się za rękę, ale gdy tylko chłodny podmuch wiatru musnął mi twarz, chłodząc moje przegrzane neurony, natychmiast cofnęłam dłoń i wcisnęłam pięści w kieszenie marynarki, która stanowiła część mundurka.

Nie powinnam z nim nigdzie iść. Praktycznie nic o nim nie wiedziałam, a fakt, że znaleźliśmy się poza terenem uniwersytetu, nie napawał mnie optymizmem. Prawdę mówiąc... zapomniałam, jak miał na imię, co wydawało się wręcz niedorzeczne, biorąc pod uwagę, że wiedział o mnie tak wiele rzeczy. A może tylko udawał, że wie, wykorzystując tylko własne spostrzeżenia i obserwacje? Czy gdyby tak było, wiedziałby, gdzie jestem? Jaki jest mój numer telefonu? Kontakt mailowy?

Gdy na niego zerkałam, nie wyglądał na jednego z tych niebezpiecznych gości, jednak z tyłu głowy przypomniałam sobie reportaż o Tedzie Bundym, w którym wspomniano, że swoim ofiarom wydawał się szarmancki i bezbronny przez to, że zakładał sztuczny gips na dłoń.

– Wiesz... – Zatrzymałam się w półkroku. – Ja... – Wyrzuciłam kciuk za siebie. – Mam jeszcze zajęcia i muszę na nie wrócić.

Zwrócił głowę w moją stronę, unosząc przy tym brwi, jednak wyraz jego twarzy pozostał nieczytelny. Cień uśmiechu mignął w kąciku jego ust. Stanął naprzeciwko mnie, jakby odgradzał mi drogę ucieczki i wcisnął dłonie w kieszenie skórzanej kurtki.

Serce podeszło mi do gardła, gdy lustrował mnie kalkulującym wzrokiem. Poczułam się, jakbym nagle została przypięta do wykrywacza kłamstw, a każdy mój nerwowy ruch mógł mnie zdradzić.

– Znów próbujesz mnie zbyć? – zapytał spokojnie, jakby już przejrzał moją wymówkę. – Sprawdziłem twój plan, zajęcia skończyłaś dokładnie godzinę temu.

Pieprzone plany online...

– Bo to zajęcia dodatkowe, jestem członkiem koła studenckiego – mruknęłam, próbując ukryć zdenerwowanie.

Zaśmiał się cicho, odrzucając przy tym głowę w tył. Nie potrafiłam oderwać wzroku od sposobu, w jaki jego ciemne włosy rozwiały się na wietrze. Gdy znów na mnie spojrzał, naparł zębami na dolną wargę, odsłaniając przy tym szereg białych zębów.

– Arielle... – Zerknął na mnie wyraźnie rozbawiony. – Nie sprzedawaj mi gówna. Po prostu powiedz mi prawdę.

Oddech sam wypadł mi z ust.

– Dobra... – Przesunęłam językiem do górnej partii ust. – Może i nie należę do żadnego kółka, ale nie chcę z tobą nigdzie iść.

Rozłożył ramiona, jakby było mu wszystko jedno.

– Nie zatrzymuję cię. – Jego głos skrywał za sobą nutę czegoś, czego nie potrafiłam rozgryźć.

– I nie będziesz mnie już śledził? – Uniosłam pytająco brwi.

Jego oczy zmrużyły się z rozbawienia.

– Czy ty się mnie boisz?

Coś w jego tonie sprawiło, że przełknęłam ślinę. Powstrzymałam chęć cofnięcia się o krok, nieufna wobec jego spojrzenia i sposobu, w jaki wydawał się tak spokojny, swobodny i... opanowany, podczas gdy każdy centymetr mojego ciała krzyczał, by się wycofać.

White Lies +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz