Rozdział 7

15.2K 1.2K 185
                                    

PHOENIX

Utkwiłem wzrok w przeszkloną ścianę z widokiem na panoramę miasta. Ani jedno słowo nie zarejestrowało się w moim umyśle, od kiedy tylko przyszedłem do pracy. Działałem raczej mechanicznie. Moje myśli były daleko stąd, zamrożone we wspomnieniach minionej nocy.

            Arielle...

            Sposób, w jaki jej imię wybrzmiewało w mojej głowie, sprawił, że kącik moich ust delikatnie drgnął. Zupełnie nieświadomie wdarła mi się pod skórę w sposób, w jaki nikt wcześniej tego nie dokonał. Ta dziewczyna była magnetyczna, przyciągała mnie swoim wdziękiem i... tajemniczością.

            Nie potrafiłem pozbyć się jej obrazu z głowy, tych delikatnych, koreańskich rys twarzy, sposobu, w jaki jej migdałowe, łaniowate oczy migotały mieszanką pewności siebie i wrażliwości. Pełne usta muśnięte błyszczykiem, wydawały się takie miękkie i... pyszne. Długie, czarne włosy, pięknie oprawiające jej twarz.

Jej uroda była nieziemska, nie dało się przejść obok niej obojętnie. Ruchy jej ciała, gdy poruszała się płynnie i hipnotycznie na scenie, jakby kontrolowała absolutnie każdy centymetr przestrzeni wokół siebie.

            To subtelne napięcie między nami, sposób, w jaki jej usta drgały, gdy udawała, że wcale nie jest zainteresowana. Ale była. Wiedziałem, że była. Pragnęła być zauważona, nie tylko tam, w klubie.

            Czułem się zaintrygowany i kompletnie oczarowany myślą o rozwikłaniu jej sekretów.

            Choć chciałem zatracić się w myślach o dziewczynie, coś mrocznego przegryzało się przez warstwę przyjemnych wspomnień.

            Bransoletka.

            Niewinność w spojrzeniu Ace'a, gdy pokazał mi ten, wydawałoby się, że nic nie znaczący drobiazg, natychmiast przywróciła mnie do rzeczywistości. Uśmiech w sekundę zgasł na mojej twarzy.

            Transmisja na żywo. Ciemny pokój. Mężczyzna w masce królika. Chłopiec przywiązany do metalowego stołu.

            Mój żołądek skręcił się z nerwów, gdy stopklatki natychmiast zawładnęły moimi szarymi komórkami. Zamaskowała postać górowała nad dzieckiem, stojąc tak, jakby czekał, aż ktoś go zauważy.

            Czekał, aż to ja go zauważę.

            Miałem wrażenie, że jego oczy patrzyły wprost na mnie przez ekran, rzucając mi wyzwanie, bym coś zrobił. Cokolwiek.

            Ten zniekształcony głos rozbrzmiewał mi w uszach.

            Wiem, że na to patrzysz...

            Dreszcz przebiegł mi po skórze, aż otrząsnąłem się z wcześniejszej mgły rozproszenia. To już nie była gra. Ktoś najwyraźniej próbował mnie nastraszyć, ale celując w moją rodzinę, przekroczył pieprzoną granicę.

            Nie mogłem pozwolić sobie na nieostrożność. Nie, gdy w grę wchodził Ace.

            Być może dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego Seth tak bardzo chronił wizerunku swoich dzieci. Nie pozwalał nawet na to, by Beverly, tak aktywna w mediach społecznościowych, wstawiała gdziekolwiek twarz Nico, Leviego czy Cassiana.

            A jeśli tamci byli gotowi, by posunąć się tak daleko, nie sposób było przewidzieć, co zrobią, by odepchnąć mnie od próby rozszyfrowania ich tajemnicy.

            Jeśli myśleli, że to wystarczy, bym zrezygnował, to grubo się pomylili.

            Weszli w konflikt z nieodpowiednią osobą.

White Lies +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz