Teatrzyk

11 3 0
                                    

Daisy

Pieprzona Lilianna Hamilton wkroczyła swoim pewnym siebie krokiem do pomieszczenia. Od razu wstrzymałam powietrze. Teatrzyk za chwilę się zacznie. Niestety ja będę jego częścią. Za nią stała Pani Stone.

- Dziecko! - krzyknęła z udawaną troską w głosie, podbiegając do kozetki. - Matko Boska, jak to się stało?! - kręciła moją twarzą na różne strony, sprawdzając czy nie mam jakiegoś zbędnego zadrapania.

- Pani córka omdlała. Miała niskie ciśnienie tętna w krwi - dodała pielęgniarka, podchodząc. Moja rodzicielka się wyprostowała i zerknęła kątem oka na Gabriela. Jej źrenice nagle się rozszerzyły, a z jej twarzy można było zauważyć, że jej pewność siebie lekko uleciała. 

- To jego wina prawda, Daisy? - zapytała się mnie matka, łagodzącym tonem, wskazując na niego. - Definitywnie, co jej zrobiłeś, co? Moja biedna córeczka. - zapłakała, przykładając dłoń do ust.

- Pani Hamilton, Gabriel zaopiekował się Daisy, proszę go nie oskarżać, cały czas chciał ją pilnować, prosił mnie czy może tu zostać - tłumaczyła dyrektorka, marszcząc brwi i w tym samym czasie, położyła rękę na jego ramieniu.

 Przymknęłam oczy, uświadamiając sobie jak pogorszyła sprawę.

- Co, proszę?! - rozłoszczona Lilianna tym razem dłoń położyła na klatce piersiowej. - Nie życzę sobie, żeby jakiś tam Gabriel siedział przy mojej córce - pokazała na mnie palcem, akcentując ostatnie słowo. - Ona sama umie sobie poradzić, nie potrzebuje jakiegoś tam pożal się Boże chłopca. 

- Pani Lilianno, proszę się uspokoić, nie zamierzałem... - zaczął Włoch, ale tamta nie dała mu dokończyć.

- To jeszcze dziecko! Jeszcze w takim stanie! - zapłakała po raz kolejny. Przewróciłam oczami ze zirytowania. Mogła iść na aktorkę, idealnie by się spisała.

- Chodź Daisy, idziemy - pomogła mi wstać. - Wybaczę szkole tę sytuację, ale nie może się ona powtórzyć - dodała, zwracając się do Pani Stone. Dyrektorka westchnęła i kiwnęła głową. Rodzice współpracowali z moją placówką, czym Lily znów musiała się pochwalić.

- Oczywiście, to się nie powtórzy - widać było, że była zmęczona moją mamą, ona zawsze tak reagowała. Nie potrzebnie dramatyzowała. Zawsze musiała pokazać jak niesamowitą jest matką. Dodatkowo wybierała sobie na kim się wyżyje. Padło na Gabriela. 

Popatrzyłam się na niego ostatni raz przepraszającym wzrokiem, a on jedynie wzruszył ramionami i mrugnął do mnie. Uniosłam brew z rozbawienia i udałam się za matką, żegnając się wcześniej z dyrektorką. Poszłam jeszcze do szafki, bo swoje rzeczy. 

Weszłam do auta i oparłam głowę o szybę. Teraz będzie kulminacyjny moment.

- Coś ty sobie myślała? - westchnęła, kręcąc głową z politowaniem. - Dobrze, że mnie nie było w klinice. Teatrzyk odstawiłaś - wypuściła powietrze z haustem.

Odstawiłam teatrzyk. 

Ciekawe.

- Daisy, coraz bardziej mnie niepokoisz, musisz chodzić do szkoły i co? Wiesz, że nie możesz jej opuszczać, a tu takie coś, opanuj się dziecko - powiedziała zdenerwowana. - Razem z ojcem zamierzamy Ci oddać firmę, jak ty sobie poradzisz, jak ostatnio jesteś dziwnie nierozgarnięta.

- Mamo, to jednorazowa sytuacja, przecież nic się nie stało - tłumaczyłam spokojnie, by jeszcze bardziej jej nie wkurzyć.

- Stało się! - oderwała na chwilę dłonie od kierownicy. - Jak następnym razem się to powtórzy, będę musiała przejść do kolejnych kroków, tego chyba nie chcesz? - pokiwałam twierdząco głową.

Hope for a better tomorrowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz