Wyjątkowy

31 5 7
                                    


Gabriel


Siedzę, szkicując salę muzyczną i słuchając mojej playlisty. Czekam na wiadomość od Daisy, miała mi wysłać adres. Muszę jakoś się dowiedzieć odpowiedzi, ma u mnie dług. Wykonałem jej prośbę i w miarę możliwości nauczyłem się jej notatek.

 Usłyszałem głośny trzask. Zmarszczyłem brwi i zdjąłem słuchawki, tata jeszcze był w domu, miał dzisiaj wreszcie iść do kancelarii. Ostatnio wariował w różnych miejscach z wujkiem Riccardem. 

Nie wiem czy ma to coś wspólnego z matką, czy to po prostu kryzys wieku średniego.

Pewnie to i to.

Zszedłem na parter i spotkałem Damiena sprzątającego rozbite szkło. 

- Wszystko w porządku? - zapytałem zmartwiony, wchodząc do kuchni.

Odwrócił głowę w moją stronę, a potem dokończył sprzątanie.

- Tyle rzeczy mam na głowie, że szkoda gadać, nie będzie mnie do wieczora, muszę nadrobić zaległości - odparł omijając to, że każdej nocy, gdy wracał pijany do domu, opiekowałem się nim. - Zrób sobie... - przerwał, robiąc skrzywioną minę. - A co ja tam będę Ci mówił, jesteś dorosły, poradzisz sobie - uśmiechnął się do mnie wypił prawdopodobnie kawę do końca i chwycił płaszcz.

- Tato, na pewno wszystko okej? - zapytałem powoli drapiąc się po karku. - Te ostatnie wydarzenia nie miały coś wspólnego z mamą? - dokończyłem.

Przybrał poważny wyraz twarzy.

- Nie, musiałem po prostu odreagować, mam dużo pracy - przytaknął, wyraźnie kłamał. - Do wieczora, Gabriel - poczochrał moje włosy i wyszedł z domu.

Świetnie, po prostu super, niesamowicie.

Mogłem z niego coś wyciągnąć wcześniej, wtedy by powiedział.

Ale czemu w ogóle coś przede mną coś ukrywa? Jeżeli ma to związek z Luną, mam prawo wiedzieć.

Zrobiłem sobie kawę aż zadzwonił dzwonek do drzwi.

Zdziwiony zajrzałem przez judasza. Otworzyłem drzwi.

- Dzień dobry, Gabrysiu! - krzyknął od razu Jasper, przez co się wzdrygnąłem.

- Co na śniadanko przyszliście? - zapytałem z lekkim uśmieszkiem.

- No tak, tylko widać, że aniołek nas nie ugości - weszła Katie do kuchni i zaczęła robić naleśniki. - Nic tu nie ma - dopowiedziała. Connor i Jasper rozłożyli się na kanapach jak żaba na liściu, a Abigail zaglądała do lodówki.

- Wchodzicie sobie do mojego domu jak do swojego i żadnego przywitania ani nic - popatrzyli na mnie i prawie równocześnie wzruszyli ramionami. - Suń dupę - powiedziałem do Jaspera załamując się ich kulturą. 

- A może jakieś, proszę, księciu - odpowiedział.

- Nie doczekasz się - przesunąłem go jednym ruchem i usiadłem na sofie.

- Przypominam, że załatwiłem twojemu kwiatuszkowi robotę - zeskanował mnie wzrokiem z udawaną wyższością. - Było to strasznie ciężkie zadanie, ale się udało - otarł niewidzialny pot z czoła.

- Czemu wcześniej nie mówiłeś? - szturchnąłem go lekko w ramię. - Już myślałem, że się nie uda.

- Ja bym czegoś nie załatwił? - przemówił z uniesioną brwią i kącikiem ust. - Nie musisz dziękować - machnął obojętnie ręką. Zaśmiałem się i uniosłem oczy do samej góry.

Hope for a better tomorrowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz