[18] Pan Domen [Gospod Domen]

16 4 0
                                    

- Gospod Domen... - mówię, gdy wstaję z ławki.

- Witam, Veronika.

Zamarłam. Nigdy nie słyszałam, żeby mówił po polsku, więc jestem w szoku. Zawsze twierdził, że nie będzie uczył się tego języka, tymczasem widzę, że konwersacja potoczy się nieco inaczej.

- Dlaczego nie zostałaś w Słowenii? - pyta, pozostając przy furtce. - Mogliśmy porozmawiać.

- Pilne sprawy mnie tu sprowadziły - oznajmiam, próbując jakoś ominąć fakt, że przyjechałam przekonywać babcię do zeznań.

- Wielka szkoda - kładzie dłoń na piersi. - Miałem nadzieję na wyjaśnienie nieporozumień, które zaszły.

- Myślę, że nie trzeba nic wyjaśniać.

Serce wali mi jak szalone, mam tylko nadzieję, że tego po mnie nie widać. Często bywałam w stresowych sytuacjach, uczyłam się ukrywać emocje do ostatniej chwili i teraz wszelkie moje siły skupiają się na beznamiętnym wzroku i głosie.

- Oboje wiemy, że to nie prawda - stwierdza, uśmiechając się półgębkiem.

Jego postawa wydaje się być spokojna, mimo to utrzymuję od niego dystans trzech metrów, by zapobiec katastrofie.

- Nie szukam kłopotów.

- Na to już za późno, odkąd weszłaś z butami do mojego gabinetu - zauważa, na co przełykam ślinę. - Co znalazłaś?

- Nic, bo mnie tam nie było.

- Rodzice nie uczyli, by nie kłamać? - usłyszałam w jego głosie kpinę.

- Jak pan śmie o nich wspominać? - mówię z wyraźnym oburzeniem.

- Nie denerwujmy się jeszcze - prosi, choć widzę jak go to bawi. - Na to przyjdzie czas.

Ostatnie czego dzisiaj chciałam, to stanąć nim twarzą w twarz. Nie jestem gotowa na tą rozmowę, jednak los jak zwykle testuje mnie na całego. Muszę wziąć się w garść, od tej konfrontacji zależy dalszy ciąg wydarzeń. Jednak jedno jest pewne - ja się nie poddam.

- Skąd pan zna mój język? - pytam.

- Myślisz, że dwadzieścia trzy lata małżeństwa z Polką nie nauczyły mnie języka polskiego? - dziwi się na moje pytanie.

- Nigdy nie rozmawiał pan z nami po polsku - zauważam.

- Lubię zaskakiwać - uśmiecha się, widzę jego podobieństwo z Bojanem, przez co dostaję ciarek.

- Po co pan przyjechał?

- Już mówiłem - podchodzi bliżej, ale robię krok do tyłu. - Wyjaśnić sobie z Tobą i Bojanem jedną kwestię.

- Bojana niech pan zostawi w spokoju, jego to nie dotyczy - mówię stanowczo.

W tym momencie otwierają się drzwi domu. Robię jeden głupi błąd i wyglądam przez ramię, by zobaczyć Bojana, który jak tylko zauważa swojego ojca, doznaje szoku, ale jeszcze większe zaskoczenie widzę po nim, gdy dzieje się coś, czego nie byłam w stanie przewidzieć w tym momencie. Czuję rękę, owijającą się wokół mojej szyi, która ciągnie mnie do tyłu i z dala od mojego chłopaka. Bojan chce od razu pobiec do mnie i mnie uratować, ale po sekundzie staje jak wryty, robiąc wielkie oczy. Zimny metal dotyka mojej skroni, powodując wzrastającą adrenalinę w moim ciele. Ból ścisku ręki na mojej szyi już tak nie boli, kiedy wiem, że coś gorszego mi zagraża.

Babcia wychodzi w próg drzwi i prawie dostaje zawału, gdy widzi tą scenę. Bojan trzyma ją z daleka, by nie zrobiła żadnego gwałtownego ruchu. Z każdą chwilą napięcie rośnie. Próbuję zachować zimną krew, by nie panikowali.

Przysięgasz? | [Bojan Cvjeticanin] by CHARLIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz