Capitolo quindici

11 3 0
                                    

Kiedyś powiedzieli mi, że nie mam żadnych problemów, a jeżeli jakieś rzeczywiście się znajdą, to nie są aż tak poważne jak problemy dorosłych. Byłam naiwna, ale im w to uwierzyłam, choć sama byłam już dorosła.

To dlatego tak naprawdę nigdy nie pojawiłam się na terapii. W końcu w czym mieliby mi pomóc, skoro nie miałam żadnych problemów?

Moi rodzice zdawali się mieć wszystko pod kontrolą. Opłacali każda z sesji, jednak nie wiedzieli, że na żadnej się nie pojawiłam. Płaciłam tej kobiecie za to, żeby o niczym im nie powiedziała, a ona za każdą sumę grzecznie trzymała język za zębami.

Przyjaciele o niczym nie wiedzieli i miałam nadzieję, że nigdy niczego nie odkryją, ale wtedy pojawiła się Savini. I tak jak on, zepsuła wszystko. Gdyby wtedy nie znalazła mnie w tej pieprzonej łazience... wszystko byłoby prostsze.

Każdy kolejny kłopot stawał się poważniejszy od poprzedniego. Cała reszta zdawała się już błahymi drobnostkami.

Niegdyś uwielbiałam śnić. Sen zabierał ze sobą wszystko i pozwalał przeżywać całe moje życie od nowa, w sposoby o jakich nawet nie marzyłam. W tamtym świecie nie istniały problemy. Ich słowniki pod literą „P" nie posiadały takiego wyrazu. Został pominięty i o mój Boże, ile ja bym dała żeby zniknął na zawsze.

Gdy zamykałam oczy wyobraźnia przenosiła mnie w najróżniejsze miejsca. Jednak po jakimś czasie przestała działać i nawet sen nie zabierał ode mnie bólu. Wręcz przeciwnie, przynosił jeszcze większy.

Dwa lata temu po raz pierwszy w moich dłoniach znalazła się srebrna zapalniczka. Wtedy wydałam na nią wszystkie zaoszczędzone pieniądze, które zbierałam po kątach. Chciałam mieć coś specjalnego. Od siebie. Dlatego nie korzystałam z karty ojca, nie chciałam żeby widział każdy jeden rachunek. Nie chciałam żeby o czymkolwiek się dowiedział.

Nigdy wcześniej nie paliłam i jeszcze wtedy nie miałam takiego zamiaru.

Zasłoniłam zasłony, zgasiłam światło i usiadłam na podłodze, swoimi plecami blokując drzwi. Pamiętam, że padał wtedy deszcz. Odpaliłam zapalniczkę i długo wpatrywałam się w jej płomień. A później przejechałam nim po nagiej skórze. Robiłam to jak zahipnotyzowana. Ogień przyciągał mnie do siebie za każdym razem gdy rozświetlał ciemność. Przeganiał demony przynosząc światło.

Każdego dnia wymagano ode mnie bym przestała w końcu wyolbrzymiać i zajęła się sprawami, które są istotne. Według nich byłam, jestem i będę niewystarczająca, bo nawet jeśli daję z siebie sto procent, oni i tak będą liczyli na więcej. Tylko czy więcej niż maksimum jest możliwe?

Codziennie widzę, jak mój organizm się wypala. I może czasami udawałam ślepą, ale to nigdy mi nie umknęło. Spałam wystarczająco, a dalej byłam zmęczona. Pracowałam ostrożnie, a dalej popełniałam głupie błędy. Starałam się pielęgnować wszystkie relacje, ale im bardziej się starałam, tym bardziej się oddalałam.

Naprawdę nie chciałam żyć. Wszystko dookoła coraz bardziej mnie przerastało. Jeszcze do niedawna potrafiłam odreagować, ale skończyły mi się łzy. I krew powoli też się kończyła. Sama ją z siebie wysysałam.

Niedługo moja dusza też miała zniknąć, byłam już o krok, ale stchórzyłam. Pokazałam światu, że dalej to on ma nade mną kontrolę, bo ja wciąż nie jestem sobie w stanie poradzić z własnym życiem. Mój umysł wiedział. Wiedział wszystko i to bardzo dokładnie, ale serce nie było na to gotowe.

„To przez co przeszłaś sprawiło, że teraz jesteś silniejsza".

Oddałabym wszystko, żeby tak było. Trauma sprawiła, że przestałam błagać o pomoc. Przestałam krzyczeć. Płakać. Mówić. Trauma zabrała ze sobą mój głos. Perfidnie go ukradła i nie miała zamiaru zwrócić. Rany ukradły marzenia. Plany. Zniszczyły przyszłość.

Stałam się cieniem człowieka, ale ludzie zdawali się nie zauważać. Nie widzieć. Nie zwracali uwagi na swoje własne cienie, a co dopiero cień kogoś innego. Cień, który kiedyś był kimś.

W głębi duszy dalej jestem dzieckiem i pragnę by to obronili mnie przed tym co ma nadejść.
Wciąż jestem zagubionym dzieckiem, które nie potrzebowało być silniejsze. Wciąż jestem dzieckiem, które tak właściwie nigdy nie zaczęło żyć.

Żyję nie dlatego, że jestem silna. Żyję dlatego, że nie pozwolili mi odejść.

„Opowiedz mi o tym przez co przechodzisz, wysłucham cię" mówili. Do tej pory milczę. Nic nie męczy mnie bardziej niż tłumaczenie rzeczy, których i tak nie zrozumieją. Które i tak umniejszą. Które i tak nigdy nie staną się dla nich wystarczająco poważne.

„Dlaczego zrobiłaś to tak a nie inaczej?"
Bo w mojej głowie od zawsze istniało tylko jedno rozwiązanie. I była nim śmierć.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 09 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

DANCING WITH DEATHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz