Si vis pacem, para bellum
Odkąd go zobaczyłam wypiłam dwa razy więcej. Kiedy tylko udało mi się opróżnić kubek, Celine wkładała w moją dłoń kolejny. W ten sposób doszłam do stanu, gdzie nie panowałam już nad sobą w żaden sposób.
W międzyczasie udało nam się znaleźć Vergę. Razem z Savini siedziały na tarasie wypalając chore ilości papierosów. Dookoła nich widniały chmury szarego dymu, który przez brak wiatru po prostu się nad nimi unosił.
Przy pomocy przyjaciółki udaje mi się usiąść obok nich. Żadna z nas się nie odzywa. Wystarcza nam to, że jesteśmy blisko siebie, chociaż wzrok którym obdarza mnie Savini sprawia, że mam ochotę ją uderzyć. Ona jako jedyna wiedziała, że nie powinnam pić, a jej zdegustowana mina podkreśla to, że znowu spieprzyłam.
Kolejny problem, którego nie potrafię rozwiązać.
— Słyszałam, że świetnie się już bawiłaś — ledwo rozumiem bełkot Cadenzy.
— Było w porządku — wzruszam ramionami. — Czy któraś z was kojarzy tego chłopaka z zielonymi oczami? — wypalam, nie będąc w stanie dłużej tego dusić.
— Możesz jaśniej? Co drugi facet tutaj ma zielone oczy — Savini odwraca się w moją stronę, przydeptując butem swoją fajkę.
Po chwili zaczyna machać ręką przed swoją twarzą, starając pozbyć się śmierdzącego dymu.
— Jest tutaj taki jeden, czarne włosy, ubrany tak samo, w koszuli. Cały czas się na mnie patrzy i to trochę... Obrzydliwe — wzdrygam się.
— Carpenter, wyluzuj. Jesteś na imprezie, to logiczne, że każdy będzie się patrzył skoro wyglądasz tak zajebiście — Verga obejmuje mnie ramieniem.
Tak naprawdę nigdy jakoś dobrze jej nie poznałam. Czasami w szkole mijałyśmy się na korytarzach, a na jej impreza zdarzało się, że wspólnie wypijałyśmy po piwie, jednak po tym nasze drogi raczej się rozchodziły. Nawet nie wiem kiedy się to zmieniło. Po prostu w końcu dziewczyna dosiadła się do naszego stolika. Chwilę porozmawiałyśmy, a później samo poszło.
Mimo wszystko nasza znajomość do tej pory skupia się na wspólnych wyjściach do klubu, czy domówkach, takich jak ta. Nigdy nie łączyło nas nic więcej.
— Lecimy tańczyć? — pyta wyraźne znudzona Celine.
Nie musi długo czekać na odpowiedź. Gdy z głośników zaczyna lecieć Buttons Savini zrywa się z miejsca i sama zaczyna ciągnąć każdą z nas do wnętrza domu.
Na imprezach to zazwyczaj był nasz popisowy numer, a widocznie dzisiaj chciała ona dotrzymać tradycji.
Ledwo trzymam się na nogach, a wysokie szpilki zdecydowanie nie ułatwiają mi chodzenia, więc całym ciężarem swojego ciała opieram się na ramieniu Cadenzy, która rozpycha wszystkich ludzi zwalniając nam miejsce na samym środku.
Każdy patrzy prosto na nas, gdy zajmujemy odpowiednie miejsca i z początku spokojnie zaczynamy tańczyć. Subtelnie poruszamy dłońmi czekając, aż piosenka zacznie się rozkręcać. Dopiero po chwili zarzucam włosami tym samym dając znak dziewczynom, że to już moment, gdzie możemy iść na całość.
Kiedy Celine wychodzi na sam przód, razem z Savini wycofujemy się na tyły. Dziewczyna jeździ dłońmi po całym swoim ciele, unosi je w górę, a całym swoim ciałem zbliża się coraz bardziej do podłogi. W końcu kuca, poruszając biodrami, co wiąże się z głośnymi gwizdami.
Między ludźmi zauważam Cadenzę, która w dłoni trzyma swój telefon i nagrywa wszystko uśmiechając się szeroko. Słyszę jak krzyczy nasze imiona, jednak jej głos ledwo się przebija.
CZYTASZ
DANCING WITH DEATH
RomanceZatańczyłem ze śmiercią. Podobało mi się to. Tiffany Ammit Carpenter jest zbyt młoda żeby zasnąć na zawsze, choć liczy tylko na to. Dziewczyna wiedzie podwójne życie i nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo się niszczy, dopóki jej rodzice postanow...