Rozdział 30 (18+)

43 8 5
                                    

Szymon

Po skończonym odcinku leżeliśmy na łóżku, nie odrywając się od siebie. Ułożyłem głowę wygodniej na piersi Tymka. Wtuliłem się w niego, nie mogąc uwierzyć, jak wspaniale czułem się w jego ramionach. Położyłem dłoń na boku chłopaka i zacząłem jeździć palcem po materiale jego koszulki. Zamruczał cicho. Pocałował mnie w głowę.

— Jesteś słodki — szepnął. Uniosłem się odrobinę, jednak nadal leżałem na Tymonie. Spojrzałem mu w oczy.

— Jestem? — zapytałem.

— Bardzo. Bardziej niż sernik twojej mamy.

— Och? — zaśmiałem się cicho. — To poważne wyznanie — zauważyłem, zbliżając się do niego. Musnąłem nosem jego nos.

— Jesteś też słodszy niż szarlotka z kajmakiem.

Uśmiechnąłem się i sięgnąłem dłonią do jego twarzy. Przejechałem palcami wzdłuż linii żuchwy i zatrzymałem się na dolnej wardze.

— I jaki jeszcze...? — zapytałem, patrząc do na jego usta, to w jasne oczy.

— Cholernie... cholernie pociągający — szepnął.

Uniosłem się odrobinę, by skraść Tymonowi najpierw delikatny pocałunek. Potem kolejny i kolejny... Po chwili znalazłem się na jego kolanach i całowałem go z pasją, jakiej jeszcze w sobie nie miałem. Prawą dłonią gładziłem jego policzek, lewą trzymałem na piersi. Poczułem, jak głaszcze moje włosy, by po chwili wsunąć w nie rękę. Drugą przeniósł nieco niżej, ale... przysięgam, że byłem pewny — pohamował się przed chwyceniem mnie za pośladek.

Przeniosłem pocałunki na jego szyję. Sunąłem językiem po skórze. Poczułem, jak ciało Tymona się napina, a oddech staje się szybszy. Przejechałem dłonią po jego piersi i żebrach, i zatrzymałem się dopiero przy krawędzi koszulki. Uniosłem się odrobinę, by spojrzeć mu w oczy.

— Mogę? — zapytałem cicho.

— Możesz — szepnął, patrząc na mnie z czymś w oczach, czego jeszcze w pełni nie rozumiałem.

Wsunąłem dłoń pod materiał ubrania i dotknąłem opuszkami palców ciepłą skórę Tymona. Przesuwałem nimi powoli coraz wyżej i wyżej, badając po raz kolejny jego ciało — podbrzusze, żebra, piersi. Tak bardzo byłem... ciekawy. Nie. To złe określenie. Tak bardzo pragnąłem poznać go w całości.

— Pomożesz mi? — poprosiłem, unosząc odrobinę jego koszulkę. Musiał się podnieść, żebym mógł się jej pozbyć. Przy okazji oparł się w półsiadzie o ścianę. Gestem przygarnął mnie do siebie zanim w końcu faktycznie pozbawiłem go bluzki. — Chciałbym... — zacząłem, ale zatrzymałem się na moment, czując jak ogarnia mnie lekki stres i... podniecenie. — Chciałbym, żeby było ci dzisiaj dobrze — oznajmiłem, dotykając palcami jego podbrzusza. — Tylko... — Spojrzałem mu w oczy. — Boję się, że nie będę umiał, więc potrzebuję twojej pomocy.

Tymon uchylił usta, trochę jakby w zaskoczeniu, chociaż nie wiedziałem, czym był zaskoczony.

— Po pierwsze... jesteś naprawdę słodki — powiedział, wierzchem dłoni gładząc mnie po policzku. — Po drugie... Jeśli faktycznie chcesz — podkreślił — to... Dobrze. Przejdziemy przez to razem.

— Chcę, Tymon — powiedziałem pewnie, wtulając swoją twarz w jego dłoń.

— Dobrze — szepnął, po czym przyciągnął mnie do siebie. Pocałował delikatnie, a ja poczułem, że to jakiegoś rodzaju zapewnienie.

Odsunąłem się od niego, ale tylko po to, by powoli zsunąć z niego spodnie. Odłożyłem je na bok. Został w samych bokserkach, a ja na chwilę pozostałem w bezruchu. Starałem się oddychać spokojnie, mimo że moje serce w tym momencie szalało. Patrzyłem, jak klatka piersiowa chłopaka się unosi, słyszałem jego głośny oddech. Obserwowałem go, chłonąc ten piękny widok z wielką rozkoszą.

Proces o miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz