Minęły dwa dni, dwa cholernie samotne dni, spędzone bez Shawna przy moim boku.
Upłynęły dwa dni od naszego przyjacielskiego uścisku, a ja czuję się tak, jakby minął tydzień. A co w tym wszystkim najlepsze to, to że moja reakcja na nieobecność chłopaka, nie podoba mi się. Zaczyna mi się zdawać, że mogę coś do niego poczuć, i kurka! Znamy się tak krótko, więc jakim cudem mogę już do niego żywic jakieś uczucia? Tak bardzo chciałam tego uniknąć, obiecałam sobie, że przez dłuższy czas dam sobie spokój z chłopkami.. Własnie usłyszeliście najśmieszniejszy żart roku, Madison ma sobie dać spokój z chłopakami, ojj jakbym jeszcze miała z jakimi sobie dawać spokój, to by było pół biedy.
Nie podoba mi się to, jak się z nim obchodzę, będę próbować wyprzeć z siebie te uczucie, które na ten czas jest bliżej nie określone. Mam bardzo duże problemy co do tego i ani trochę mi się to nie podoba.
-Madison! Mam do ciebie prośbę - usłyszałam krzyk kobiety dobiegający z kuchni i bezzwłocznie się tak udałam.
-Co się stało? - spytałam, ściskając ciocię na "przywitanie".
-Przeszłabyś się do sklepu? Jest tuż za rogiem, na pewno się nie zgubisz. - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Przybrała błagalną minę, przez co źle bym się czuła odmawiając jej.
-Nie ma sprawy, a jak nazywa się ten sklep?
-Red strawberry.
Odebrałam kartkę gdzie ciocia zanotowała najpotrzebniejsze produkty, oraz banknoty.
Ubrałam buty i wyszłam z domu, kierując się w stronę sklepu.
Idąc,mijałam zakochane w sobie pary, młodsze i te nieco starsze, patrząc na nich czułam w sobie bliżej nieokreślone uczucie, które może po prostu było smutkiem połączonym z bólem? Że mi się nie udało? Że to ja nie jestem taką dziewczyną, która spaceruje za rękę z swoim chłopakiem, rozmawiając z nim o wszystkim i o niczym. Ciesząc się jego obecnością? Upajając się miłością? Zapewne tak było. Jestem mega zazdrośnicą. Ale tylko w kwestii udanych związków, tak bardzo pragnę, być szczęśliwa i dzielić się, tym szczęściem z drugą osobą, że w niektórych sytuacjach to mnie wyniszcza.
Szłam powoli lekko człapiąc butami. Dzisiejsza pogoda na pewno, nie należy do najlepszych, co nie pomagało mojemu humorowi się zregenerować. Szurałam podeszwami po asfalcie głównie dla tego, że nie miałam siły w nogach, z resztą co się dziwić, jak dobre pół Bożego dnia spędziłam na leżeniu w łóżku z książką w ręku? Jakby ciocia nie poprosiłaby mnie o tą drobną przysługę nie jestem pewna, czy w ogóle dziś stanęłabym na nogach.
Dystans pomiędzy mną a sklepem nie był większy niż dwadzieścia metrów, gdy ujrzałam chłopaka łudząco podobnego do młodego Mendesa. Stanęłam jak wryta prosząc w duchu, żeby się obrócił w moją stronę i żebym mogła potwierdzić lub zaprzeć moim przypuszczeniom. Po pięciu minutach stania jak słup soli, brunet na chwilkę się obrócił. Mimo, że po paru sekundach znów stał do mnie plecami, ten czas był wystarczający, żebym mogła stwierdzić, że moje przypuszczenia są słuszne i ten tajemniczy brunet okazał się Shawnem.
Moje serce zaczęło bić jak oszalałe, strasznie bałam się przejść koło niego i jego kolegi/przyjaciela. Nie chcę, nie chcę, nie chcę koło nich przechodzić, boję się reakcji Shawna na mój widok, a przecież to akurat powinno mnie najmniej interesować. Prawda?
Kiedy moje gorączkowe myśli w końcu ustąpiły, zaczęłam powoli iść. Stwierdziłam, że nie będę patrzeć w ich stronę i jak najzwyklej w świecie udawać, że ich nie zauważyłam.
W moje życie wkroczył plan pod tytułem "Madison udawaj, że ich nie znasz". I przez dość długi czas wydawał się być najlepszym planem na świecie. Akurat, kiedy miała sobie gratulować w myślach obmyślenie tego cudownego planu, usłyszałam głos Shawna, który woła mnie po imieniu.
CZYTASZ
Secret - Shawn Mendes FF
Fanfiction17 letnia Madison ucieka z patologicznego domu. Cudem udaje jej się dotrzeć do Kanady gdzie mieszka jej ciotka chrzestna. Dziewczyna dostaje u niej schronie. Częstym gościem u kobiety, jest pewien chłopak, który zaczyna intrygować nastolatkę.. • Opo...