* W NOTCE WAŻNY UPDATE NA TEMAT ILOŚCI ROZDZIAŁÓW PRZED EPILOGIEM *
Dzisiejszy dzień przysporzył mi wiele smutku przez co zaczęłam się czuć jak kiedyś i uwierzcie to pogrążało mnie jeszcze bardziej.
Shawn spał już o dobrych 15 minut, mi jednak szybkie zaśnięcie nie było pisane. Leżałam na boku wpatrując się w okno przede mną roleta nie była zasłonięta przez co miałam idealny widok na niebo pokryte żółtymi gwiazdkami. Zaczęło mnie korcić żeby wyjść na balkon.
Ubrałam bluzę i w samych spodenkach wyszła na balkon który był dość duży, mieściły się na nim dwa fotele i kawowy stolik. Usiadłam na jednym z foteli. Szczelnie okryłam się bluzą, nogi które przed chwilką dotykały zimnej posadki teraz były szczelnie owinięte moimi rękoma, podciągnęłam je pod samą brodę dzięki czemu było mi troszkę cieplej niż chwilę temu.
Mimo że nadal byłam w tym samym Toronto w który stały się te wszystkie złe zdarzenia czułam jakbym była sto kilometrów dalej odcięta od tego wszystkiego. Choć jednocześnie to ja byłam powodem tych wszystkich zdarzeń które ciążyły nade mną jak jakieś fatum którego nie mogę się pozbyć. Tutaj czułam się inaczej, jakbym była wyrwana z kontekstu. Siedzę sobie jakby nigdy nic, a przecież dzisiejszego poranka stało się tak wiele. Czy zaczyna ogarniać mnie obojętność?
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego że rozmyślenia na temat tego wszystkiego do niczego konkretnego nie prowadzą a jednak nadal to robiłam. Może po prostu to lubię? Wole myśleć o problemach niż je rozwiązywać? To tak absurdalne..
Jednak chwila relaksu i odcięcia się od każdego nie trwała długo. Po może dwudziestu minutach dało się słyszeć skrzypienie drzwi balkonowych.
-Czemu nie śpisz? I ubierz coś na siebie jest zimno a ty tu stoisz w samych bokserkach - powiedziałam patrząc z krzywym uśmiechem w stronę chłopaka.
-To samo pytanie mógłbym zadać tobie - również obdarzył mnie krzywym uśmiechem.
-Masz minę jakbyś chciał mnie zabić - przyznałam całkiem poważnie.
-Bo siedzisz tutaj w samej bluzie i krótkich spodenkach a jest straszny ziąb - wytłumaczył.
-Powiedział to chłopak który stoi tutaj w samych bokserkach. Mi jest o wiele cieplej Shawn - odparłam.
-Uznajmy że masz rację. A teraz wracaj ze mną do łóżka. Tam jest o wiele przyjemniej - nie poddawał się.
Westchnęłam.
-Chciałam sobie jeszcze tutaj posiedzieć. - przyznałam.
-Ale ja się nie pytałem co ty chcesz. Idziesz ze mną - zignorował mój sprzeciw jak to miał w zwyczaju.
Nie odpowiedziałam. Podążyłam za chłopakiem ze złością wymalowaną na twarzy. Nawet dłuższe siedzenie na balkonie nie jest mi dzisiaj dane.
Ponownie leżałam w łóżku nic nie mówiąc i to nie ze względu na to że jestem zła na Shawna czy coś w tym rodzaju. Po prostu doskwierał mi smutek, a gdy jestem smutna nie lubię rozmawiać. Teraz wolałam leżeć i nic nie mówić.
Oczekiwałam aż Shawn po raz kolejny uśnie a ja będę mogła się wymknąć jednak o nie miał najmniejszej ochoty zasnąć. Nadal jednak jego ręka obejmowała moje ciało a druga natomiast kreśliła szlaczki na moim zimnym brzuchu.
-Potrzebujesz snu, idź spać Mad - powiedział na końcu lekko wzdychając.
-I tak nie zasnę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Przytul się do mnie i zamknij oczy - odpowiedział zdejmując obie ręce z mojego zimnego ciała.
Co mi szkodzi? - pomyślałam. Odwróciłam się w stronę chłopaka wtulając się w niego. Był o wiele bardziej ciepły niż ja. Pachniał żelem pod prysznic i sobą? Tak to zdecydowanie dobre określenie.
CZYTASZ
Secret - Shawn Mendes FF
Fanfiction17 letnia Madison ucieka z patologicznego domu. Cudem udaje jej się dotrzeć do Kanady gdzie mieszka jej ciotka chrzestna. Dziewczyna dostaje u niej schronie. Częstym gościem u kobiety, jest pewien chłopak, który zaczyna intrygować nastolatkę.. • Opo...