Chicago obecnie
Zagoniony głodem i zmęczeniem, poszedłem złapać w kuchni coś do zjedzenia w biegu. Mieliśmy za chwilę jechać do mieszkania Blue po jej rzeczy, a ja wcześniej chciałem jeszcze zobaczyć co z moimi dziewczynami. Martwiłem się o Reven, chociaż stare mnie uspokoiły, że pojawienie się Blue i Aresa pomogło zapanować nad maluchami, które wzięły leki i poczuły się lepiej. Kończąc w biegu kanapkę wdrapałem się na drugie piętro i cichaczem wszedłem do pokoju maluchów. Ulżyło mi, że nie słyszałem żadnego płaczu, krzyków czy awantur. W środku też zastał mnie dość sielankowy widok. Blue zasnęła tuląc Reven do siebie. Mała musiała jej podwinąć rękaw, bo spała zaciskając dłoń na nagim przedramieniu kobiety. Na drugim łóżku za to Mitch spał wtulony w Aresa, rączką trzymając się Saide, która zasnęła oparta na ramieniu mężczyzny. Patrząc na ich powykrzywiane pozycje, byłem pewien, że tylko dzieciom jest wygodnie. Starając się nie wydawać żadnych dźwięków, obudziłem Aresa. Momentalnie otworzył oczy i wbił we mnie przytomny wzrok. Wojskowe przeszkolenie, dzięki, któremu ciągle czuwał, ale nie reagował gwałtownie.
- Zabierz Saide do łóżka. - szepnąłem do niego - Dzieciaki powinny spać już do rana. - brat rozejrzał się po pokoju i skinął mi głową na zgodę.
Zdejmując z Blue Reven, widziałem jak Ares wyplątywał się z uścisku Mitcha i uwalniał od niego Saide. Zgodnie z moimi przewidywaniami, żaden maluch się nie obudził. Pierwszy wyszedłem niosąc Blue, a Ares szedł tuż za mną z Saide.
- Przepraszam. - mruknęła sennie Blue, kiedy kładłem ją w naszym łóżku - Nie miałam zasypiać, ale Reven była taka niespokojna.
- Kochanie, poradziłaś sobie wzorowo. Nasza córka z pewnością czuje się już lepiej i będzie spać do rana. - pocałowałem ją, przykrywając kołdrą, byłem z niej piekielnie dumny - Prześpij się zanim przyjdzie Doktorek z lekami.
- A ty? - przysypiała, a mimo to i tak walczyła z sennością.
- Przywiozę ci rzeczy i uspokoję spanikowaną sąsiadkę, która martwi się o ciebie. - zdjąłem jej buty i zamieniłem zwykłe skarpetki na puchate.
- Dollores. - odezwała się czule.
- Dokładnie. Po wszystkim przyjdę do ciebie. Kocham cię Motylku. - pocałowałem ją, a kobieta odpowiedziała mi tym samym mrucząc w moje usta, że też mnie kocha. Czując jak ogarnia mnie wewnętrzny spokój, zszedłem do braci, którzy już na mnie czekali. Oprócz mnie jechały jeszcze cztery osoby. Viper, Blade z Ghostem i Shade.
- Czy mamy pewność, że oni nie kręcili się wokół jej mieszkania? - zapytał Shade.
- Na kamerach nikogo nie było widać. - potwierdzili mu Blade z Ghostem.
- Rozmawiałem z jej sąsiadami. Nikogo obcego nie było tam w ostatnim czasie. - dodałem przypominając sobie swoją dzisiejszą rozmowę z Dollores. Cały gang staruszków jest w trybie czuwania i zamęczania mnie pytaniami o Blue.
- Tymi staruszkami? - Viper nie był przekonany.
- Poczekaj, aż dojedziemy na miejsce i sam zrozumiesz. - skrzywiłem się, przypominając sobie jak mnie otoczyli za pierwszym razem.
Mieliśmy wyruszyć na naszych maszynach, wyjątkiem był Viper, który wziął wóz z doczepioną przyczepką na Bellę. Żaden z nas nie miał na sobie klubowych barw. Jeśli ktoś nas obserwował i tak byłby w stanie nas śledzić. Wierzyłem jednak, że udałoby nam się wyłapać obserwatora z zewnątrz. Dlatego nie chciałem ryzykować, że zwrócimy na siebie zbędną uwagę na mieście.
- Shade. - odezwałem się do brata przez zestaw do komunikacji, który każdy miał zamontowany w kasku - Ty nie jedziesz z nami.
- Co? - oburzył się - Nie będę teraz zawracać do klubu. Sam zresztą kazałeś mi jechać. - owszem, był jedynym, któremu kazałem to zrobić, reszta sama się zaoferowała i zadziałałem w myśl kto pierwszy ten lepszy. Inaczej połowa braci by się zabrała.
CZYTASZ
MC Hellhounds - tom 2
RomanceKontynuacja losów niezłomnej Vi i Felixa, Prezesa MC Hellhounds, który robi wszystko aby odzyskać dawną miłość. Jednak czy Prezes da radę wybaczyć kobiecie wszystkie tajemnice, które przed nim skrywała? Co się wydarzy, gdy w końcu o wszystkim się do...