Rozdział 12 - Bingo / Blue

215 27 3
                                    

Chicago obecnie
Bingo

Żałowałem tego jak potraktowałem Blue. Czułem się okropnie słysząc w nocy o jej stanie, dlatego koczowałem pod jej pokojem i ostatecznie wszedłem do środka sprawdzić czy udało jej się zasnąć. Wiedziałam, że skurwiel w jakiś sposób ją skrzywdził i gdyby chodziło o zwykły biznes, odpuściłbym. Ale nie planowałem nawiązywać z nim żadnej współpracy. Musieliśmy go sprawdzić. Dlatego pewnie też nie wspomniałem przyjacielowi o tym, że Blue powiedziała, że to jej narzeczony. Przekazałem mu jedynie nowiny o jej finansowym wsparciu dla powstania MC Hellhounds. Jak się domyślałem, nie był świadom ogromu jej pomocy. Wierzył naiwnie, że kwota była dużo mniejsza. On nawet nie zdawał sobie sprawy, że jeśli zaczynała nas interesować jakaś ziemia, to kobieta momentalnie ją kupowała na nasze nazwiska. Blade to wszystko sprawdził i nam potwierdził. Nie rozumiałem do końca co nią kierowało, oprócz tego, że na swój sposób chciała dobrze.

Od rana starałem się unikać Blue i wychodziło mi to całkiem skutecznie. Musiałem być opanowany i trzymać emocje na wodzy, a przy tej kobiecie bywało to niemożliwe. Już mi wystarczyło, że dotarły do mnie plotki o scenie jaką zrobiła rano Bladowi, bo jej nie odpisywał wczoraj. Wiedząc, że jest bezpieczna ze starymi czułem spokój. Po wszystkim z nią porozmawiam. Wyjaśnię, że nie nawiązaliśmy współpracy z Alessandro.

- Prezesie. - Ares biegł do mnie - Skurwiel jest wcześniej. Widać, że już tu jedzie.

- Kurwa. - spojrzałem na zegarek, nie wierząc z jakim wyprzedzeniem się pojawił.

Od razu zgarnąłem Knoxa z Ghostem i wyszliśmy przywitać naszych gości. Ares w tym czasie poszedł do reszty braci, żeby byli gotowi.

Czas zacząć show.

Bracia wpuścili na teren trzy BMW XM w czarnym macie, ze złotymi akcentami. Spodziewałem się obstawy, jednak ilość ludzi, których ze sobą zabrał była niepokojąca. Jaki miał w tym cel? Alessandro jak na bogacza z urodzenia przystało, nie prowadził żadnego wozu i jeden z jego osiłków musiał otworzyć mu drzwi. Dość nietypowym okazało się dla mnie, że tylko ludzie z wozu, w którym był sam Alessandro wysiedli, reszta pozostała w pojazdach.

- Prezes Skull. Jak miło mi cię w końcu poznać. - uśmiechnął się szeroko i rozłożył ramiona w powitalnym geście, zaczynałem dostrzegać o czym mówiła Blue, zwłaszcza, że intuicja czochrała mnie, że trzeba mieć się przy nim na baczność.

- Alessandro, witaj w MC Hellhounds. - odezwałem się mocnym, stonowanym głosem, spotykając się z nim w pół drogi do głównych drzwi - Są ze mną mój VP Knox oraz Sierżant Ghost. - kolejno wskazywałem braci, którzy z założonymi na piersiach ramionami stali przy wejściu do klubowego domu.

- Oczywiście, czymże jesteśmy bez naszych zaufanych ludzi. - kolejny wyuczony uśmiech, w innym świecie mógłby uchodzić za miłego gościa - Ja też kilku zabrałem. Mam nadzieje, że ich ilość nie jest problemem. - udał zabolałą minę, a mnie aż mdliło od szopki jaką odstawiał - Większość zostanie tutaj, zrobimy uczciwy układ ty masz swoją dwójka, a ja będę mieć swoją.

- Po co w takim razie mała armia u boku? - uniosłem brew z drwiną, jakbym nie wprost próbował mu powiedzieć, że jest słaby, potrzebując takiej obstawy. Chciałem wyprowadzić go z równowagi, żeby w końcu przestał grać.

- Bo świat jest niebezpieczny. - widziałem błysk irytacji w jego oczach, ale wesoła maska nie miała nawet rysy - To jak, porozmawiamy? Czy biznes prowadzisz na podjeździe? - chciał mi wbić szpilę, ale obrał zły kierunek.

- Zapraszam do biura. Szanujmy się Alessandro.

Ramię w ramie ruszyliśmy do mojego biura. Przed nami bikerzy, a za nami jego ludzie. Zdecydowanie wolałbym odwrotną sytuację, nie czułem się pewnie mając ich za plecami, choć oczywiście nic po sobie nie pokazałem.

MC Hellhounds - tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz