ROBERT
Przed siódmą odprowadziłem Lucy do Natalii, która nawet nie uraczyła mnie spojrzeniem. Wiedziałem, że przekroczyłem granicę, ale nie mogłem tego inaczej rozegrać. Gdybym jej nie zaszantażował, nie zgodziłaby się, nawet za wszystkie skarby świata. Nie miałbym wtedy z kim zostawić Lucy. Nikodem musi być w firmie, Klaudia na odwyku, a Bogna w sanatorium. Może kiedyś Natalia mi wybaczy.
Gdy wróciłem do domu, na dole czekała już Klaudia. Bez słowa wziąłem jej walizkę i ruszyliśmy do auta. Miałem nadzieję na podróż w kompletnej ciszy i przez pewien czas to się udawało, do momentu, ale w pewnym momencie odezwała:
– Robert, przepraszam – zaczęła.
Gdybym jej nie znał, pomyślałbym, że naprawdę okazuje skruchę.
– Klaudia, daruj sobie, nie mam ochoty na słuchanie po raz kolejny twoich żalów, jakie to masz ciężkie życie. Sama je sobie stworzyłaś. Mogłaś mieć wszystko czego dusza zapragnie, czy podróżować dokąd byś tylko chciała. Wystarczyła odrobina chęci i dobrej woli z twojej strony.
– Wiem – powiedziała cicho. – Dlatego jak wrócę z odwyku, to wszystko się zmieni. Obiecuję. Stworzymy idealny dom dla Lucy, w którym będzie czuła się bezpiecznie.
Zaśmiałem się.
– Ty naprawdę myślisz, że po tym wszystkim co zrobiłaś przyjmę cię z otwartymi ramionami? Jesteś, aż tak naiwna?
Spojrzałem na nią pierwszy raz tego dnia. Była zgaszona, wycofana, nie miała siły się kłócić. Wyglądała fatalnie. Podkrążone oczy, ziemista cera, włosy w kompletnym nieładzie. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak dobrze kamuflowała się na co dzień. Jak mogłem tego nie zauważyć?
– Nie – powiedziała cicho.
– Nie będziemy się widzieć i kontaktować przez najbliższe sześć tygodni, dobrze to nam wszystkim zrobi. Na twoim miejscu nie oczekiwałbym cudu i nawrócenia z mojej strony. Jesteś matką mojego dziecka i to stawia cię na uprzywilejowanej pozycji. Tylko dzięki Lucy jedziesz na odwyk, dla mnie mogłabyś nie istnieć, więc postaraj się dla niej.
KLAUDIA
Mam przejebane. W ciągu sześciu tygodni Lucy zapomni o mnie i zostanę na bruku. Byłam okropną matką. Jak miałam sprawić, żeby ta mała nie chciała beze mnie żyć, skoro nie będzie mnie widywać? Była w moim życiu od ponad trzech lat, a ja chciałam nadrobić stracony czas w przeciągu ostatnich dwóch tygodni... Taaa... jasne... Przez ten okres tresowałam małą właśnie na taką okoliczność. Gdyby Robert chciał mnie wyrzucić z domu, miała się za mną wstawić. I to zadziałało. Tylko jak miałam na nią wpływać, nie mając z nią kontaktu? Miałam przesrane. Musiałam grzecznie odbyć odwyk i skupić się na tym, jak wrócić do łask Roberta. Najlepiej chyba przez łóżko. Pytanie tylko czy mnie do niego wpuści.
Zajechaliśmy na miejsce. Był to inny ośrodek niż ostatnio, bardziej restrykcyjny. Zgłosiliśmy się do recepcji. Miła babka poinstruowała nas, dokąd mamy się udać. Robert niósł moje bagaże, ale nie rozmawiał ze mną i ani razu na mnie nie spojrzał. Był naprawdę wściekły.
– Tu mogą się państwo pożegnać. – Ciszę przerwał głos pielęgniarki.
Robert odstawił moje walizki i ruszył do wyjścia.
– Dlaczego jest pan taki oschły w stosunku do żony?
Odwrócił się i zmierzył ją wzrokiem. Nie wiedziała w jakie bagno właśnie wdepnęła.
– Patrycja. – Widziałam jak odczytuje jej plakietkę. – Tak się składa, że odwożę moją żonę już trzeci raz na odwyk. Na pierwszym była będąc w ciąży. Nie jest takim aniołem na jakiego wygląda. Jest ćpunką, która organizuje narkoparty, na których się ze wszystkimi puszcza. A, zapomniałbym dodać, że ostatnio zgubiła naszą córkę. – Odwrócił się na pięcie i wyszedł, zostawiając oszołomioną pielęgniarkę i niszcząc moje dobre pierwsze wrażenie.

CZYTASZ
(Nie)gotowa na romans
RomancePoznali się, zakochali i żyli długo i szczęśliwie? O nie, to nie w tej książce! Nie dość że będą musieli pokonać przeciwności losu i Ryśka, różnicę wieku to jeszcze sami będą rzucać sobie kłody pod nogi. Czy ten związek ma szansę się udać? A może le...