20

73 17 3
                                    

NIKODEM

Robert był w rozsypce, nie mogłem go zostawić samego. Choć sam nie byłem w najlepszej kondycji. Kobieta, która nas wychowywała okazała się być kimś całkowicie innym niż myśleliśmy. Boli gdy dowiadujesz się, że ktoś udawał miłość do ciebie tylko dla pieniędzy. Ja miałem jeszcze Gabi, wiedziałem, że będzie mnie kochać, że pójdzie ze mną na koniec świata, nie opuści mnie, nawet jakbym był biedny jak mysz kościelna. Dla Roberta nie został nikt poza Lucy.

– Daj kluczyki, zawiozę cię do domu.

– Mogę prowadzić – warknął pod nosem.

– Robert, jesteś zdenerwowany, a ja chciałbym dotrzeć w całości do twojego domu. Nie kłóć się ze mną i daj mi te cholerne kluczyki.

Pierwszy raz od dłuższego czasu, to ja miałem ostatnie słowo. Obszedł dookoła samochód, wręczył mi kluczyki i usiadł na fotelu pasażera.

Jechaliśmy w milczeniu. Robert miał zamknięte oczy, mógłbym dać uciąć sobie rękę, że w tamtej chwili analizował całe swoje życie i sprawdza czy wcześniej nie było żadnych sygnałów, że Bogna jest matką Klaudii. Na pewno zastanawiał się co mógł zrobić inaczej. Taki sam był w pracy.

Dojechaliśmy do domu. Bez słowa poszedł na górę do swojej sypialni. Słyszałem, że bierze prysznic. Podszedłem do barku w salonie i wyciągnęłem whiskey i dwie szklanki. Postawiłem na wyspie i wygrzebałem coś do jedzenia z lodówki.

– Jeszcze tu jesteś? – Nie zauważyłem kiedy zszedł na dół. Chwycił za szklankę i opróżnił zawartość na raz.

– Nikt ci nie zabierze. – Zanim skończyłem mówić, chwycił za moją szklankę i też ją wyzerował. Nalał kolejny raz, nie żałował ilości. Wypił jednym haustem. – Myślisz, że to rozwiąże twoje problemy? – Spojrzał na mnie spode łba. Wziął butelkę i ruszył na kanapę. – Wszystko się jakoś ułoży – rzuciłem bezmyślnie.

Tuż nad moją głową przeleciała butelka i rozbiła się o ścianę.

– Nic się kurwa nie ułoży! – Robert ryknął, spojrzałem na niego przerażony, nigdy nie widziałem go w takim stanie. Dyszał, a jego oczy płonęły nienawiścią. Opadł na kanapę i schował twarz w dłonie.

Jak powinienem zachować się w takiej sytuacji? Podejść? Pocieszyć go? Usiadłem obok niego na kanapie i czekałem, aż się odezwie.

– Straciłem ją na zawsze – powiedział po cichu łamiącym się głosem.

Byłem kompletnie zdezorientowany.

– Chyba nie mówisz o Klaudii?

– To przez Klaudię i Bognę straciłem wszystko! – znowu zaczął się unosić. Nie, no teraz to kompletnie nic nie rozumiałem.

– Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi, bo ja nic nie czaję. – Miał zwieszoną w dół głowę, obrócił ją w moją stronę i pokręcił. Opadł na oparcie kanapy, dłońmi przytrzymywał swoje skronie, jakby chciał zmiażdżyć swoją głowę lub wycisnąć z niej wszystko co go trapiło.

– Zniszczyły mi życie, odebrały najlepsze lata, szansę na prawdziwą miłość... Po co? Liczyła się dla nich tylko moja kasa! Mógł nas wychowywać Rysiek i wyszlibyśmy na tym dużo lepiej!

– Robert... – nie wiem czy powinienem to mówić, bo siedziałem dosyć blisko niego i mogłem łatwo zarobić cios. – Gdyby nie Bogna, nie poznałbyś Klaudii, gdybyś jej nie poznał na świecie nie było by Lucy...

ROBERT

Gdyby nie Lucy, nie poznałbym Natalii. Nie mogłem tego powiedzieć Nikodemowi, nie mogłem się przed nim aż tak otworzyć. Musiałem znowu założyć swoją twardą zbroję i przestać okazywać jakiekolwiek uczucia.

(Nie)gotowa na romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz