- Dostałeś dzisiaj moje wiadomości?
Hound siedział tyłkiem na kanapie.
Keely gotowała w jego kuchni.
Minęły prawie trzy tygodnie odkąd dała mu wersję swojego dziewictwa, a następnej nocy swoją wersję irlandzkiego gulaszu. Przez te trzy tygodnie gotowała mu kolację każdego wieczoru, najpierw przynosząc ją jak kurczaka i gulasz, a potem on taszczył jej wymyślne torby z zakupami, bo gotowała je w jego gównianej kuchni.
Ponieważ nie pozwalał jej przychodzić przed ósmą, oznaczało to, że jedli późno.
Ale Keely była świetną kucharką, a Hound zwykle jadał fast foody, więc dobrze radził sobie z czekaniem.
Keely sobie nie radziła, więc przez cały czas zrzędziła z tego powodu.
Ale miała go, całego, bez granic, a ponieważ nadal dawał to Jean, musiała czekać na swoją kolej.
- Mała - to wszystko, co powiedział o pięćdziesięciu wiadomościach, które mu wysłała tego dnia.
To dlatego, że były to zdjęcia mebli. Kanapy. Fotele. Fotele z funkcją relaksu. Komody. Łóżka. Hokery.
Innymi słowy, nie sadził, żeby potrzebowały odpowiedzi.
Albo dyskusji.
Jego meble były tak sterane, że nawet nie pamiętał, skąd je wziął. Przypomniał sobie tylko, że nie miał nic nowego.
Ale ustalono, że mieszkał w gównianej dziurze, więc chociaż nienawidził, że Keely, kiedy była z nim, musiała z nich korzystać, to działało.
- Kochanie? - zapytała.
- Nie kupuję mebli - powiedział do telewizora.
- Dlaczego nie? - zapytała bok jego głowy.
Spojrzał na nią stojącą przy jego kuchence - Bo gdyby ktoś zobaczył, jak dostarczają to gówno, za pierwszym razem, kiedy bym odjechał, stałoby w tym lokum przez jakieś pięć minut, zanim ktoś by je buchnął.
- Masz trzy zamki, Shep, i jesteś sobą. Naprawdę myślisz, że ktoś się tu włamie?
Ona dostała jego Keekee, on zasłużył na Shep'a.
Jego dziewczyna w liceum nazywała go Shep i to była jedyna osoba w jego życiu, której pozwolił się tak nazywać.
Poza Keely.
Nie powiedział jej jednak o swojej dziewczynie z liceum.
I musiał przyznać, że ta część miasta, będąc tak zaniedbaną jak jego budynek, wymagała nieustannego wysiłku, by kopać tyłki lokatorom, ale nigdy nie znudził się tym wysiłkiem, nie dlatego, że jego to obchodziło, ale dlatego, że mieszkała tam Jean.
Miał więc reputację i Keely prawdopodobnie miała rację.
Tego też jej nie powiedział.
- Nie jestem specjalnie zainteresowany traceniem kasy na kupowanie nowych mebli i ich pilnowaniem.
- Więc wykup ubezpieczenie wynajmu – odparła, spoglądając na mięso taco, które mieszała na kuchence, jego mieszkanie wypełnił ten aromat, a on musiał przyznać coś jeszcze. Jego meble nie pasowały do sceny, którą była ta dobroć w powietrzu i kobieta tak piękna jak ona gotująca w jego kuchni.
I przez ostatnie kilka lat kołatało mu się w głowie, że musi pozbyć się swoich materacy. Były do bani. Po prostu nigdy nic z nimi nie zrobił.
