Rozdział 37

2.1K 164 28
                                    

Raphael

Przed dwunastą poszliśmy z Annabelle do biura. Była ubrana w czarną sukienkę i szpilki, nałożyła nieco mocniejszy makijaż, jakby szła na jakąś imprezę. Ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, zdecydowanie ten styl pasował do żony Capo. Klasa z nutką pikanterii. Annabelle usiadła na kanapie przy ścianie, a ja na swoim fotelu. Wiedziałem, że usiadła z boku tylko dlatego, bo raczej nie miała zamiaru się odzywać. Chociaż zdawała sobie sprawę, że jej zdanie również brałem pod uwagę i było ważne.
Równo o dwunastej do gabinetu wszedł Carlo razem z Dante.

- Dante Morelli, Consigliere.

Przedstawił się i podał dłoń Annabelle. Wstała na chwilę z kanapy i uścisnęła jego dłoń.

- Annabelle Barricelli, żona Capo.

Miałem ochotę się zaśmiać, bo powiedziała to lekko, ale też z wyraźną dumą w głosie.

- Wiem kim jesteś.

Odpowiedział, a ona uśmiechnęła się szeroko.

- Zdziwiła bym się, gdybyś jednak nie wiedział.

Usiadła na sofie, a Carlo z Dante usiedli naprzeciwko mnie przy biurku.

- Więc czym zasłużyliśmy sobie na twoją obecność?

Zapytałem od razu, nie chciałem się bawić w podchody. Skoro sam zadzwonił, z wiadomością, że mnie odwiedzi, to on musiał coś wymyślić. Zwykle to Capo, sam dzwonił do doradcy w razie ewentualnego problemu.

- Widziałem wczorajsze zajście i popieram to, co się tam stało, ale uważam, że powinieneś odprawić mu pogrzeb i okazać mu odrobinę szacunku, mimo że on nie miał go do ciebie i twojej żony.

Uniosłem brwi, bo byłem w wyraźnym szoku. Carlo zakrztusił się śliną, a Annabelle otworzyła usta i patrzyła na niego jak na idiotę, mimo że sam Morelli tego nie widział. Wszyscy byliśmy zaskoczeni jego słowami, a ja w życiu bym nie przypuszczał, że właśnie po to chciał się spotkać.

- Nie odprawię mu pogrzebu. Celował do mnie, celował do Annabelle. Co za tym idzie, jest zdrajcą, powinien zostać rozpuszczony w kwasie, to jedyne, co mogę zaproponować.

Powiedziałem spokojnie, chociaż to było kurwa niedorzeczne. Z racji śmierci Lorenzo, powinienem zrobić imprezę, a nie pogrzeb.

- Rozumiem, ale mimo wszystko, to były Capo, więc powinieneś zorganizować ten pogrzeb. Wszyscy tego oczekują.

Zaśmiałem się gorzko, jednak zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, odezwała się Annabelle:

- Może faktycznie powinieneś to przemyśleć? Jeśli to pójdzie dalej, mogą uznać mnie za twoją słabość i kiedyś to wykorzystać.

Momentalnie przeniosłem na nią wzrok.

- Nie ja go zabiłem, zrobiła to reszta Cosa Nostra.

Wycedziłem wściekły przez zaciśnięte zęby.

- Wiem, ale plotka popycha plotkę. Jeden powie prawdę, kolejni coś odejmą, a dodadzą. Ostatecznie wyjdzie taka wersja, że sami nie będziemy mogli wyjść z podziwu, jak ktoś ma bujną wyobraźnię. Podejrzewam, że jeśli zostanie odprawiony pogrzeb, oni to zostawią i nie puszczą tego dalej. Nawet nikt nie będzie się interesować, jak zmarł, bo wszystko będzie tak jak należy.

Zacisnąłem szczękę. To naprawdę jest chory żart. Nawet ona jest przeciwko mnie i popiera popierdolony pomysł Dante.

- Annabelle ma rację.

Sette Minuti #1Porcelain HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz