Rozdział 54

91 21 10
                                    

Zgodnie z obietnicą wrzucam Wam bonusowy rozdzialik 🩵Tym skromnym sposobem chcę podziękować za Wasze wsparcie 🩵Jesteście naprawdę niesamowici 🩵

Za każdą gwiazdkę szczerze dziękuję 🩵Wasze komentarze po prostu kocham, umilają mi dzień i zawsze wywołują szeroki uśmiech na twarzy 🩵 


*SARAH*

Sorella jednak zadzwoniła do Argona, a ten wparował do biura, jakby sam diabeł go gonił. Później ledwie się przy nim zebrałam do wyjścia. Kręcił się wokół, tu mnie objął, tam musnął, w międzyczasie pocałował. I ze standardowego ubrania w płaszcz zebranie do wyjścia zajęło niespełna kwadrans.

– Nie uważasz, że przesadzasz?

Nie wytrzymałam, kiedy ręce Argona kolejny raz mnie dopadły. To się robiło już namolne. On nic, tylko by mnie dotykał.

– Muszę mieć cię blisko – oznajmił prosto, przywierając torsem do moich pleców. – Nic nie poradzę, to nasza wewnętrza potrzeba.

– To może usadź Tarna na tyłku – zasugerowałam przez zaciśnięte zęby na widok uśmiechniętej wymownie Valerii, która zastała nas w kuchni. Formalnie hasaliśmy w jej niepisanym królestwie. – Słodziak z niego, serio, ale zaraz nie będę w stanie iść się wysikać, żeby nie wetknął mi nosa w sedes.

Szczery śmiech Argona rozszedł się po pomieszczeniu. Rozbawiłam go, ale nie osiągnęłam celu. Nadal jego ręce błądziły po moim ciele, ale im bliżej był, tym lepiej się czuł.

– Kocham cię – szepnął do ucha, gdy spróbowałam go odepchnąć. Jakby nie patrzeć, tu każdy mógł wejść. Wolałam nie urządzać darmowego porno krewnym partnera. – A Tarn wręcz szaleje na myśl, że mogłabyś być z dala od nas.

Jakimś cudem wyplątałam się z objęć. Oczywiście wielokrotnie upomniałam przy tym obu, zanim dałam radę swobodnie obrócić się wokół własnej osi. Złapałam twarz Argona w ręce, obserwował mnie zaskoczony, ale nie zmienił pozycji. Wręcz przeciwnie, oczy mu pociemniały, jakby pomysł z porno w kuchni całkowicie mu przypasował.

– Tarn? – zwróciłam się bezpośrednio do wilka, choć miałam do czynienia z Argonem Shade'em. – Tarn, kochanie, mógłbyś mnie posłuchać?

– Jesteś wszystkim – usłyszałam schrypnięty głos. Trudno było orzec, czy mówił do mnie Argon, czy przemawiało jego wilcze alterego. – Tylko ciebie oboje słuchamy.

Dobrze nie skończył artykułować komunikatu, a już jego ręce otaczały moją talię. Sekundy, tyle trwało, kiedy docisnął mnie ponownie do siebie. Ułamek następnej wystarczył, by zmiażdżył moje usta w gwałtownym pocałunku.

– Argon. Tarn. – Odepchnęłam mężczyznę z trudem. Był napalony do granic, a twardość wbijającą się przez jego spodnie w mój brzuch przesłonięty zwiewną tuniką jasno dawała do zrozumienia, co obaj zrobiliby teraz najchętniej. – Skupcie się.

– Sarah...

Nie zmiękłam mimo błagalnej prośby zawartej w moim imieniu. Czy im naprawdę wszystko jedno było, gdzie będą się do mnie dobierać? Dłoń trzymałam ułożoną na mięśniu piersiowym Argona, rękę wyprostowałam w łokciu, przez co musiał się cofnąć. Paradoksalnie moja odmowa nakręcała go mocniej, choć może robiła to gromadząca się na bieliźnie wilgoć, bo nie mogłam udawać, że wcale na mnie nie działał.

– Opanujcie się, bo pomyślę, że zależy wam wyłącznie na seksie – zagroziłam.

W odpowiedzi usłyszałam wilcze warczenie, pod palcami poczułam wibracje. Tarn, choć nie zgadzał się z zarzutem, nie zamierzał ustąpić. Typowy alfa, władczy i zdecydowany, a do tego nie potrafiący odpuścić. Wywróciłam oczami, co poczytali sobie jako zachętę. Nie wnikałam już, który teraz odgrywał pierwsze skrzypce, skoro musieli współpracować, by zachować ludzką formę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 2 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wyzwanie: luna | Bracia Shade #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz