Rozdział 1

453 32 7
                                    

Lucy Adams jest siedemnastoletnią dziewczyną. Jej oczy i włosy są kasztanowo - brązowe. Jest nastolatką średniego wzrostu. W szkole nigdy nie była popularna, toteż nikt nie zwracał na nią uwagi poza kilkoma koleżankami z klasy. Nie jest też super ładna, po prostu zwyczajna... no może nie do końca. Zawsze była uważana za osobę dziecinną jak na swój wiek. Odkąd tylko pamięta wierzyła w paranormalne zjawiska. Gdy była dzieckiem dziwne rzeczy działy się wokół niej. Nagłe podmuchy wiatru, spadające kartki i długopisy. Wierzyła, że to jej sprawka. Jak każde dziecko miała bujną wyobraźnię... według niektórych, aż za bardzo. To wszystko skończyło się, gdy poszła do liceum. Uświadomiła sobie,że była głupia i wszystko sobie wymyśliła. Po pewnym czasie przestała zwracać na to uwagę. Zajęła się nauką i przyjaciółmi. Dorosła.

- Wstawaj! Spóźnisz się do szkoły, a ja z tatą na wyjazd. - powiedziała mama oskarżycielskim tonem.

Rodzicielka jest dla niej wszystkim. Bez niej nie poradziłaby sobie w ostatnich trudnych dla niej chwilach. Ojciec nie miał dla niej tyle czasu. Nie było go prawie wcale w domu. Ciągle wyjeżdżał na różne delegacje wraz z kolegami z pracy. Dlatego to mama była dla niej najważniejsza.

-Przecież nie śpię - odpowiedziała nie otwierając oczu.

- Tak, tak ja znam to twoje ,,nie śpię''. Wstawaj bo się spóźnisz.

Wyszła z pokoju, a Lucy usiadła na łóżku i przetarła oczy. Chwilę jeszcze trwała tak w bezruchu po czym wstała i podeszła do szafy. Stała przed nią kilka minut zastanawiając się co dzisiaj założyć. Ostatecznie padło na ciemno-niebieskie spodnie, czarną koszulkę z krótkim rękawem i czarne trampki. Poszła do łazienki, przemyła twarz i delikatnie podkreśliła oczy ciemną kredką oraz pomalowała rzęsy tuszem. Nie była jedną z tych dziewczyn z toną tapety na twarzy, które po deszczu wyglądały jakby były z wosku. Zeszła na dół. Mama była już gotowa do wyjścia.

- Tu masz śniadanie, a tu - podniosła woreczek śniadaniowy - rogalika i batona.

- Dzięki - odpowiedziała.

W tym samym czasie do domu wszedł tata i zapytał się mamy czy jest już gotowa.

- Tak już wychodzę.

- Poczekam w samochodzie - wyszedł

Mama odwróciła się w jej stronę i spojrzała na nią smutnym wzrokiem.

- Czemu tak na mnie patrzysz? Przecież nic nie zrobiłam. Poradzę sobie, nie jestem już dzieckiem.

- Wiem, że sobie poradzisz. Pieniądze zostawiłam na półce w salonie. Są pod kryształem. Tylko proszę cię nie rób imprez. Możesz ewentualnie zaprosić kilka koleżanek. To chyba wszystko... - mama spojrzała na dziewczynę przepraszającym wzrokiem.

- Wybacz mi, że nie będzie mnie na zakończeniu roku.

- Mamo nic nie szkodzi, no idź już bo się spóźnicie.

Uśmiechnęła się, pocałowała córkę w policzek i wyszła. I tak oto Lucy została w domu sama na przynajmniej dwa tygodnie. Zjadła śniadanie, wrzuciła woreczek z drugim śniadaniem do torby i poszła do szkoły.

Tam nic ciekawego się tego dnia nie działo. Na pierwszych lekcjach była sama w klasie. Więcej osób przyszło dopiero na generalną próbę zakończenia roku szkolnego. Po szkole od razu musiała jechać na zajęcia do klubu tanecznego. Znajdował się on nieopodal budynku w którym miały dzisiaj z dziewczynami występować. Wsiadła do autobusu i po okokoło 20 minutach była na miejscu. Idąc w stronę szkoły tańca zauważyła sznur samochodów ciągnący się wzdłuż ulicy. Najprawdopodobniej Jeep Compass i Lexus GX 460, a w nich ludzie w czarnych strojach.

NadprzyrodzeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz