Rozdział 6

137 14 1
                                    

*perspektywa chłopaka*

Nie udało mu się jej uratować. Obiecał sobie, że ją uwolni i zaprowadzi w bezpieczne miejsce, ale zawiódł. Był za daleko, żeby wypchnąć ją z toru pędzącego samochodu. Mógł tylko patrzeć jak pojazd uderza w dziewczynę, a ta wpada na maskę samochodu. Nie mógł na to patrzeć. Odwrócił wzrok. Musiał się ukryć. Żołnierze z ABW nie mogli go zobaczyć. Schował się za śmietnikiem i obserwował jak żołnierze zabierają dziewczynę do Centrali. Nie zauważyli go, a gdy zniknęli za drzwiami chłopak wyszedł z ukrycia i wszedł do budynku tylnym wejściem. Miał nadzieję, że dziewczyna żyje, nie chciał nawet myśleć co będzie jeśli prawda okaże się inna.

*perspektywa Lucy*

Obudziła się w niebiesko - białym pokoju. Leżała na łóżku na samym środku pomieszczenia. Obok niej stała aparatura medyczna, a w rogu przymocowana była kamera. Lucy chciała się poruszyć, ale nie mogła podnieść rąk, ani nóg. Była przywiązana - znowu. Spojrzała na swoje ciało. Jej lewa ręka i noga były w gipsie, a na całym ciele miała liczne siniaki i blizny po ranach. Głowa bolała ją okropnie, a na dodatek nie pamiętała jak i dlaczego tu trafiła. W pewnej chwili do pomieszczenia weszła kobieta ubrana w biały fartuch. Bez słowa zaczęła sprawdzać odczyty z aparatury i zapisywać je w swoim notatniku. Cisza była nieznośna, dlatego Lucy postanowiła ją przerwać.

-Prze - przepraszam - wydukała,miała strasznie sucho w ustach - długo tu tak leżę?

Kobieta przestała pisać i wreszcie spojrzała na dziewczynę.

-Dwa tygodnie.

Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że była nieprzytomna tak długo. Od razu pomyślała o rodzicach, którzy już dawno wrócili z delegacji. Pewnie jej teraz szukają, martwią się o nią. Zapewne byli już na policji, zgłosić zaginięcie. Nikt przecież nie wiedział gdzie jest. Z zamyślenia wyrwała ją lekarka.

-Zaraz ściągnę ci gips i pójdziesz na prześwietlenie. Miałaś bardzo poważne złamanie, ale wszystko szybko się goi i za niedługo będziesz mogła opuścić nasz szpital. Zaraz przyniosę ci ubrania.- Z tymi słowami wyszła.

Lucy nadal zastanawiało skąd odniosła tak poważne obrażenia. Jeżeli były, aż tak poważne to na pewno dwa tygodnie nie wystarczyły na zrośnięcie kości. Chwilę później do sali weszła ta sama kobieta niosąc na rękach czyste ubrania. Podała je dziewczynie i upadła na podłogę. Oczom Lucy ukazał się chłopak z paralizatorem w ręku i był to ten sam którego spotkała przy fontannie, a potem w celi.

- Wyłączyłem kamery, ale szybko się zorientują, że coś jest nie tak. Szybko, nie ma czasu do stracenia. - Mówił to, jednocześnie odpinając dziewczynę od aparatury.

-Gdzie chcesz mnie zabrać? - zapytała zdezorientowana

-Nie czas na pytania, ubieraj się! - był widocznie zdenerwowany. Aż tak zależało mu na zabraniu jej stąd?

-A jaką mam pewność, że mogę ci ufać? - spojrzała na niego podejrzliwie

-Pewności nie masz żadnej, ale jeśli mi nie zaufasz to, aż nie chcę myśleć co oni mogą ci zrobić. Ubierz się. - chłopak odpiął jej ręce i nogi po czym podszedł do ściany i odwrócił się plecami do Lucy.

-Nie będę podglądał, masz moje słowo. - położył rękę na sercu, a drugą uniósł w górę

Dziewczyna uśmiechnęła się na ten gest. Nie miała zamiaru siedzieć dłużej w tym piekielnym miejscu. Choć pójście z chłopakiem nie gwarantowało jej lepszego traktowania postanowiła mu zaufać. Posłusznie włożyła przyszykowane dla niej ubrania i powoli usiadła na łóżku.

-Jestem gotowa.

Chłopak odwrócił się i podszedł do drzwi. Zajrzał przez małą szparę i kazał Lucy podejść. Dziewczyna wstała, ale tak długie leżenie dało jej się we znaki i nogi odmówiły posłuszeństwa. Przed upadkiem uratował ją chłopak. Dziewczyna zarumieniła się, bo to już nie pierwszy raz kiedy ją ratuje. Pomógł jej wstać i kazał jej usiąść na wózku inwalidzkim.

-Mogłem poczekać, aż zdejmą ci gips. Kolejna wtopa. -zaśmiał się, a Lucy odwzajemniła mu tym samym.

Na korytarzu było dziwnie pusto. Musiało być, albo bardzo wcześnie, albo bardzo późno. Od czasu, do czasu przechodził jakiś żołnierz i aby nie zostać złapani chowali się do schowków na miotły. W pewnej chwili dotarli do drzwi chłopak wpisał kod i wyszli na zewnątrz. Była noc, a ona była wolna. W oddali zauważyła samochód, który ze zgaszonymi światłami powoli podjeżdżał do ogrodzenia.

-Nasz transport właśnie nadjeżdża. - oznajmił chłopak. - Weź to. Nie możemy ryzykować. - zdjął z siebie kamizelkę kuloodporną i podał ją Lucy.

Dziewczyna niechętnie założyła ją na siebie. Nagle rozbłysły światła i zawyły syreny.

-Cholera zauważyli, że zniknęłaś. Szybko musimy uciekać. Po prawej stronie jest dziura w siatce widzisz? - dziewczyna potwierdziła skinieniem głowy. - Tam czekają na nas moi koledzy. Musimy się tam dostać mimo wszystko.

Chłopak wziął Lucy na ręce i zaczął z nią biec w stronę siatki. Jeden reflektor oświetlił ich i z budynku zaczęły padać strzały. Byli już blisko siatki 200 m, 150 m, 100 m i nagle chłopak jęknął, ale mimo wszystko biegł dalej. Lucy poczuła na palcach ciepłą ciecz,a on tracił siły.

-Muszę cię stąd zabrać. Tym razem nie nawalę.

Dotarli do samochodu. Mężczyźni posadzili ją w środku i wrócili po chłopaka. Jej wybawcę. Położyli go na podłodze, a auto ruszyło z piskiem opon. Lucy przykucnęła obok niego i położyła jego głowę na swoich nogach, podczas, gdy jego koledzy starali się zatamować krwotok. Z apteczki wyjęli opatrunek i zawinęli bandażem. Nie mogli zrobić nic więcej, a chłopak nieustannie tracił dużo krwi. Rana była okropna. Kula musiała przejść na wylot. Dziewczyna dotknęła bandażu na jego klatce piersiowej.

-Dziękuję. - Nic więcej nie dała rady z siebie wydusić, a łzy same spływały jej do oczu.

-Teraz będziesz już bezpieczna. - uśmiechnął się - Chłopcy proszę zaopiekujcie się nią, jeśli... ja nie...

Po policzkach Lucy spłynęły łzy. Chłopak ryzykował życie, żeby ją ocalić, a ona nawet nie znała jego imienia.

-Zakończyłem swoją misję... - jego głowa opadła, a oddech był niewyczuwalny.

-Nie możesz mi tego zrobić! Słyszysz! Obudź się! - Lucy krzyczała. 

Jeden z mężczyzn odciągnął ją od chłopaka i mocno uścisnął w czasie gdy drugi zaczął reanimację. To wszystko było jak jakiś koszmar z którego nie da się wybudzić.




___________________________________________
Rozdział w większości napisany przez: Inevrin
Całe opowiadanie piszemy razem, ale ten rozdział jest jej. <3

Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Z góry dziękuję za gwiazdki i komentarze :D



NadprzyrodzeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz