Rozdział 9

137 12 0
                                    

  Dziewczyna patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. Jeszcze wczoraj wieczorem miał operację, której mógł nie przeżyć, a teraz stał przed nią jak gdyby nigdy nic. 

 -J-jakim cudem... - jąkała się 

 Chłopak ruszył do przodu, zamykając za sobą drzwi, zmuszając tym samym Lucy do cofnięcia się w głąb pomieszczenia. 

- Mamy zdolność szybkiej regeneracji, sama coś o tym wiesz –uśmiechnął się i spojrzał na jej zupełnie zdrową już nogę i rękę. 

 Podszedł do łóżka i na nim usiadł, Lucy przysiadła na krześle naprzeciwko niego. 

 - Wystraszyłeś mnie – przerwała ciszę 

 - Martwiłaś się o mnie? - zapytał  

 - Nie, po prostu miałabym Cię wtedy na sumieniu – powiedziała poważnie czekając na reakcję chłopaka, jednak nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. 

 - Oo zależy ci na mnie. - zaczął się uśmiechać.

 - Tego nie powiedziałam. Z tego wszystkiego zapomniałam ci się przedstawić. Jestem Lucy.  

- Wiem - powiedział z poważną miną

- Serio? skąd? - zapytała.

- Pracowałem dla ludzi, który Cię przetrzymywali. Byłem prawie o wszystkim informowany - odpowiedział ze spokojem w głosie.

 Do sali wszedł lekarz, który chciał sprawdzić stan Maxa. Dziewczyna nie chciała przeszkadzać. Wstała i zaczęła się kierować w stronę drzwi.

 - Już idziesz? - zrobił smutną minę.

 - No przecież jesteś dużym chłopcem i dasz sobie sam radę. - nie mogła powstrzymać się od śmiechu. 

 - Wolałbym cię lepiej poznać. 

 - Jeszcze będziesz miał okazję, a teraz odpoczywaj. Jeszcze raz dziękuję, za uratowanie. - Wyszła za drzwi i z uśmiechem od ucha do ucha zaczęła kierować się w stronę pokoju.

Kolejne dni mijały szybko. Całymi dniami trenowała, żeby ,,nadrobić zaległości". Przez to ani razu nie spotkała się z Maxem. Do tej pory treningi miała indywidualnie, ale David stwierdził, że spokojnie da sobie radę z grupą. Gdy weszła na sali było już około 15 osób. Położyła wodę na ławce i dołączyła do reszty. Początek zawsze był taki sam. Bieganie kilka okrążeń, ćwiczenia i rozciąganie. 

 - Robimy tak jak zawsze – powiedział David – walczymy dwójkami po dwie minuty i zmiana.

Więcej nic nie powiedział, każdy już wiedział co ma robić. Zaczęła się rozglądać po sali w poszukiwaniu kogoś kto nie ma jeszcze pary. Ujrzała znajomą twarz, był to Stephen. Pomachała mu, a ten szybko do niej podszedł. 

 - Heej, nie masz z kim ćwiczyć? - zapytał, a ona pokiwała przecząco głową - No dobra, to będziesz ze mną – oznajmił, chwytając ją za rękę i prowadząc na materace. 

 Ustawił się w pozycji i gestem nakazał by zrobiła to samo. Zaczęli się okrążać, dziewczyna czekała na atak. Po chwili zamachnął się pięścią. Udało jej się w ostatniej chwili uniknąć uderzenia. Nie myślała długo i zrobiła to samo. Trafiła go w kość policzkową. Zachwiał się lekko, widać było, że trochę się zaskoczył. Dziewczyna zrobiła przepraszającą minę. 

 -Wow, nieźle. - powiedział z podziwem – ale nie możesz mnie za to przepraszać. Musisz być twarda i pewna siebie. 

 Poprawiła pozycję i zamachnęła się prawą ręką, którą udało mu się uniknąć, a zaraz potem uderzyła go nogą w bok. Kilka sekund później, zadzwonił dzwonek informujący o zmianie partnerów. Do końca treningu, została jej ostatnia zmiana, ostatnie kilkadziesiąt sekund walki. Spojrzała przelotnie w stronę drzwi wyjściowych, mignęła jej jakaś postać. Szybko wróciła wzrokiem w to samo miejsce. Serce zabiło jej mocniej na jego widok. To był Max. Stał z założonymi rękami oparty o framugę, przyglądał się jej. Zostało kilkanaście sekund walki, chciała to jak najszybciej skończyć. Zamachnęła się ręką, lecz przeciwnik chwycił ją i wykręcił jej za plecy. Dziewczyna jęknęła. Nie mogła się przez niego skupić, cały czas czuła jego wzrok na sobie.

NadprzyrodzeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz