Rozdział 7

138 14 0
                                    

Przez kolejne dni Lucy w wolnej chwili przychodziła na OIOM i pytała o stan chłopaka. Była mu wdzięczna, za to, że zabrał ją z tamtego okropnego miejsca. Z drugiej strony czuła się winna, bo gdyby nie ona ten chłopak nie musiałby teraz walczyć o życie. Do sali wszedł lekarz i zaczął coś sprawdzać i zapisywać w notatniku. Lucy przez szybę widziała jak kręci głową. Nie miał dobrych wieści. Po kilku minutach wyszedł, a dziewczyna zaczepiła go.

-Panie doktorze, co z nim?

-Jego stan jest krytyczny i nic się nie poprawia. Z każdym dniem jest coraz gorzej. Nie mam pewności, czy z tego wyjdzie. Stracił bardzo dużo krwi, a jedna kula tkwi zbyt blisko serca. Póki jego stan się nie unormuje nie jesteśmy w stanie jej wyjąć. On możenie przeżyć kolejnej operacji. Przykro mi.

-Dziękuję za informację. - Łzy zaczęły napływać jej do oczu, więc szybko odwróciła się od lekarza.

Dziewczyna spojrzała przez szybę na chłopaka podpiętego do aparatury medycznej. Ciągle nie mogła uwierzyć, że był w stanie zapłacić najwyższą cenę, byleby ją uwolnić. Czy była dla nich, aż tak cenna? Lekarz wymienił jeszcze kilka zdań z pielęgniarką zanim zniknął za drzwiami pokoju lekarskiego. Z rozmowy zrozumiała, że stan chłopaka się pogarsza i w najlepszym wypadku przeżyje tydzień. Lucy nie miała zamiaru tego słuchać. Wyszła z działu szpitalnego i pokierowała się do swojego pokoju. Szła korytarzem ze ścianami z metalu. Nie było tutaj okien i cały budynek oświetlały lampy. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że dziewczyna jest nadal w tej cholernej centrali, ale tutaj nikt jej nie pilnował. Miała pełną swobodę. Jako nowa członkini mogła chodzić po całej bazie, aby zorientować się gdzie co jest. Widziała już prawie wszystko. W placówce większość osób posiada nadprzyrodzone zdolności. Ludzie z różnymi mocami są prześladowani przez ABW, więc cała baza jest ukryta. Z zewnątrz wygląda jak zwykły opuszczony magazyn, ale gdy na ukrytym panelu wpisze się odpowiednią kombinację podłoga przechyla się i otwiera się ukryty zjazd na parking. Nie są to najlepsze zabezpieczenia, ale jeszcze nad tym pracują. Dziewczyna przechodziła właśnie obok sali gimnastycznej, gdzie zobaczyła chłopaka z którym rozmawiała w drodze do centrali. Porzuciła plany czytania książek w pokoju. Weszła do pomieszczenia i usiadła na jednej z ławek ułożonych przy ścianach. Chłopak najwyraźniej jej nie zauważył i nadal ćwiczył z dzieciakiem ataki i blokowanie ciosów. Po 15 minutach lekcja dobiegła końca.

-Na dzisiaj koniec. Dobra robota. Pamiętaj, jutro o tej samej porze. - Wreszcie Lucy została zauważona.

- O cześć, długo tu tak siedzisz? - zapytał

- Hej, nie. - odpowiedziała - Jak wydostałeś się z centrali?

Chłopak był widocznie zmieszany. Potarł dłonią swój kark.

- Kilka dni temu udało mi się zwiać. Długa historia. Nie przedstawiłem się jeszcze. Jestem David.

-Lucy, miło mi. - podali sobie dłonie. Chłopak usiadł koło dziewczyny.

-Dlaczego są tutaj sami chłopcy, a nie ma żadnej dziewczyny? -wreszcie zadała nurtujące ją pytanie

-No wiesz... ze zdolnościami rodzą się tylko chłopcy, a ty jesteś wyjątkiem. Sam nie wiem jak to działa, dlaczego tak jest. Nie zrozum mnie źle fajnie, że zasilisz nasze szeregi,ale wiesz nie będzie ulgi.

-Nie proszę o to. Chcę żebyście traktowali mnie jak innych tutaj.

W tej samej chwili wszedł znany jej już szef całej organizacji. Miał ok 25 lat. Ubrany w białą koszulkę i ciemne dżinsy. Włosy i oczy miał brązowe. David, gdy tylko go zauważył wstał i podszedł do niego. Przez dłuższą chwilę rozmawiali na osobności i od czasu do czasu spoglądali na dziewczynę. Lucy już miała wychodzić, gdy podszedł do niej David.

- Idziesz gdzieś?

- Tak. Chcę sprawdzić co z tym chłopakiem, który mnie uwolnił.

- Pójdę z tobą - oznajmił 

- Jeśli chcesz - uśmiechnęła się

- Pewnie, że chcę. - ruszyli w stronę działu szpitalnego.

Przez całą drogę szli w ciszy. W końcu dotarli do sali chłopaka. Niezręczną ciszę przerwał David.

- O cholera, chłopie. - powiedział i jedną ręką chwycił się za głowę

- Dobrze się znacie? - zapytała wyraźnie zaskoczona dziewczyna.

-Tak, przyjechaliśmy tu razem jeszcze jako dzieci. Wiedziałem, że oberwał, ale nie miałem pojęcia, że jest z nim tak źle.

-Podobno lekarze nie dają mu więcej niż tydzień.

David nie odpowiedział, bo w tej samej chwili z gabinetu wyszedł doktor. Lucy podeszła do niego i zapytała.

-Przepraszam. Wiem, że jest w ciężkim stanie, ale on mnie uratował. Mogę do niego wejść?

-Wiesz, że nie..

-Proszę - Zrobiła chyba najsłodszą minę w jej w życiu

-Ehh no dobrze, ale tylko na chwilę.

-Dziękuję.

Dziewczyna powoli otworzyła drzwi i starannie je za sobą zamknęła. David został na zewnątrz. Lucy powoli podeszła do jego łóżka i usiadła na krzesełku. Ciszę przerywał tylko nierówny oddech chłopaka i pikanie maszyny rejestrującej bicie serca. Patrzyła na jego rozczochrane brązowe włosy, wydatne kości policzkowe i silną szczękę. Jej wybawiciel był bardziej ranny niż jej się wydawało. Nowy opatrunek już przesiąknął krwią. Dziewczyna delikatnie dotknęła jego dłoni i ze łzami w oczach powiedziała.

- Dziękuję. Wiem, że mnie nie słyszysz, ale chcę ci podziękować za wyciągnięcie mnie stamtąd. Gdyby nie ty...- z oczu Lucy pociekły łzy, które swobodnie spłynęły jej po policzku. Dziewczyna zamknęła oczy i dała upust swoim emocjom.

- Nie płacz. Nie do twarzy ci we łzach. - po sali rozległ się ochrypły głos, a chłopak podniósł dłoń i otarł krople z policzka dziewczyny.

Lucy otworzyła szeroko oczy. To nie mogło być prawdą. Myślała, że właśnie śni.

- Nic nie mów musisz odpoczywać. Wszystko będzie dobrze. -uśmiechnęła się.

-Właśnie taką chcę cię zapamiętać. - chłopak syknął i złapał się za klatkę piersiową, a na monitorze pojawiła się ciągła linia. Wszystko stało się w ułamku sekundy. Lucy usłyszała swój krzyk i chwilę potem do sali wbiegli lekarze, a wraz z nimi David, który złapał dziewczynę i wyszedł z nią z pomieszczenia.

- On nie może umrzeć! Nie daruję tego sobie! Gdyby nie ja on nadal by żył! - krzyczała

- Spokojnie jest silny wyjdzie z tego. - powiedział i przytulił dziewczynę

Jeszcze chwilę patrzyli jak lekarze bezskutecznie próbowali przywrócić akcję serca. Lucy ukryła twarz w ramionach Davida. Nie mogła na to patrzeć.

- Będą go operować.

Dziewczyna spojrzała jak pielęgniarki wiozą chłopaka w kierunku sali operacyjnej. Kolejne godziny dłużyły się, a z sali nie wyszedł nikt. Jedna z pielęgniarek podała Lucy środek na uspokojenie. Po pięciogodzinnej operacji z sali wyszedł lekarz. Dziewczyna niewytrzymała i podbiegła do niego.

- Co z nim?

- Ma ogromne szczęście. Operacja się udała i bez większych komplikacji usunęliśmy kulę. Teraz potrzebuje spokoju, żeby dojść do siebie.

- Dziękuję panu bardzo. - nie mogła się powstrzymać i przytuliła zdezorientowanego doktora.

- David słyszałeś, udało się!

- Mówiłem, że jest silny. Chodź to był ciężki dzień. Musisz odpocząć, bo jutro czeka cię twój pierwszy trening.

Nie protestowała posłusznie wróciła do pokoju i szybko zasnęła.



________________________________________
I jest kolejny rozdział
Znowu napisany przez Inevrin :*

Komentarze i gwiazdki mile widziane :3

NadprzyrodzeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz