Rozdział 13

61 5 2
                                    

Lucy odruchowo odwróciła się, żeby spojrzeć na osobę stojącą za nią. Zamarła na widok umięśnionego chłopaka. Miała nadzieję,że już go nigdy nie spotka, albo spotka, lecz nie tak szybko. Jej serce zaczęło bić szybciej ze strachu.

-Max... - jej głos prawie się załamał

-Nie ładnie tak uciekać wiesz? Nawet nie wiesz jak nas naraziłaś.Michael nie był zachwycony – w głosie można było usłyszeć troskę

-Naprawdę? Ja też nie jestem zachwycona, bo przez was moi rodzice nie żyją! Nie wrócę, zapomnij! - krzyknęła

Dziewczyna odwróciła się na pięcie. Chciała wrócić do ciotki, wiedziała,że dopiero w jej samochodzie będzie się czuła bezpiecznie. Tak bardzo nie chciała zwracać na siebie uwagi, ale podniosła głos i teraz patrzą na nią wszystkie osoby, które były świadkiem tej rozmowy. Nałożyła na głowę kaptur, chciała wtopić się w tłum.Nagle poczuła silny uścisk na jej ramieniu. Ktoś pociągnął ją w ustronne miejsce. Tym kimś był nikt inny jak Max.

-Odwalisz się ode mnie?! - krzyknęła

Dziewczyna wyszarpała się z jego uścisku. Chłopak zawachał się na chwile wyraźnie zdziwiony tonem jej głosu

-Lucy zrozum, ABW już cię szuka...

-Tak samo jak wy! Ja chcę żyć normalnie, tak jak kiedyś!

-Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś.

-A czyja to wina? Twoja!

-Lucy nie krzycz, nie zwracajmy na siebie uwagi. Chcemy ci pomóc, w naszej bazie jesteś bezpieczna - wyciągnął w jej stronę dłoń,dziewczyna jednak cofnęła się przed nią.

-A wiesz czego ja chcę? Chcę, żebyście dali mi wszyscy święty spokój.

Lucy odwróciła się i chciała już odejść, ale chłopak powiedział coś, czego się nie spodziewała.

-Chciałbym żebyś wiedziała, że mógłbym Cię bez pytania już dawno zawlec z powrotem. Jeśli nie chcesz ze mną iść, uszanuję to, ale uważaj. ABW jest blisko. I pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć.

Odwróciła się w stronę Max'a, ale chłopaka już tam nie było. Po jej plecach przeszły zimne dreszcze. Wyszła z ukrycia i szła przez centrum handlowe. Miała wrażenie, że wszyscy ją obserwują.Przyspieszyła kroku, a przez parking już biegła. Szybko wsiadła do samochodu i zapięła pasy.

-Możemy jechać.

-Lucy wszystko gra?

-Tak, wracajmy już do domu - odwróciła się w stronę okna

Ciocia odpaliła silnik i wyjechała z parkingu. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła drążyć tematu.

-Przecież widzę, że coś jest nie tak. Chcę ci pomóc.

-Ciociu naprawdę wszystko w porządku. Muszę odpocząć, tylko tyle.

-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć prawda?

-Tak, wiem dziękuję.

Dziewczyna wymusiła uśmiech. Po drodze dwa razy obejrzała się za siebie z pretekstem przyjrzenia się mijanym samochodom. W rzeczywistości sprawdzała, czy nie jadą za nimi opancerzone samochody.

-Na pewno nie chcesz mi powiedzieć co cię męczy?

-Naprawdę nic.

-Dobrze, nie będę drążyć.

W samochodzie nastąpiła cisza. Żadna z nich nie odezwała się ani jednym słowem, aż do dotarcia przed dom. Lucy wyszła z samochodu i wbiegła do domu. Zamknęła się w swoim pokoju i usiadła na łóżku z nogami przy klatce piersiowej. Słowa Max'a odbijały się echem w jej głowie. Oni ją ścigają, są już blisko. Słyszała jak jej ciocia krzątała się po mieszkaniu, Lucy nie mogła stracić też jej. To była ostatnia bliska jej osoba, a teraz została narażona na niebezpieczeństwo. Lucy podjęła decyzję...musi uciec
Znowu.

***

Wieczorem ciocia zawołała ją na kolację. Nie mogła wzbudzić żadnych podejrzeń, więc odświeżyła się i poszła do kuchni.

-Zrobiłam ci naleśniki. Twoje ulubione.

-Dzięki ciociu. - wymusiła uśmiech na swojej twarzy

Podeszła do kobiety, przytuliła ją i pocałowała w policzek. Potem zasiadła do stołu.

-Lucy cieszę się, że w końcu wyszłaś z domu.

-Tak, ja też.

Uśmiechnęła się, jednak w środku nadal drżała ze strachu. W końcu wyszła i oczywiście to nie mogło się skończyć dobrze. Jak tak dalej pójdzie, to będzie się bała własnego cienia. Nie, ona do tego nie dopuści. Nie pozwoli, żeby strach przejął kontrolę nad jej życiem.

-Lucy, jesteś tu? Pytałam o coś

-Yyy tak, przepraszam. Zamyśliłam się. O co ciocia pytała?

-Miałaś spojrzeć na ogłoszenia. Znalazłaś coś ciekawego?

-Nie, nic. Będę musiała szukać dalej.

-Wiesz co może zatrudnij się jako kelnerka. Niedaleko jest kawiarnia. Co ty na to?

-Niezły pomysł, jutro tam zajrzę i zapytam o pracę.

-Doskonale. Przynajmniej nie będziesz rozpamiętywała.

Ciocia uśmiechnęła się do niej ciepło, a ona to odwzajemniła. Po kolacji Lucy umyła naczynia, a po skończonej czynności wróciła do swojego pokoju. Musiała się przygotować. Wyjęła torby, z którymi tutaj przyjechała i zaczęła się pakować. Zabrała wszystkie swoje rzeczy i przed północą była już gotowa do ucieczki. Na szafce nocnej zostawiła karteczkę z wiadomością do cioci. Podziękowała jej za zapewnienie dachu nad głową i przeprosiła za jej nagłe zniknięcie. Po prostu musi zmierzyć się z przeszłością. Poprawiła kartkę na szafce i posprzątała pokój. Nie chciała robić kobiecie problemu. Zaczekała jeszcze kilka godzin i wyszła z pokoju, gdy upewniła się, że jej ciotka śpi. Bezszelestnie wyszła z pokoju, a potem z domu. Żałowała, że znowu musi szukać dla siebie miejsca na świecie. Inaczej, ona żałowała, że ma tą cholerną moc! Godzinę później stała już na stacji kolejowej i wsiadła do pierwszego lepszego pociągu. Nie miała już innej rodziny. Dlatego nie zwracała uwagi na to gdzie jedzie. Byleby jak najdalej stąd. Wysiadła dopiero po kilkunastu godzinach jazdy. Na dworze zaczynało robić się ciemno, a ona nie miała dachu nad głową. Musiała szybko coś znaleźć.Przemierzała nieznane jej ulice, ale nigdzie nie mogła zauważyć żadnej noclegowni. Była tak zamyślona, że nie zauważyła mężczyzny z którym otarła się ramionami. Na szczęście nie był to Max.

-Przepraszam.

Nieznana jej osoba nawet nawet na nią nie spojrzała, tylko zniknęła za najbliższym domem. Dopiero gdy Lucy spojrzała pod nogi zauważyła małą karteczkę leżącą na chodniku. Podniosła ją, szczęście się do niej uśmiechnęło. Na skrawku papieru zapisany był adres schroniska młodzieżowego. Bez zastanowienia podeszła do mapy miasta i odnalazła potrzebną ulicę. Od razu poszła w tamtym kierunku. Rzeczywiście pod wskazanym adresem było schronisko.Pracownicy noclegowni od razu ją przyjęli i przydzielili pokój.Dziewczyna odebrała klucz i poszła do odpowiedniego pokoju. Weszła do środka. Hotel, to nie był, ale jak dla osoby, która nie ma się gdzie podziać nie mogła wybrzydzać. Torbę rzuciła na podłogę,a sama usiadła na łóżku. Rozmyślała o mężczyźnie, któremu wypadła kartka z adresem. Nie rozumiała tego, ale on wydawał jej się inny niż wszyscy. Ma przeczucie, że on nie jest z żadnej z tych agencji. Może wydawać się to dziwne, ale miała zaufanie do tej osoby. Wszystkie te rozmyślania i podróż zmęczyły ją w tym stopniu, że zasnęła.


_____________________________
Jest rozdział po tak dłuugiej przerwie 

Po prostu czuje, że to nie jest to co chciałam napisać. 
Będę starała się jednak przekazać to co chciałam i przy okazji postaram się też trochę szczegółowo i "książkowo pisać".
Wydaje mi się, że pomysł miałam dobry, niestety gorzej z wykonaniem ale nie mam zamiaru tego porzucać. Będę nad tym pracowała. 

Z góry dziękuję za gwiazdki i komentarze (każde!)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 01, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

NadprzyrodzeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz