Ja zwariowałam. Przyznaję szczerze, zwariowałam, albo mi odbiło. Zwariowałam i mi odbiło! Od soboty moje myśli praktycznie cały cholerny czas krążą wokół Irwina. On chciał mnie pocałować! Co tam pocałować, mu... O Boże. Wyrzuć ten obraz z głowy do cholery Abigail! W tej chwili moja za nadto wybujała wyobraźnia niepotrzebnie daje o sobie znać. Może i zareagowałam dość wybuchowo, nie wiem czy to dobre słowo, ale w tamtej chwili poczułam się zażenowana. Nie mniej niż on sam. Boże... mu naprawdę...
Wypuściłam powietrze z ust z głośnym westchnieniem. W życiu bym nie pomyślała, że coś takiego wywoła u mnie taką reakcję. Zresztą, nie wierzę, że to przeze mnie. Po prostu nie. Zgrywał się ze mnie i świetnie mu to wyszło. Bo niby co on mógłby ode mnie chcieć czy we mnie widzieć? W ogóle mnie nie zna, raptem od kilku dni zwraca na mnie swoją uwagę. Ja pierdole... zaczynam zachowywać się jak popaprana nastolatka. Weź się w garść White!
Otworzyłam drzwiczki swojej szkolnej szafki. Zabrałam z plecaka zeszyt z matmy oraz długopis i wrzuciłam go do środka. Z półki zabrałam podręcznik. Dlaczego musze mieć z nim matmę?!
- Przestań o tym myśleć do cholery.- burknęłam do siebie.
- O czym?- usłyszałam. Podskoczyłam zaskoczona i zamknęłam z hukiem drzwiczki. Irwin stał obok opierając się ramieniem o szafki i przyglądał mi się z rozbawieniem. Fuknęłam na niego pod nosem.
- Weź się nie skradaj.- warknęłam i nie czekając na jego wypowiedź odeszłam od niego, kierując się w stronę odpowiedniej sali. Jak na zawołanie musiałam na kogoś wpaść. Cholera.
- Proszę, proszę. Nasza żyrafka we własnej osobie.- ile razy ten idiota będzie wypominał mi mój wzrost w ten sposób?- Taka wysoka, a nie widzi jak idzie. Gdzie zgubiłaś swoje bryle?
- Daruj sobie Peter.- spojrzałam podirytowana na niego.- Zadzwonić do Zoo czy sam trafisz do swojej klatki dla goryli razem z przydupasami?- warknęłam. Kątem oka dostrzegłam Clifforda razem z Hoodem, którzy przyglądali się tej sytuacji z ciekawością.
- Ty szmato...- zaczął, a ja jedynie uśmiechnęłam się kpiąco. Byłam przyzwyczajona do obelg z jego strony.
- Pierdol się Peter.- wystawiłam środkowy palec prawej ręki skierowany do niego, cmoknęłam go i przysunęłam bardziej do jego twarzy, po czym wyminęłam go.
- Doigrałaś się White! Lepiej się pilnuj!- uniosłam dłoń ze środkowym palcem kierując gest do niego i oddalałam się od niego z każdym krokiem. Usłyszałam śmiechy i gwizdy, a kiedy ktoś zaczął mi bić brawo spojrzałam w lewą stronę. Na twarzy Michaela widniał szeroki uśmiech.
- Nieźle.- przewróciłam oczami na jego słowa i zniknęłam w odpowiedniej sali. Irwin znowu zajmował moją ławkę, więc zmuszona zostałam ponownie usiąść przed nim. Zaczepił mnie raz, ale zignorowałam to. Drugi, ale za trzecim już nie wytrzymałam.
- Czy ja się ostatnio nie wyraziłam dość jasno?- warknęłam.- Odwal się ode mnie.- uśmiechnął się, co tylko zbiło mnie z tropu.
- Nie mam takiego zamiaru.- spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Czego ty ode mnie chcesz?
- To co powiedziałaś Peterowi było całkiem niezłe.- zignorował moje pytanie, więc i ja zignorowałam jego odwracając się do niego plecami.
- Możemy później pogadać?- usłyszałam, ale totalnie go olałam udając, że robię coś super, ekstra ważnego na telefonie. Kilka minut później usłyszałam dzwonek, a ten idiota znów mnie zaczepił. Raz, drugi, trzeci, a moja irytacja względem niego rosła z każdą chwilą. Dźgnął mnie palcem w ramię po raz kolejny.
CZYTASZ
Supporting Character | A.I
FanfictionChoć naprawdę lubiłam swoje życie będąc drugoplanową postacią w filmie zwanym liceum, mój spokój legł w gruzach na samym jego końcu. Wszystko za sprawką jednej osoby, jednego chłopaka, a zaczęło się po pewnym wydarzeniu na jednej z lekcji. I uwierzc...