Kolejny tydzień minął mi bardzo szybko i nastał kolejny poniedziałek. Pogoda znacznie się zmieniła jak na środek października, temperatura spadła do piętnastu stopni, co dla mnie było nie do zniesienia. Nie lubiłam zimna i choć to stosunkowo całkiem przyjemna temperatura, ja potrafiłam przy takiej zamarzać. To by wyjaśniało mój strój. Ubrałam dzisiaj koszulkę, na nią sweter, grube rajstopy i spódnicę, a wszystko w czarnym kolorze. Już samo to, że w moim stroju zagościła spódnica było świętem, ale nie wiedząc dlaczego, po prostu zmusiłam się do założenia jej.
I tak byłam już spóźniona na zajęcia, matematyka trwała już od dwudziestu minut. Nie chciałam na nią zdążyć, nie chciałam konfrontacji z Irwinem. Wczoraj mieliśmy się spotkać, na randkę na którą tak naciskał tydzień wcześniej, a ja się zgodziłam aby zaczął się zachowywać.
Przypominał mi o tym przez cały tydzień, dzień w dzień, co robiło się irytujące, a wczoraj od rana zdążył zadzwonić chyba cztery razy aby upewnić się, że nie zmieniłam zdania, a niecałą godzinę przed spotkaniem dostałam od niego SMSa, że musimy to przełożyć i że mnie za to przeprasza. Nic więcej, zero wyjaśnień. Po prostu wiedziałam, że to bezsensu, że się zawiodę, wiedziałam. Tylko dlaczego do cholery byłam tak bardzo zła i zawiedziona? Odpowiedź jest prosta... zaczęło mi na nim zależeć. Zaczęłam się przyzwyczajać do tego, że jest obok.
Długa przerwa już się kończyła. Odkąd przekroczyłam próg szkoły unikałam jakiegokolwiek kontaktu z kimś, kto mógłby zacząć ze mną rozmawiać i zatrzymać w jednym miejscu na dłużej. Nie chciałam spotkać się z Ashtonem. Po raz pierwszy bałam się konfrontacji z kimś, zwłaszcza, że dzwonił do mnie wczoraj wieczorem i dzisiaj rano, a ja oczywiście nie odebrałam.
Po szkole rozszedł się dzwonek obwieszczający koniec przerwy. Miałam mieć teraz biologię, kolejne zajęcia, które miałam z blondynem.
- Nie ma mowy.- mruknęłam pod nosem. Zeszłam szybko na dół i skierowałam się do auli. Po prostu przesiedzę sobie tu lekcję, po raz kolejny go unikając w bardzo oczywisty sposób. Przekroczyłam jej próg. Nikogo tu nie było i to mnie cieszyło. Przeszłam za kulisy, gdzie stało mnóstwo wieszaków i sprzętu elektronicznego jak i instrumentów. Sięgnęłam po gitarę basową, która zapewne należała do Caluma. Usiadłam wygodnie i zacząłem powoli grać. Uśmiechnęłam się do siebie, tak dawno tego nie robiłam, że prawie zapomniałam ile radości mi to sprawiało.
- Abby?- spojrzałam szybko w bok słysząc znajomy głos. Odetchnęłam z ulgą widząc Clifforda.
- Co ty tu robisz?- zapytałam.- Nie mów Calumowi, że dotykałam jego gitary.- zaśmiał się podchodząc bliżej.
- Nie powiem. Widziałem jak tu wchodzisz.- odpowiedział.- A ty, co tu robisz?
- Nie miałam ochoty siedzieć na zajęciach.- wzruszyłam ramionami.
- Ashton Cię szukał...
- Yhym.- mruknęłam odwracając od niego wzrok.
- Co jest między waszą dwójką? Tak na serio.- spojrzałam na niego dziwnie. Zadał to pytanie zbyt spokojnie jak na niego.
- Nic między nami nie ma.- to prawda. Nie było i nie będzie. Nie obchodzi mnie jego głupie tłumaczenie, nawet nie chce go słyszeć, pewnie tak miało być od początku. Chciał zyskać moje zaufanie i odpuścić, jakbym była zabawką. Udało mu się. Nie mogę uwierzyć w to, że Max mógł mieć rację. Nie wybaczę sobie tylko tego, jak bardzo byłam naiwna, bo może z początku go unikałam, ale treaz...- Jeśli się o coś założyliście to odpuść.- wstałam odkładając gitarę na jej miejsce, zabrałam swój plecak i skierowałam się do wyjścia.
- Abby? O co Ci chodzi?- szedł za mną.
- Myślę, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.- burknęłam przyśpieszając kroku. Otworzyłam drzwi prowadzące na korytarz.
CZYTASZ
Supporting Character | A.I
FanfictionChoć naprawdę lubiłam swoje życie będąc drugoplanową postacią w filmie zwanym liceum, mój spokój legł w gruzach na samym jego końcu. Wszystko za sprawką jednej osoby, jednego chłopaka, a zaczęło się po pewnym wydarzeniu na jednej z lekcji. I uwierzc...