Ivan
Siedziałem na nudnym spotkaniu w firmie ojca. Bawiąc się długopisem po rewelacjach, które usłyszałem od Maxa. Nie mogę się skupić tyle pytań, co ukrywałaś Liv i to w dodatku przede mną.
- Ivan czy ty mnie słuchasz? – warknął ojciec.
- Jasne, że tak to, o czym mówiłeś?
- O nowym projekcie.
- Sorry tato, ale muszę coś załatwić, streść mi później spotkanie.
Wybiegłem z budynku, rozluźniając krawat. Pod wejściem stał mój samochód, wsiadłem i ruszyłem do kumpla, zatrąbiłem dwa razy, po czym zobaczyłem Maxa, który już szedł w moim kierunku.
- Czekam tu jak na szpilkach – burknął.
- Miałem spotkanie firmowe, pokaż to zdjęcie.
Przyjaciel wręczył mi zdjęcie, ale nic mi to nie mówiła. Nie poznawałem ani miejsca, ani gości moja Liv miała poważną minę natomiast Kat jak zwykle pewną siebie.
- Jedziemy do rodziców Liv, oni muszą coś wiedzieć.
- Jasne, bo ci powiedzą, jeśli Livia była w coś wplątana to na bank nie zwierzyła się z tego rodzicom.
Ruszyłem z piskiem opon, chciałem jak najszybciej dostać się na drugi koniec miasta, gdy nagle musiałem dać po hamulcach. Na jezdnię wtargnęły dwie dziewczyny blondynka i brunetka.
- Jak jeździsz idioto? – warknęła jedna, po czym zawartość kubka wylała na maskę mojego samochodu. Z chęcią mordu patrzyła na mnie Alison, a obok niej stała Leila dziś ubrana w obcisłe spodnie podkreślające jej kształtu jak ta mała na mnie działała, poprawiłem się nieznacznie i spojrzałem na kumpla.
- Nie patrz na mnie, ona jest nieobliczalna.
Otworzyłem okno i spojrzałem na dziewczyny. W jednej oczach był strach w drugiej wściekłość.
- Nic wam nie jest? – zapytałem, wpatrując się w zielone oczy blondynki.
- Nie – odparła nieśmiało Leila, próbując odciągnąć przyjaciółkę.
- Nie ciągnij mnie, ten kretyn prawie nas zabił.
- Bylibyśmy kwita – wypaliłem, nie myśląc, blondynką spłaciła wzrok, a następnie odwróciła się na pięcie.
- Ale z ciebie idiota! – warknęła Alison, biegnąc za przyjaciółką.
Staliśmy jeszcze chwilę, wpatrując się w oddalające się dziewczyny. Gdy usłyszałem klakson samochodu za mną, ruszyłem w wyznaczonym kierunku. Przyjaciel nic się nie odzywał może i dobrze ta cała sprawa z Liv jest dziwna. Zajechaliśmy pod śliczny domek z ogródkiem, kiedyś godzinami siedzieliśmy na bujanej ławeczce pod drzewem wiśni.
- Stary w porządku? – zagadnął Max.
- Jasne chodźmy.
Minęliśmy bramkę, gdzie przywitał nas Dingo, stary Owczarek niemiecki wesoło merdając ogonem. W progu już stał postawny facet z krzywą miną.
- Ci cię tu sprowadza? – zapytał.
- Mam kilka pytań.
Niechętnie wpuścił nas do środka, nic się tu nie zmieniło.
- Siadajcie – burknął.
- Wiec chodzi o Liv, czy zachowywała się jakoś inaczej?
- W sensie.
- Czymś się martwiła? Była nieobecna?
- Do czego zmierzasz.
- Pokaże ci teraz pewną fotografię, a ty powiesz mi czy kogoś znasz.

CZYTASZ
Cena Prawdy
RomansaDla Ivana dzień ślubu miał być najpiękniejszym dniem w jego życiu - początkiem wspólnej przyszłości z miłością jego życia. Jednak zamiast radości i wzruszeń, spotkał go szok i ból. Narzeczona nie pojawiła się przed ołtarzem, a idealny świat, który r...