6

57 1 0
                                    

Miała jedenaście lat. Stała przy kratach i patrzyła na małego blond chłopca przykutego do ściany, po jego nadgarstkach spływała czarna krew tak samo jak po czole. Podniósł wzrok i skierował swoje, zapłakane, zaczerwienione oczy na nią, widać było, że nie miał już siły. Do pomieszczenia w którym się znajdowali, ktoś wrzucił stary, brudny, zardzewiały tasak, a zza ściany odezwał się głos: ,,Możesz go zabić sama, albo pozwolić zrobić to nam, ale wiedz, że my to zrobimy powoli." Nie miała wyboru, podniosła tasak i pokierowała się w stronę chłopca, uśmiechał się do niej łagodnie, jakby chciał powiedzieć: ,,Nie martw się o mnie, wiem, że Ciebie to bardziej boli." Gdy była już przy nim, przytuliła się do niego i zaczęła go przepraszać, przepraszała bardzo długo, płacząc mu w ramię, w końcu zebrała się w sobie i przyłożyła ostry przedmiot do jego szyi, lecz nie mogła tego zrobić, była słaba. Chłopiec zrobił szybki, gwałtowny ruch przecinając sobie gardło, umarł uśmiechając się łagodnie, jakby chciał powiedzieć: ,,To nie Twoja wina."

...

Obudziła się przerażona z potem na czole, coraz częściej śni jej się ten sam chłopczyk, ostatnio codziennie. Przeraziła się jeszcze bardziej, gdy zobaczyła, że zegarek właśnie wybija godzinę jedenastą, spóźniła się do szkoły. Odpowiedzialna Cyntia, która do tej pory nie opuściła żadnego dnia w szkole, właśnie zaspała! Lekcje miała do godziny trzynastej, więc już dzień dzisiejszy sobie odpuściła. Chciała cały dzień spędzić w domu, czytając, ale przypomniała sobie, że nie ma żadnej książki, dotarł do niej fakt, że już drugi dzień nie była w bibliotece. Szybko się ubrała i umyła zęby, po czym poszła pewnym krokiem do biblioteki.

Oddała książkę, ale zrezygnowała z wypożyczenia nowej. Poszła do parku i usiadła na jednej z ławek, a po chwili dosiadł się do niej Matt, z kubkiem kawy w ręce i książką.

- Hej, wczoraj tak szybko uciekłaś, zapomniałem się o coś zapytać.

- Więc słucham. - Spojrzała na niego, witając go szczerym uśmiechem.

- Cyntio, chciałabyś pójść ze mną na spacer?

- Tym razem pytasz się mnie o zdanie? - Matt podniósł się i chwycił Cyntię za rękę, po czym pociągnął ją do siebie, trzymając ją przy sobie.

- Tak, ale jeśli tak bardzo tego chcesz, mogę zadecydować za Ciebie. - Uśmiechnął się do niej łagodnie, przeczesując kosmyki jej długich, blond włosów, ale ona szybko się odsunęła.

- Sama za siebie decyduję, ale widzę, że obydwoje mamy dzisiaj dobry humor, więc czemu nie? - Zabrała mu książkę, wkładając rękę pod jego ramię. - Czytasz ją? - Pomachała grubą, staro wyglądająco książką o pogiętym grzbiecie.

- Właściwie to noszę ją przy sobie, bo chciałem Ci ją dać. Jak już wrócisz do domu, przeczytaj ją, ale nikomu nie pokazuj, to naprawdę ważne.

- Nie musisz się martwić, będzie u mnie bezpieczna. - Szli wzdłuż wąskiej ścieżki, prowadzącej do stawu, będącego niegdyś główną atrakcją miasteczka. Gdy byli już przy brzegu, poczuła jak słabnie. Ugięły się jej nogi, po czym czuła już tylko jak leci, prosto do lodowatej wody, trzymając w ręce książkę.

Znów niczego nie słyszała, widziała zmartwionego Matta, wbiegającego do wody i wyciągającego jej ciało, nie ją lecz jej ciało. Patrzyła jak odchodzi z jej ciałem. Znowu wszystko uciekło, miała ochotę roztrzaskać to wszystko co jej pozostało. Chodziła wokół parku, patrząc się na przechodzących ludzi, niepotrafiących jej dostrzec. Kierowała się w stronę domu, im bliżej była tym głośniej słyszała bicie czyjegoś serca, oddech, a nawet kroki. Zaczęła biec, będąc przy drzwiach wejściowych, wszystko było wyraźne, usłyszała, że drzwi otwierają się a po chwili pojawił się w nich wysoki blondyn w cienkiej białej koszulce. Znów to samo, przyspieszone bicie serca i oddech, tym razem czuła i słyszała to wyraźnie. Pchnął ją lekko, aby utorować sobie wyjście, lecz ona objęła go w pasie i rzuciła na ścianę. Wyglądał na zdziwionego, ale był spokojny.

PrzeznaczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz