11

34 2 0
                                    

  Stanęła koło niego, ale już przy drzwiach zdała sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Nie patrzył na nią, siedział i ją ignorował. ,,To znowu sen." ,,Mam dość." Usiadła obojętna na podłogę. Zza rogu wyszła dziewczyna, Cyntia. Była ubrana w sam skąpy ręcznik. Matt wstał, objął ją w talii i przytulił się do niej.

- Jesteśmy ustabilizowani, żyjemy ze sobą od kilkaset lat, postarajmy się o dziecko.

- Nie możemy. - Posmutniała. - W naszych żyłach płynie krew plugastwa, nie wiemy co się urodzi. Poza tym bylibyśmy nieodpowiedzialni pozwalając dziecku żyć w takiej rodzinie. Co gdyby któreś z nas znów umarło? Byłaby to dla niego duża trauma, nie możemy sobie na to pozwolić. - Poszli spać, a Cyntia nadal siedziała na podłodze, patrzyła się obojętnym wzrokiem przed siebie, czekając aż się obudzi. Nagle zrobiło się jej słabo. ,,No tak, budzę się." Zamknęła oczy i po chwili odpłynęła.

  Słyszała piski Atlasa, jego warczenie i szczekanie. Otworzyła szybko oczy i zerwała się na proste nogi. Słońce zaszło. Pojawiały się pierwsze potwory, a ona była daleko od domu, do tego Atlas bronił ją, jego własnym ciałem. Długa, chuda, biała postać szła w kierunku Cyntii, mimo że włochata kulka tarasowała jej drogę. Chyba zdał sobie sprawę z tego, że nic nie może zrobić, bo podbiegł do niej i ruchem głowy pokazał, żeby na niego wsiadła. Bez zastanowienia położyła się na niego i przytuliła do jasnej, długiej sierści. Po chwili byli daleko od polany. Atlas biegł naprawdę szybko, Cyntia nigdy nie widziała tak szybkiego psa.

Wbiegła do domu, a za nią Atlas. Pozamykała i pozasłaniała wszystkie okna, po czym opadła ciężko na sofie. Zakryła twarz rękami, bo było jej gorąco. Zawsze ma zimne ręcę, zawsze. Gdy wstała, akurat zadzwonił telefon, zdziwiła się, bo nigdzie tu telefonu nie widziała. Dźwięk dobiegał z szuflady. Pobiegła szybko do niej i wyciągnęła telefon. Odebrała.

- Kochanie nic nie mów, wiem, że zawaliłem, nie wiem kiedy wrócę. Pieniądze są u nas w pokoju pod łóżkiem, nie powinno Ci zabraknąć, jeśli któregoś dnia nie zadzwonię, znajdź mnie, proszę. Kocham Cię. - Przypomniały się jej sny, te w którym zawsze padały te słowa. ,,Znajdź mnie." Powiedział, że ją kocha, dlaczego? ,,Jego głos, o Boże, chce usłyszeć ten głos jeszcze raz, pozwól mi go usłyszeć." Wybrała numer i oddzwoniła. Pierwszy sygnał, trzeci, piąty i następny... Nie odebrał. ,,Spokojnie." ,,On żyje." Przez jakiś czas zastanawiała się, który pokój jest ,,ich". Sprawdziła w swoim pokoju, pokoju Matta i dwóch innych, będących najwyraźniej pokojami gościnnymi. Nigdzie nie było pieniędzy. Najwyraźniej były w jednym z zamkniętych pokoi. Była zdeterminowana, wzięła siekierę i odrąbała klamkę, wraz z zamkiem. Weszła przez zepsute drzwi i jej oczom ukazał się ogromny pokój, była to biblioteka. ,,Dlaczego była zamknięta na klucz?" ,,Teraz to nieważne, jak znajdę pieniądze, będę mogła zadzwonić po taksówkę." Oczywiście w tym pomieszczeniu nie było żadnego łóżka, więc musiała wejść do drugiego pokoju. Zrobiła to samo z następnymi drzwiami. Zanim jeszcze weszła, ujrzała wielką sypialnię, na komodzie leżało zdjęcie, a na nim Cyntia i Matt, przytulali się. Zignorowała to zdjęcie, najważniejszym było dla niej odnalezienie pieniędzy. Zajrzała pod łóżko, leżała tam walizka, walizka z pieniędzmi. Otworzyła ją, po czym opadły jej ręce na podłogę. Skąd miał tyle pieniędzy? To było już dla niej chyba zbyt wiele, bo wzięła jedną z butelek alkoholu, stojących za szklaną szybą. W jednym z pokoi znalazła głośniki, w ,,ich" sypialni znalazła laptopa i w salonie włączyła muzykę. Usiadła razem z Atlasem przed kominkiem, po czym zaczęła pić. Wzięła pierwszego łyka, pamiętała skądś ten smak, nie był ani gorzki, ani słodki, ani kwaśny. Był nijaki, jednak jej posmakował, nie był to mocny alkohol, lecz zanim się zorientowała, była już pijana. Śpiewała głośno piosenki i tańczyła energicznie, nagle upadła na kolana.

He? C-co to za uczucie? Jakbym... - Czknęła. - czegoś zapomniała. No tak, to o tym mówił Matt. ,,Przypomnij sobie." Czyżbym to jego zapomniała? Okropne, czuję pustkę, dlaczego dopiero teraz? Teraz kiedy go nie ma... boli, pierwszy raz boli. Czy to dlatego żaden inny chłopak mi się nie podobał? Zaraz, stój. Przyznałaś się, podoba Ci się. Teraz, akurat teraz, musiałaś zdać sobie z tego sprawę, nie mogłaś wtedy, kiedy jeszcze był. Jestem beznadziejna. Totalnie beznadziejna. - Próbowała wstać, lecz straciła równowagę i się przewróciła, podtrzymał ją Atlas, po czym bezpiecznie zsunął na puchaty dywan. - Nie, to nie wszystko, nie tylko chłopaka nie miałam... Gdzie są moi przyjaciele? Czemu nigdy ich nie było? - Wstała powoli, łzy ciekły jej po policzkach, lecz twarz miała kamienną. Kierowała się w stronę ,,ich" sypialni. - Jeszcze trochę, przypomnę sobie, na pewno! - Zaczęła przeglądać szafki, były puste, wcześniej pewnie były tu ,,ich" rzeczy, ale teraz są rozdzielone na dwa oddzielne pokoje. W ostatniej szafce znalazła ogromne pudło, na pokrywce było napisane:

Nie zapomnę.

Nie zapomnę. 

Pierwsze zdanie pisane było jej pismem, pewnie ona to pisała, drugie zaś wyglądało inaczej, to pewnie Matta. Otworzyła pudło ze łzami w oczach. Na wierzchu leżał album ze zdjęciami. Otworzyła go. Na pierwszym zdjęciu stała ona razem z Mattem trzymając się za ręcę, za nim rósł gęsty las, fotografia wyglądała na bardzo starą. Uśmiechali się wesoło. - Ciekawe kto robił zdjęcie, przyjaciel? Może ktoś z rodziny... - Wypowiadając te słowa przed jej oczami pojawił się niski blondyn, o słodkim wyrazie twarzy, chwilę później, wysoki, sszczupły blond mężczyzna o obojętnym wyrazie twarzy. Ubrany był w białą koszulę, lekko rozpiętą. Jego serce waliło jak szalone. - Niemożliwe! Ten chłopak, wtedy w szkole, a później pod moim domem, to był on. Gazz? Mój brat? Zaczęła głośno płakać, przyszedł Atlas. Wtulił w nią swoją dużą głowę, a po chwili cyntia zrobiła to samo. Gdy już się uspokoiła, powróciła do oglądania zdjęć. Na drugiej fotografii stali w tym samym miejscu, całowali się, a za nim stał dom, ten w którym się teraz znajduje. Zacisnęła zęby i przewróciła kartkę, było tam zdjęcie Matta w samych bokserkach, wychodzącego na taras. Cyntia instynktownie odwróciła wzrok, lecz po chwili znowu oglądała. Miał piękne ciało, był blady, ale po jego urodzie można było śmiało powiedzieć, że dawno temu był bardzo opalony. ale coś sprawiło, że teraz jest blady. Trzecie zdjęcie, Matt i Cyntia na brzegu wielkiego, błękitnego jeziora, po ich prawej stronie dało się zauważyć wodospad. Wyglądali na szczęśliwych. - Takie piękne wspomnienia... dlaczego ktoś mi je odebrał? - Czwarte zdjęcie i reszta ukazywały równie piękne chwile, na każdym zdjcięciu byli szczęśliwi. Jedynie ostatnie wzbudziły niepokój Cyntii. Byli na jakiejś imprezie, niby wszystko okej, ale Matt coś pisał pod spodem, nie mogła się wszystkiego rozczytać, ale mniej-więcej wyglądało to tak:

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Boże co ja zrobiłem, Cyntio naprawdę przepraszam, zawiodłem Cię, nie wybaczysz mi nigdy, gdy o wszystkim sobie przypomnisz. Jeśli jakimś cudem czytasz to przed powrotem, wiedz, że naprawdę przepraszam. Zginęłaś w tak okropny sposób, wtedy gdy naprawdę na to nie zasługiwałaś, byłaś sama, kompletnie sama. Wiem, że Cię to boli, to moja wina, przeze mnie straciłaś wspomnienia. Przepraszam, kocham Cię. - Cholera, dlaczego wszystkie moje dotychczasowe wspomnienia stały się takie niewyraźne? ...Chyba trzeźwieję. 

PrzeznaczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz