- Herbata? Kawa?
- Nie, dziękuje, nie mam ochoty.
- Zrobię herbatę, a Ty odpocznij, później pokażę Ci Twój pokój i resztę domu. - Po dwudziestu minutach dostarczyli pizzę, a Cyntia trochę się uspokoiła. - Musisz o czymś wiedzieć, to w sumie bardzo istotne, jeżeli chcesz przeżyć. Nigdy nie wychodź w nocy z domu, nieważne co by się działo, nigdy. - Jej wyraz twarzy mówił sam za siebie, kompletnie się pogubiła. Co takiego mogłoby się stać? - Musisz być teraz ostrożniejsza, każdy Twój krok musi być przemyślany. Zresztą, przekonasz się sama. - Skinęła głową, że rozumie, czuła, że nie ma ochoty teraz tego wszystkiego tłumaczyć. Gdy już wypili herbatę i dokończyli pizzę, Matt oprowadził Cyntię po domu. Pokój w którym miała spać, był bardziej przytulny od reszty pokoi. Na ogromnym łóżku leżały poduszki, dużo poduszek, puchaty biały koc i czarna kołdra. Na podłodze położony był fiołkowy dywan, oraz kilka mebli, między innymi: biurko, szafa i komoda. W ścianę po prawej stronie od drzwi, wbudowana była biblioteczka, wypełniona książkami, których Cyntia nigdy wcześniej nie widziała. Wzięła jedną z nich i zaczęła czytać, była tak zmęczona, że zasnęła w trakcie.
...
Miała siedemnaście lat. Spacerowała po łące razem ze swoim ogromnym białym koniem. Był to jej ulubieniec, Atlas - najszybszy, najzwinniejszy, największy, najgroźniejszy. Podziwiała zachodzące słońce, znikające za horyzontem. Pierwszy raz od dawna czuła się tak spokojnie, jakby miało to trwać wiecznie. W chwili, gdy słońce całkiem już zniknęło, usłyszała krzyk chłopca, wsiadła na Atlasa, po czym popędzili w stronę lasu. Naprzeciwko niej, do drzewa przywiązany był średniego wzrostu blondyn, kilka metrów na prawo stał mężczyzna z łukiem, celujący do chłopca, kilka metrów na lewo stał kolejny mężczyzna.
- Zejdź z konia i nie próbuj ratować blondyna, popatrz w górę, jeśli jakimś cudem uda Ci się zabić i mnie, i mojego kolegę naprzeciwko, czeka jeszcze pięciu moich uzbrojonych kompanów. - Cyntia gniewnie zacisnęła pięści, wzięła głęboki oddech, uspakajając się, po czym zeszła z konia i oparła się ręką o jego grzbiet.
- Więc w czym mogę pomóc?
- Przestaniesz zabijać naszych, a my puścimy was wolno, zapewniając bezpieczeństwo. - Odezwał się mężczyzna po prawej stronie, po jego czole spływał pot. Niedowierzał, że tak mała dziewczynka może być tak bezdusznym mordercą, ale w odpowiedzi na jego słowa Cyntia zaczęła się głośno śmiać, pokazując, że kpi z ich propozycji.
- Po pierwsze: nie będę negocjowała, kiedy wymierzacie bronią w mojego brata. Po drugie: to nie ja powinnam bać się o bezpieczeństwo. Ja odżyję znowu i znowu, i tak w kółko, a wy macie tylko jedno życie. - W jednej chwili znalazła się za mężczyzną, który stał po lewej stronie, skręcając mu kark i zabierając łuk, w tej samej chwili w stronę blondyna wyleciało sześć strzał, lecz Cyntia wystrzeliła jedną, trafiając wszystkie, które leciały w stronę jej brata tak, że niezgrabnie poupadały na ziemię pokrytą mchem. Zaraz po tym stała tuż za plecami wyraźnie poirytowanego blondyna.
- Myślicie, że możecie mnie zastraszyć, grożąc mojemu bratu? - Wyszeptała mu do ucha, żeby ją znalazł, po czym wbiła mu jedną ze strzał prosto w serce. Następnie wzięła łuk i wystrzeliła do mężczyzn stojących na drzewach, po chwili leżeli martwi na ziemi.
- Jesteś potworem, mogę Ci zagwarantować, że w końcu znajdziemy sposób, by Cię skutecznie uśmiercić.
- Może i jestem potworem, ale teraz puszczam Cię wolno i ja także mogę Ci coś zagwarantować, nie zabiję Cię, więc ciesz się spokojnym życiem, zamiast szukać sposobu na zabicie mnie, który nie istnieje. Żegnam.
![](https://img.wattpad.com/cover/46036653-288-k606334.jpg)
CZYTASZ
Przeznaczeni
ФэнтезиCyntia - obowiązkowa uczennica i wnuczka, kocha książki i nie wplątuje się w żadne kłopoty, ale czy aby na pewno to ona? Pewnego dnia poznaje tajemniczego mężczyznę o imieniu Matt, od tamtej pory wszystko się komplikuje. Tragiczne wydarzenie poci...