10

23 1 0
                                    

  Miała siedemnaście lat. Leżała zmarnowana na betonowych płytach, od wolności dzieliły ją tylko kraty i Amadeusz, obserwujący każdy jej ruch. Czuła się coraz bardziej słaba. Przyłożyła swój nadgarstek do ust i ugryzła się, tak że wąska stróżka krwi poleciała po jej przedramieniu, spojrzała się na nie, jakby chciała coś sprawdzić. Zauważyła przerażenie w oczach Amadeusza. Krew miała kolor bardziej czarny niż czerwony.

- Amadeuszu, proszę... - Mówiła błagalnym głosem.

- Ty naprawdę to zrobiłaś, nie wierzyłem a teraz widzę to na własne oczy. To nie jest normalne.

- Nie rozumiesz, to mi naprawdę pomaga, staję się lepszą osobą. - Na jej twarzy pojawił się szaleńczy uśmiech, jakby nie wierzyła w to co mówi. - W spiżarni na dole są zapasy krwi, proszę Cię, przynieś mi beczkę oznaczoną literą ,,C". - Szeptała, ponieważ słyszała już nadchodzącego Gazza. Zamieniają się, Amadeusz idzie do Diany, a brat Cyntii - do Cyntii.

- Gdzie mój orzeł? - Mówiła głosem beznamiętnym, lecz w jej oczach było widać wściekłość.

- Nigdy wcześniej nie widziałem czarnego orła. Dziwne zjawisko, nieprawdaż?

- Gdzie on jest?! - Wybuchnęła, wstała i chwiejnym, ale pewnym krokiem podążyła w stronę krat. Gwałtownie chwyciła jedną ręką kratę, patrząc się prosto w błękitne oczy Gazza. Wyglądał już na jakieś 19 lat, kiedy ona nadal tkwiła w wieku siedemnastu lat. - Zaczekaj, aż to czerwone ścierwo ze mnie wypłynie, a pożałujesz tego co robisz. - Uśmiechnęła się szeroko, jakby próbowała zakryć ból, który był nie do zniesienia. - Obiecuję Ci, będziesz żałował, braciszku.

- Kolacja. - Do lochu weszła służka Cyntii, przynosząc jej jedzenie.

- Wiem, że czymś mnie trujecie, nie będę tego jadła

- Umrzesz, a ja nie będę Cię szukał.

- Przecież sama sobie poradzę. Haha! - Wyśmiała go.

- Najwyższy, mówi Ci to coś? Łapie takich jak my, a Ty akurat jesteś silna. Będziesz dla nie go łatwych celem ledwo po przebudzeniu. Nadal chcesz umrzeć? Tu już nie jest bezpiecznie.

- Obchodzi Cię moje bezpieczeństwo? - Uśmiechała się szeroko, drwiąc z niego.

- Obchodzi mnie najwyższy i jego działalność.

...

  Otworzyła oczy z nadzieją, że zobaczy koło siebie śpiącego Matta, lecz ujrzała tylko ogromną, białą łapę. Uśmiechnęła się. ,,Jeszcze wróci, zobaczysz." Cały dzień spędziła szukając informacji w książkach Matta o tym co się tu dzieję. W każdej książce powtarzały się słowa: ,,Spuszczanie krwi" ,,Najwyższy" ,,Przeznaczeni". Znalazła plik papierów. Wzięła jeden z nich i zauważyła, że są to listy. Każdy był adresowany do Amadeusza. Najstarszy pisany byłw 1014 roku. Nie mogła się doczytać treści, ale jedno zauważyła od razu. Był podpis, jej imię. Sprawdziła następne i wszędzie widniało wyraźne, pogrubione słowo: Cyntia. Atlas cały dzień nerwowo kręcił się po domu i podwórku, jakby wyczuwał czyjąś obecność.

  W garażu stało auto, wyglądało na drogie, szybkie, sportowe auto. Wsiadła do niego i od razu wyszła, stwierdzając, że nie wie jak je uruchomić. Nie ma jak się stąd wydostać, niedługo nie będzie miała co jeść. W lodówce zostały już tylko jajka, mleko, końcówka szynki, którą dawała Atlasowi i jogurt. ,,Nie będzie miał co jeść, co jeśli go zagłodzę?" Próbowała sobie przypomnieć jak długo tutaj jechali z Template. ,,Może bym poszła na pieszo?" Przypomniało się jej od razu, że nie ma pieniędzy, nie ma za co kupić jedzenia. Opadła zrezygnowana na kolana, zaczęło robić się jej słabo, obraz się rozmazywał, do tego znowu głosy w jej głowie: Będziesz sama, jesteś sama, nie masz nikogo, już nikogo. Płakała. Jak to możliwe, że w przeciągu kilku dni straciła dwie bliskie jej osoby? ,,Nie użalaj się nad sobą." ,,Weź się w garść."

  Poszła na łąkę, na tą gdzie ostatnio była razem z Mattem, a koło jej nogi szedł Atlas. Położyła się na trawie, patrząc się w znowu już różowe chmury. ,,Zamknij oczy, spróbuj sobie przypomnieć." Otworzyła oczy, słońce już zaszło i nigdzie nie było Atlasa. Robiło się ciemno, szybko pobiegła w stronę domu, żeby zdążyć przed stworami. Zauważyła w oknie Matta, zamykającego okno i spuszczającego rolety. Serce jej przyśpieszyło, poczuła łzy na policzku, łzy szczęścia. Rzuciła się do drzwi, otworzyła je i wbiegła do środka. Matt siedział na kanapie popijając herbatę i patrząc się w palący się kominek.

...

- Gazz, od dwóch dni nam nic nie mówisz, przydałoby się nas informować na bieżąco.

- Tylko Ciebie to obchodzi. Z Cyntią wszystko ok. - Diana była wyczerpana, mało śpi gdy nie wie co się dzieje z jej przyjaciółką, a przypuszczała, że nie jest najlepiej, dlatego właśnie Gazz nic im nie mówił.

- Atlas ją znalazł. Nie masz się już o co martwić, a teraz narka.

Nara.

PrzeznaczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz