Rozdział II

277 30 0
                                    

              Ramiel nie potrzebował wiele czasu, by zgromadzić spore grono wielbicieli, którzy podążali za nim przez szkolne korytarze, wpatrzeni w niego jak w obrazek. Niczym w amerykańskich serialach, na szkolnej stołówce miał "swój" stolik, przy którym wszyscy mu usługiwali. Miał swoją elitę, najbardziej zaufanych ludzi, między innymi należeli do nich Lily, z którą chodził do klasy i David, pozornie nieśmiały szatyn, który trzymał się Ramiela ze względu na przywileje. Tudzież pieniądze, których nie miał, zaś blondyn szastał nimi na prawo i lewo. Ten stał się jego strażą przyboczną, jeżeli coś przeskrobał - a na korytarzach często dochodziło do kłótni - brał wszystko na siebie przed nauczycielami. Mimo sporego grona fanów, miał równie duże grono ludzi, którzy go nienawidzili. Niektórzy okazywali to w bardziej jawny sposób, wyzywając Ramiela na korytarzach i prowokując do bezpośredniego starcia. Jednak chłopak nie chciał się zniżać do ich poziomu i ignorował słowne dogryzania przez innych. Do czasu. Pod koniec tygodnia jeden z pierwszoklasistów splunął na niego, a tego nie mógł puścić płazem. Skończyło się walką na pięści, gdzie Ramiel wykazał się o wiele większą siłą i zwinnością - jednak David nie mógł obronić go przed tak oczywistą winą. Sprawa poszła od razu do dyrektora, a on dostał karę razem z pobitym chłopakiem. Wszedł do sali, w której siedział już Collins, zajmujący pierwszą ławkę. Usiadł za nim, gdzie mógł spokojnie wwiercać swoje spojrzenie w jego plecy, w myślach poddając go najbardziej wyrafinowanym i bolesnym torturom, które potrafiła wymyślić jego wyobraźnia.
  Po chwili do sali wszedł nauczyciel, mający za zadanie pilnować ich, by grzecznie odbyli karę, bez żadnych dodatkowych sprzeczek. Zmierzył ich tylko chłodnym spojrzeniem i usiadł za biurkiem, nogi wygodnie układając na jego blacie. Miał dość, a jeszcze zamiast możliwości powrotu do domu, dyrektor kazał zająć mu się gówniarzerią, która nie potrafi rozmawiać inaczej niż za pomocą siły. Przyjrzał się twarzom chłopaków, z uśmiechem zauważając jak bardzo są posiniaczone, zwłaszcza jedna.
     - Do twarzy ci w fiolecie, gwiazdeczko - zakpił z młodego chłopaka, nie przejmując się tym, ze mógłby donieść. W obecnej sytuacji raczej nikt nie uwierzyłby w to. - O co poszło? Nie spodobało mu się twoje zdjęcie na Instagramie?
     - Tak, bardzo mi się nie podobało. Pedał, który ma grono fanów, tylko dlatego, że daje dupy i ma drogie zabawki. Pewnie dildo wysadził se diamencikami - zaśmiał się Collins z pogardą. Nie zamierzał kryć się z swoją nienawiścią do blondyna. Rozgoryczona mina wskazywała na to, że Ramiel zabrał mu jego znajomych i reszta przestała się z nim liczyć. Szczeniacka walka o szkolne korytarze. Po chwili krzyknął, podnosząc się z krzesła i trzymając dłonie na dolnej części pleców.
     - Przeproś mnie - warknął w odpowiedzi Ramiel, trzymając wciąż nogę w górze. Tuż po słowach Collinsa wymierzył mu mocnego kopniaka pod ławką. Prychnął wściekły. - Collins, nie obrażam cię, więc, kurwa, zamknij swoją jadaczkę.
  Nauczyciel widząc co się dzieje, zerwał się z miejsca i podszedł do nich, każdego zdzielając po głowie książką. Chciał ją przeczytać, ale jak widać znalazło się dla niej równie dobre zastosowanie. Gdy obaj "więźniowie" złapali się z sykiem za głowę, pozwolił sobie zgarnąć Collinsa i odsunąć jak najdalej od Ramiela. Usadził go przy swoim biurku, mając nadzieję, że jak ich rozdzieli to obejdzie się bez dawania dodatkowych zajęć. Chciał spokoju, szybkiego końca i kolejnej imprezy, która pozwoli mu się odstresować. Jednak tym razem nie usiadł, a stanął obok chłopaka i oparł się biodrem o kant biurka.
     - Rozumiem, że twoja złość jest spowodowana faktem, że tobie "dupy nie dał". Jednak nadal uważam, że by poderwać mężczyznę nie trzeba go bić. Zainteresowanie łatwiej zdobić miłym słowem, nie pięścią- wysyczał w kierunku chłopaka. Nie znosił homofobicznego zachowania, nawet u dzieciaków, którzy niekiedy zachowują się tak, będąc pod silnym wpływem działań rodziców. Collins poczerwieniał na twarzy, nie wiedząc co odpowiedzieć, upokorzony, mimo że słowa niewiele zgadzały się z rzeczywistością. Jednak dzisiejsza młodzież niechętnie rozmawiała o problemach z nauczycielami. Ta dwójka, zapowiadało się, że dość często będzie odbywać wspólne kary.
     - Na czym polega nasza kara? - odezwał się w końcu Ramiel, opierając głowę na dłoniach. Uśmiechnął się delikatnie w kierunku biurka nauczyciela. - Z panem profesorem, kara to czysta przyjemność.
     - Będziecie siedzieć i się nudzić, przez najbliższe... - Zerknął na zegarek, znajdujący się nad wejściem do sali, w myślach szybko kalkujując czas. - Półtorej godziny. Możecie się pouczyć, a jak mam znaleźć dla was twórcze zajęcie, to na zapleczu są brudne garnki, które tylko czekają, aż ktoś je umyje. I nie myśl, że miłymi słowami sprawisz, że twoja kara będzie krótsza czy lżejsza. - Zwrócił się bezpośrednio do blondyna, uśmiechając jadowicie. - Słyszałem, że dzisiaj jest dzień, w którym trzeba wymieniać ściółkę w terrariach ukochanych pająków profesora Wilson'a.
     - To może jednak posiedzę i się ponudzę. - Blondyn wzruszył ramionami, a widząc, że ten nie odrywa od niego wzroku, wyprostował się, unosząc dłoń do ust. Przesunął po nich opuszkiem kciuka i posłał całusa w powietrzu. Zerknął jeszcze w kierunku Collinsa, upewniając się, że ten siedzi z nosem w książkach, wściekły i obrażony.
  Mężczyzna wzdrygnął się, wykrzywiając twarz w nieprzyjemnym grymasie. A przynajmniej starał się, by tak to wyglądało. Jakiś cholerny gówniarz, który dodatkowo jest jego uczniem, wysyła w jego kierunku pewne sygnały. Nienawidził tego. W każdej szkole znalazł się podobny naiwniak, który nie szczędził wobec niego słów i gestów. Więc on sam, by uniknąć nieprzyjemności, często zmieniał placówki, w których nauczał. Odwrócił wzrok od blondyna i skupił uwagę na książce, którą w jakimś celu ze sobą przywlókł.
     - Profesorze, mogę wyczyścić te klatki pająków? - spytał się po dłuższej chwili blondyn. Jednak siedzenie bezczynnie przez półtorej godziny nie zapowiadało się ciekawie. Szczególnie, że nie zamierzał się pouczyć ani, tym bardziej, myć garów. Bo przecież taka gwiazdeczka nie może zniszczyć swoich paznokci. - Wyjdę wtedy wcześniej?
     - Choćby się szkoła waliła, zostaniesz tu do ostatniej minuty. Jednak, jeżeli tak bardzo chcesz się przysłużyć to zapraszam. - Wstał, pukając palcem ramię skupionego Collinsa i gestem nakazał iść im za sobą. Przeszli do sali obok, będącej salą biologiczną. Wsunął głowę, skupiając wzrok na mężczyźnie w średnim wieku, do którego owe pomieszczenie należało. - Mam pewnych ochotników, którzy chętnie pomogą przy pana co-tygodniowym obowiązku. Możemy wejść? - Uśmiechnął się promiennie, a gdy nauczyciel biologii skinął głową, otworzył szerzej drzwi, przepuszczając młodocianych przestępców przed siebie. - Liczę na to, że w tym tygodniu pająki otrzymały sporą ilość mięsnych posiłków, co by nie było zbyt łatwo.
     - Z nieba mi spadliście! - zawołał podekscytowany biolog, podchodząc do Leviego i uścisnął go. - Moja córka właśnie rodzi, a bez wysprzątania nie mogłem się stąd ruszyć. Klucze leżą na biurku, zajmiesz się wszystkim?
     - Z przyjemnością - zaśmiał się brunet, radośnie poklepując starszego kolegę po ramieniu. Gdy tylko zniknął za drzwiami, zostawiając ich samych, zwrócił się do podopiecznych. - Musicie przenieść pająki do bezpiecznego miejsca, a dopiero potem sprzątać. Uważajcie, by nie zniszczyć pajęczyn, na ich zrobienie poświęcają zbyt wiele czasu. Kostki, skórę i wszystko to czego nie zjadły, wyrzućcie do osobnego pojemnika. Poinformowano mnie, że po-pajęczą ściółkę wykorzystują wtórnie, więc musicie wszystko oddzielić. Miłej pracy, tobie również, Igorze. Albo oboje się nudzicie, albo oboje sprzątacie. Podziękujesz później... - Uniósł dłoń, przerywając wywód cisnący się na usta oburzonego chłopaka. - Tylko postaraj się być czuły, inaczej czeka cię sprzątanie po wężach.
     - Właśnie, nie narzekaj. Miewałem gorsze pierwsze randki - zaśmiał się blondyn, zdejmując z siebie marynarkę. Rzucił ją na najbliższe biurko i zabrał się za podwijanie rękawów koszuli. Trochę zaskoczyło to Leviego, że blondyn nie marudził na sprzątanie, nawet wyglądał na całkiem ochoczo nastawionego do sprzątania kilkudniowych resztek martwych zwierzaków i pajęczych odchodów. W końcu był klasową gwiazdą, o nieskazitelnym wyglądzie, patrzących na wszystkich z góry i pomiatającą tymi, którzy koniecznie chcieli mu się przypodobać. Takie osoby jak on powinny krzywić się i brzydzić sprzątania klatek po pająkach, powinny nawet wyrażać swoje obrzydzenie na widok tych stworzeń.
     - Boże, jak ty możesz to dotykać - powiedział Collins, patrząc jak blondyn bez żadnych oporów bierze na dłoń wielkiego, włochatego pająka i jeszcze na dodatek głaszcze po odwłoku. Sam miał ogromne opory, by włożyć rękę do klatki z odrażająco wyglądającymi stawonogami. Dlatego też, zaraz wykorzystał sytuację, przysuwając się do blondyna i przejmując do wysprzątania jego klatkę.
     - Uważaj, robię zdjęcia z moim kochaniem. Jest bardziej urocze niż ty - warknął Ramiel, wyciągając komórkę i uruchomił aparat. Trzymał pająka na otwartej dłoni, tuż przed twarzą i zrobił w jego kierunku dzióbek. Kiedy stworzenie wyciągnęło jedną kończynę i dotknęło nią jego ust, cyknął kilka fotek. Zadowolony spojrzał na ekran i zaraz schował komórkę. Z pewną dozą czułości wsadził pająka do pojemnika. - Zabrałeś mi klatkę.
     - Tak, spierdalaj. Weź sobie inną. Ja tych robaków nie mam zamiaru dotykać - burknął Collins, patrząc spode łba na profesora. Wcale nie chciał sprzątać tego gówna, Blondyn ponadto wyglądał, jakby dobrze się bawił.

Daj mi zrobić #SelfieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz