Rozdział IV

254 22 6
                                    

     - Dzięki. - Zerknął z uznaniem na etykietę. Naprawdę było dobre, z najwyższej półki, jednak rzadko pozwalał sobie na podobne rarytasy, ze względu na równie wygórowaną cenę. Nauczycielska pensja nie rozpieszczała go zbytnio. - Napijesz się? - Pomachał butelką przed jego nosem, nim odstawił ją na blat. Wyjął z szafki cylindryczne szklanki z grubym dnem, specjalnie przeznaczone do tego celu. Wrzucił do jednej kilka kostek lodu, posyłając Ramielowi pytające spojrzenie, nim przygotował kolejną. - Mam też nadzieję, że nikomu nie powiesz co się tu dzieje. Nie tylko mnie to zaszkodzi.
     - Obiecałem, że dotrzymam tajemnicy. To profesor się wypierał cały czas - westchnął, wyciągając dłoń po szklankę z bursztynowym płynem. Upił od razu mały łyk. - Dlatego żadnego seksu w szkole. Złota zasada, za dużo ludzi.
     - Masz rację, złota zasada - przytaknął, wypijając na raz cały trunek. Wiedział, że nie tak pije się whisky, jednak czuł się niekomfortowo w obecnej sytuacji. Dlatego nigdy nie spotykał się z kochankami więcej niż raz, zwłaszcza w jego domu. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że Ramiel był jego uczniem, o czym nie mógł zapomnieć nawet przez chwilę. Było to cierniem w jego umyśle, który co rusz dawał o sobie znać, nie pozwalając mu na zbyt wielką samowolkę względem nastolatka. Granica wytyczona przez jego moralność, którą nachalnie obaj próbowali przekroczyć. - Więc przejdźmy od razu do rzeczy, skasuj zdjęcia.
     - A co z tego będę miał. Nic. Żyję od ciebie krócej, a znam się bardziej na interesach niż ty? Coś za coś - wzruszył ramionami, rzucając mu nieco zniesmaczone spojrzenie, widząc jak pił whisky. Nie mógł jednak mu się dziwić, domyślał się, że to wszystko było dla niego nader krępujące. Usiadł na krześle, stawiając szklankę na stole. - Co proponujesz?
     - A co mogę zaproponować? Przelecę cię na każdy możliwy sposób, będziesz wręcz błagał o więcej - mruczał niskim tonem, pochylając się nad nim, opierając dłonie o stół za jego plecami. - A gdy z tobą skończę, nie będziesz wiedział czy wciąż żyjesz, czy już umarłeś. Będę ci się śnił po nocach, a przez długie tygodnie będziesz czuł mnie w sobie, jakbym nigdy z ciebie nie wychodził. Co powiesz na to?
     - Chyba dość uczciwa wymiana - powiedział zadowolony, wyciągając komórkę z tylnej kieszeni spodni. Uruchomił aplikację i na jego oczach usunął część zdjęć z Instagrama. Powrócił do ekranu startowego i schował telefon. Objął mężczyznę w pasie i przyciągnął do siebie. Podwinął jedną dłonią koszulkę Leviego, żeby zrobić delikatną malinkę, która zniknie po paru minutach.- Resztę skasuję po. To była taka... Hm, zaliczka?
     - Niech ci będzie, ale nawet nie licz na to, ze o tym zapomnę. Wiesz gdzie jest sypialnia, przygotuj się, zaraz do ciebie przyjdę. - Pocałował go mocno, odbierając oddech. Nie bawił się w czułość, wszystkie jego gesty wobec niego były obietnicą, a zarazem groźbą. Był ogniem, który sparzy gdy podejdziesz zbyt blisko. Jednakże tym razem trafił na drugi ogień, który nie zamierzał dać się zdusić przez drugi. Ramiel odpowiedział równie agresywnie na pocałunek, kończąc go delikatny przygryzieniem dolnej wargi Leviego.
     - Masz wszystko? Na wszelki wypadek znajdziesz wszystko w mojej torbie - mruknął, podnosząc się z krzesła. Upił jeszcze trochę whiskey i odstawił szklankę, zostawiając ją do połowy pełną. Zgodnie z poleceniem, udał się do wskazanego pokoju, lecz na jego twarzy nie dało się zobaczyć strachu przed groźbami bruneta. Ramiel nim zniknął za drzwiami sypialni, spojrzał na niego uśmiechnięty przez ramię. Levi potrzebował jeszcze chwili, żeby ogarnąć swoje myśli i sytuację, w której się znalazł. Przeklęty bachor był niemożliwy i zdawało się, że potrafił sobie owinąć wokół palca ludzi, tak, jak on chce. Jednak tym razem nie trafił na potulnego baranka. Miał zamiar dać mu nauczkę, a jednocześnie uświadomić go w pewnych kwestiach. Nie wiedział tylko, jak inaczej dotrzeć do chłopaka, niż poprzez łóżko.
           Kiedy wszedł do sypialni, z zaskoczeniem zauważył, że brunet starał się ogarnąć trochę zwyczajowy bałagan. Okno było otworzone na oścież zapewne w celu wywietrzenia pokoju i, litości, zdążył zmienić pościel. Co znaczyło, że bez pozwolenia grzebał w jego prywatnych rzeczach. Teraz układał jego ciuchy, przedtem rzucone niedbale na fotel, w kostkę. Mógłby powiedzieć, że to tylko składanie, zwinięcie, zrobienie miejsca i względnego porządku, jednak minąłby się z prawdą. Od razu zauważył, że ciuchy składał tak, że każda kostka miała ten sam wymiar co poprzednia. Nieważne, czy to był ciasny T-shirt czy za duża koszula. Na fotelu powstawała idealna wieża, o gładkich, równych brzegach. Ramiel na chwilę przerwał zajęcie, żeby posłać mu pełne wyrzutu spojrzenie.
     - Jak możesz zapraszać do takiego bałaganu. Wiedziałeś, że przyjdę.
     - Interesować ma cię tylko łóżko - prychnął, obejmując od tyłu chłopaka i odciągnął od aktualnego zajęcia. Ten jednak ani myślał puścić jego koszuli w czerwono czarną kratę, zaciskał na niej kurczowo palce, jakby od jej złożenia zależało jego życie. - Mam zamiar cię pieprzyć, więc co cię obchodzi wygląd otoczenia? Zaraz i tak o tym zapomnisz.
     - Właśnie. Będziesz mnie posuwał, a ja będę się denerwował, że z boku mnie leżą nieposkładane rzeczy - burknął, chcąc wyzwolić się z uścisku. Spojrzał na niego zły, gdy ten nie miał zamiaru pozwolić mu wrócić do sprzątania. Niechętnie kontynuował swoją wypowiedź, musząc wyjaśnić powód porządków. - Ja mówię prawdę. Naprawdę będę myślał o syfie wokół mnie.
     - Więc rób co chcesz. Nie mam czasu sprzątać, jestem zapracowanym człowiekiem. - Uniósł ręce w obronnym geście, siadając na swoim łóżku. - Jakoś wcześniej nie przeszkadzał ci syf. Ba... Przylazłeś do mnie cały zarzygany i uwaliłeś moje ubranie. - Przyglądał mu się przez chwilę z namysłem, a na jego ustach błądził delikatny, trudny do odgadnięcia uśmieszek. - Wiesz co... Przyjdź do mnie też jutro, mam ochotę zrobić to w łazience.
     - Właśnie, wtedy byłem pijany. Wtedy mi naprawdę wszystko jedno - zaśmiał się z niezbyt pozytywnego stwierdzenia, a zarazem propozycji złożonej chwilę później. Złożył ostatnią koszulę i rozejrzał się po pokoju, widocznie zastanawiając się, co powinien teraz posprzątać. Burknął coś cicho pod nosem i wyszedł z pokoju, żeby zaraz wrócić ze swoją torbą, z której wyjął nawilżane chusteczki. Wyciągnął parę z nich i zaczął wycierać pośpiesznie kurze. - Dlaczego więc mnie wziąłeś, skoro byłem taki zarzygany?
     - Było mi cię szkoda, a poza tym... Świetnie robisz loda - odparł bez krępacji, układając się wygodniej na łóżku. Bawiło go zachowanie chłopaka. Był paniczykiem, uwielbiającym seks, a jednocześnie na tyle pedantyczny, by być w stanie odmówić, kiedy w jego otoczeniu choć jedna rzecz nie znajdowała się na swoim miejscu. - Wybacz, jestem facetem, a to było świetną reklamą. Żałujesz?
     - Ach, to. To nic takiego. - Machnął ręką, siląc się na skromność. Zresztą, potem pokazał na co naprawdę go stać i zrobienie loda faktycznie okazywało się drobnostką. Nawet jeżeli pamięć go zawodziła i w jego umyśle ostały się jedynie mgliste, okraszone sporą ilością alkoholu, nieliczne wspomnienia. Był pewien swojego ciała i jego możliwości, poza tym, niezbędnym dodatkiem do wysuwania takich wniosków, był jego bezgranicznie wielki narcyzm.
           Zadowolony wrzucił czarne od kurzu chusteczki do kosza. Rozejrzał się po pokoju, oceniając, czy wszystko dobrze wysprzątał. Po jego lekkim uśmiechu i cmoknięciu, można było sądzić, że osiągnął pożądany efekt. Nie były to tak sterylne warunki w jakich zwyczajowo żył, ale przynajmniej wszystko miało teraz swoje własne, właściwe miejsce.
     - Teraz już jest w porządku. Od razu będzie przyjemniej - powiedział zadowolony. Zamknął jeszcze okno, nim ulokował się na udach Leviego, jednocześnie oplatając go rękoma.
     - Zapewniam cię, że będzie - wyszeptał "łóżkowym głosem", przekręcając chłopaka tak, że znalazł się pod nim. Wsunął udo między jego nogi, dociskając do jego ciała. Pocałował mocno, językiem torując sobie drogę do wnętrza jego ust. Ciepłem warg i delikatnym posmakiem niedawno wypitej whiskey odbierał mu zmysły. Z każdym kolejnym muśnięciem, głębszym pocałunkiem upajał go swoją bliskością, a jeśli w jego głowie kiełkowały jakiekolwiek wątpliwości, szybko i skutecznie zostały zadeptane przez ogarniające jego ciało pożądanie. Każde rodzące się pytanie, znajdowało odpowiedź w kolejnych elementach garderoby, których Levi go pozbawiał. Czy ktoś ich kiedykolwiek nakryje? Koszulka z cichym szelestem opadła na podłogę. Jak poważne będą konsekwencje w rzeczywistości? Syknął, gdy mężczyzna wręcz boleśnie zacisnął dłonie na jego ciele, by unieść jego biodra w celu zsunięcia z nich wąskich spodni. Trochę mocował się w nimi przy kostkach, gdy uparcie nie chciały pozwolić przecisnąć się przez nie stopom. Ramiel zachichotał cicho na ten nieporadny widok, zaraz jednak został ukarany mocnym ugryzieniem wewnętrznej strony uda, gdy brunet wracał do poprzedniej pozycji, między jego udami. Poczuł, jak zimny dreszcz przechodzi po jego ciele, gdy ich spojrzenia znów się spotkały. Ramiel widział w nich odbicie groźby, choć jakby z każdą chwilą tonęło w głębi ciemnych oczu mężczyzny. Jego palce boleśnie zaciskające się na jego nadgarstku, teraz jakby nieco rozluźniły uścisk. Albo on powoli oswajał się z sytuacją, sam się przecież zgodził, sam poszedł do jaskini smoka. Słyszał cichy głos w głowie, który karcił go za swoją bezgraniczną bezczelność i że teraz powinien jak najszybciej zniknąć z tego mieszkania. Jednak usta, które raz po raz składały na jego pocałunki, przeplatane z ugryzieniami, wprowadzały zupełny zamęt w jego głowie. Nie potrafił odsunąć się, z każdą chwilą chciał więcej bliskości mężczyzny, mimo że wydobywał z niego bolesne jęki i syknięcia. Nie sprawiały mu one przyjemności, chciał go odtrącić, ale jego ciało zaraz wysyłało sprzeczny sygnał. Szukało sposobu, by znaleźć się bliżej mężczyzny, sprowokować sytuację, by złączyli swoje usta w pocałunku, tak, że obaj tracili dech.
          Wykrzywił się boleśnie i krzyknął, kiedy ten bez żadnego nawilżenia zaczął przygotowywać jego ciało na to co ma zdarzyć się później. Bolało, cholernie bolało. O ile poprzednie pieszczoty, sprawiające nieprzyjemne wrażenie zmysłowe, zagłuszała przyjemność płynąca z bliskości mężczyzny, tak teraz nie czuł nic prócz ogarniającego go strachu i cierpienia. Spróbował wyszarpać się z uścisku mężczyzny, odsunąć jak najdalej przerażony tym, co chciał z nim zrobić. Nie po to tu przyszedł, nie tego oczekiwał, nie o to prosił swoim dotychczasowym działaniem.
          Levi, widząc tę mieszankę negatywnych emocji wymalowanych na twarzy bruneta, zawahał się na chwilę. Odsunął dłonie od drobnego ciała, podpierając się na nich po obu stronach głowy chłopaka. Odetchnął głęboko, pochylając się nad nim, a gdy chciał go od siebie odsunąć, ujął zdecydowanie jego nadgarstki, przyciskając je mocno do pościeli. Oparł czoło o bark nastolatka, gorącym oddechem muskając jasną skórę.
     - Wybacz. Zacznijmy od początku, dobrze? - wyszeptał i zaczął składać drobne pocałunki na czerwonych śladach, którymi oznaczył szyję Ramiela. Brunet przytaknął mu cicho, przestając stawiać mu opór i ufnie pozwalając mu kontynuować. Levi zaraz usłyszał, jak jego kochanek wypuszcza powoli powietrze z ust i rozluźnia napięte mięśnie. Nerwowa atmosfera powoli znikała, kiedy pieszczotom Leviego zaczęły towarzyszyć ciche westchnienia i pomruki. Uśmiechnął się z satysfakcją, uważnie obserwując reakcje kochanka. Musiał się bardziej postarać, by stworzyć idealny nastrój po tym, co chwilę temu usiłował zrobić. Chciał go ukarać za jego zachowanie, chciał pokazać mu, że w przyszłości będąc rozpieszczonym, kierując się swoimi egoistycznymi zachciankami, nie zajdzie daleko. Jednak po namyśle, nie chciał robić tego w taki sposób, odbierając mu jednocześnie przyjemność ze stosunku na długie lata. Wyprostował się do pionu, przysiadł na piętach i nie spuszczając bacznego spojrzenia z twarzy nastolatka zaczął nieśpiesznie zdejmować z siebie ubrania. Zaśmiał się cicho, wręcz kpiąco, kiedy Ramiel jęknął z zachwytu, zraz zrywając się do siadu, by przyspieszyć cały proces, którym torturował go Levi. Pragnął go, irracjonalnie, niezgodnie z własnym sumieniem i moralnymi regułami, które sam sobie ustanowił. Potrzebował go, w tym miejscu, w tym czasie, jak najszybciej. Nie był w stanie myśleć o niczym innym niż ładnie zbudowanym ciele bruneta, najlepiej przykrywającym jego własne. Dużych dłoniach, które poruszały się po jego skórze, sprawnie odnajdujących najwrażliwsze punkty ciała, zmieniając je tym samym w ogromną, rozedrganą, palącą potrzebę. Każdą komórką swojego ciała pragnął więcej: dotyku, pocałunków, ciepła, które wydzielało ciało bruneta. Nie odnajdywał siebie w fizycznej powłoce, która służyła mu każdego dnia. Czuł się obco, poruszając swoimi dłońmi po szerokich plecach, miejscami zostawiając czerwony ślad, będący dowodem rozkoszy których doznaje. Miał wrażenie, że całe jego ciało płonie, że trzewia trawi płomień, którego nie sposób ugasić, a każda próba tylko wzmaga jego zasięg i sprawia ból, przyjemny w całym swoim odczuciu. Chciał się pozbyć tego uczucia, które sprawiało, że czuł się tak niepewnie i obco w sytuacji, w której wiele razy się znajdował. Krzyknął głośno, odchylając mocno głowę do tyłu, gdy Levi odnalazł ten wyjątkowy punkt w jego ciele, będący źródłem ogników błądzących po jego ciele, pobudzających każdą komórkę ciała do wzmożonego odczuwania przyjemności. Szalał z podniecenia, gdy brunet zastąpił rozciągające go do tej pory palce czymś większym, rozpierającym ciasne wejście, wywołującym lekki dyskomfort, na chwilę tłumiący całą rozkosz, która go pochłaniała. Skupiony na wrażeniach, których dostarczał mu starszy mężczyzna nie odbierał żadnych zewnętrznych bodźców, nie słyszał własnego głosu gdy krzyczał, nie widział, nie będąc w stanie skupić wzroku, przymknął oczy, otaczając się ciemnością.

Daj mi zrobić #SelfieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz