Rozdział 10.

534 58 6
                                    

Trwali w przytuleniu bardzo długo, nie chcąc się od siebie oderwać. Oliver przestał już płakać, jednak co chwilę pociągał nosem lub cicho jęczał. William od samego początku delikatnie mierzwił jego włosy, próbując go w jakiś sposób uspokoić. Nic się nie odzywał, bo nie chciał mu mówić słów typu: "wszystko będzie w porządku", "nie martw się, to już przeszłość" albo "jesteś tu bezpieczny, ty żyjesz i nic tego już nie zmieni". Nie chciał go bardziej zasmucać, ani wytrącać go z zachwianej huśtawki nastrojów. Pozostał w przyjemnym dla niego uścisku. Usiał wygodnie, opierając się plecami o regał z książkami, a jednocześnie trzymając w dłoniach Olivera (najsłodszego na świecie słodziaka *0* dop. autorki). Kiedy usłyszał równomierny oddech zrozumiał, że chłopak zasnął. Podniósł się delikatnie, a Olivera, który nadal trzymał go za szyję, wziął w ramiona. Spokojnym krokiem ruszył w kierunku pokoju bruneta, starając się aby go przypadkiem nie obudzić. Gdy dotarł na miejsce, jedną ręką otworzył drzwi, wszedł do środka, po czym zamknął przejście. Podszedł do łóżka, a następnie położył go na nim, rozplątując się z jego rąk. Oliver zamrugał szybko oczami, przecierając dłonią powiekę.

- Gdzie ja jestem? - spytał cicho, podnosząc głowę do góry i rozglądając się wokół siebie.

- W swoim pokoju. - odparł William, przykrywając go białą kołdrą. 

- Co ty robisz? - zapytał, jakby nie wiedział co się dzieje. William posłał mu uspakajające spojrzenie.

- Przykrywam cię kołdrą. Jesteś na pewno zmęczony. Powinieneś iść spać, Oliverze. - chłopak lekko się zarumienił, kiedy usłyszał swoje imię, wypowiadające przez melodyjny i spokojny głos, który rozbrzmiewał w jego uszach, jak piękna ballada. William okrył go szczelnie materiałem, a potem zaczął iść w kierunku wyjścia. Oliver zagryzł dolną wargę, po czym powiedział coś, czego by nigdy nie wypowiedział kila dni temu.

- Will. - usłyszał za sobą głos chłopca, który przypominał mu słodkie miauczenie kota. Obrócił delikatnie głowę w jego kierunku. Brunet w tym czasie zdążył zakryć się kołdrą.

- Czy... ty... no wiesz...? - zaczął bardzo nieśmiało. - możesz pójść spać... ze mną...? - jego ciało zastygło, jak sopel lodu. Cisza, która panowała teraz w całym pomieszczeniu bardziej pobudzała jego serce w co raz szybsze bicie serca. Wolał, żeby wyskoczyło z jego płuc niż, by Will je usłyszał. Ta głucha cisza nie trwała zbyt długo, bo potem było słychać zbliżające się ku niemu kroki, oraz jak materac podnosi się pod wpływem jakiegoś ciężaru. Chłopak obrócił się na drugą stronę, po czym zobaczył plecy Willa. Jego serce znów zaczęło straszliwie bić, nie dając mu spokojnie oddychać przez nos. Gdy usłyszał po kilku minutach ciche oddychanie, trochę się uspokoił, ale nadal nie mógł powstrzymać piekących go policzek. Zamknął mocno powieki, a potem zasnął sunąc głęboko w stronę snu.

***

W pokoju można było usłyszeć ciche oddychanie Olivera. William obrócił się na drugi bok, a następnie popatrzył  się na jego twarz. Wyglądał tak samo, kiedy rozpętała się burza. Delikatnie odgonił jego kosmyki włosów do tyłu, a potem, nie czując jakiegoś popędu pragnienia przysunął się do niego i obiją go.  Nic nieświadomy Oliver dotknął jego klatki piersiowej, która zadrżała pod wpływem ciepłego doznania. Chłopak przybliżył się do niego bardziej, chowając się w jego zimnych ramionach. William mógł mieć teraz jedyną okazję, aby się do niego zbliżyć, czy nawet go dotknąć. Jutro wszystko będzie na pewno inaczej niż wczoraj. Pocałował go w rozgrzane czoło, po czym oparł lekko podbródek na jego głowie i uśmiechnął się. Zamknął oczy i zaczął czekać aż się obudzi. Dla niego czekałby i wieczność.

*** 

Oliver poczuł przyjemne, lekkie ciepełko, które go otaczało. Zamruczał coś cicho, przysuwając się bardziej do przodu. Zmarszczył delikatnie brwi, gdy dotknął ręką ściany, która była pięknie wyrzeźbiona. Otworzył jedno oko i ujrzał białą koszulę, która odkrywała umięśniony brzuch. Podniósł głowę do góry, czując na niej dodatkowy dotyk. Rozszerzył szeroko źrenice, gdy ujrzał przed sobą twarz Willa. Spalił okropnego buraka i zaczął powoli panikować. Ale uspokoił się, kiedy zauważył, że chłopak nadal śpi. Jego serce waliło w płucach, jak kombajn. Chciał się teraz zapaść pod ziemię, kiedy zrozumiał, że wzajemnie się obejmują. Jego noga znajdowała się w jego kroczu, a ręce Willa oplatały jego plecy, przy czym jedna ręka wśliznęła się pod jego koszulę. Oliver czuł na sobie jego delikatny dotyk, który powodował zażenowanie i większe rumieńce na policzkach, i uszach. Powoli zaczął się rozplątywać z wzajemnego przytulenia, nie budząc go przy tym. Ostatni raz spojrzał na jego śpiącą twarz, a potem pomknął do łazienki, zabierając uprzednio ubrania z szafy. 

William, kiedy usłyszał trzask drzwi otworzył oczy, a następnie przyjął pozycję siedzącą. Zabrał z siebie kołdrę i wyszedł z pokoju, gdy usłyszał lecącą wodę do wanny. Nie śpiesząc się zszedł na dół do biblioteki. Po pięciu minutach w rękach niósł dziesięć książek o różnych tematykach. Wszedł do pokoju, po czym poprosił Evana o kieliszek krwi. Kiedy spożył swój posiłek przesiedział kilka minut w wannie, a potem usiadł na kanapie. Oparł łokcie na kolanach i schował twarz w dłoniach.

"Teraz powinienem stopniowo unikać Olivera, ale tak, żeby nie poznał różnicy. Muszę dopilnować, aby nie dowiedział się kim jestem. Nie chcę, żeby patrzył na mnie tym wzrokiem pełen nienawiści, jaki czuje do wampirów. Za wszelką cenę dowiem się, jakie wampiry dopuściły się tego czynu. Postaram się, aby już nigdy nikogo nie zabiły. Już nawet domyślam się kto to może być..." myślał William, nie mogąc wytrzymać wściekłości, lęku, przerażenia, jak i poczucie bezsilności, które krążyły w jego głowie oraz sercu. Wiedział, że jak dowie się prawdy, znienawidzi go. Nie mógłby tego wytrzymać. Za bardzo przywiązał się do Olivera. Lubił spędzać z nim czas, rozmawiać i nie przejmować się niczym, jak nawet bratem czy uroczystością. Wziął długi wdech i wydech. Spróbował się jakoś uspokoić, ale nie mógł kiedy to się wydarzyło. Podziękował w duchu, że ktoś zapukał drzwi. Jednak momentalnie się przeraził. "A jeśli to jest Oliver?". Wstał szybko z siedzenia i podszedł do drzwi, po czym je lekko uchylił. Otworzył szerzej, gdy zobaczył Evana.

- Co? - spytał William, nawet nie zapraszając go do środka.

- Ktoś do Pana przyjechał. - William lekko się zdziwił, bo na pewno to nie był Lucas, ani nikt z jego rodziny.

- Kto?

- Nie chce powiedzieć, ale mówi, że przesłała ją Felicia Russell. - wampir rozszerzył trochę gałki oczne, a potem spojrzał poważnie na Evana.

- Już do niej idę. - wyszedł z pokoju, po czym ponownie spojrzał na Evana. - Przekaż Oliverowi, że ma nie wychodzić ze swojego pokoju. Jeśli czegoś sobie będzie życzył to masz mu to dać, ale pod żadnym pozorem ma się nie ruszać z pokoju.

- Rozumiem, Panie. - William ominął go szybko. Kiedy dotarł na sam koniec korytarza, skręcił w lewo i z góry zobaczył dwie postacie, które stały w holu ubrane w długie płaszcze. Z gracją zszedł ze schodów i podszedł do nieznajomych osób.

- Dzień dobry. Jestem William Turner i jestem właścicielem tej posiadłości. Co państwa tu sprowadza? - powiedział te wszystkie słowa, pokazując im uśmiechniętą twarz. Jednak sztuczną i bez żadnych niepotrzebnych uczuć. Osoba, która stała bardziej z przodu, zdjęła kaptur z głowy, ukazując dokładnie swoją twarz, a druga osoba ściągnęła jej płaszcz. Była to kobieta o bardzo przepięknej twarzy, jak i figurze, którą skrywała za dopasowaną czarno-białą sukienką. Sukienka miała duże wycięcie na biuście oraz na jej plecach przylegał do niej kaptur, który był zakończony turkusową tkaniną z czarnymi krzyżami. Ramiona sukni ciągnęły się aż do podłogi, a wycięcie w nich kończyło się przy zgięciu rąk. Jej prawe oko było koloru jasnoróżowego, a drugie- turkusowego. Włosy koloru bladego fioletu sięgały do jej bioder. Miała w nich przyczepioną małą ozdobę, która była zrobiona z czarnej grubej siateczki oraz kwiatów wiśni. Na mostku miała wytatuowanego czarno niebieskiego nietoperza, a całe jej ciało emanowało elegancją i szlachecką postawą.

- Jestem zaszczycona, że mogłam ciebie poznać. Nawet nie wiesz, jaka jestem teraz szczęśliwa, o mój Panie.

- Mogę się dowiedzieć dlaczego przesyła cię Russell? - spytał z powagą, kiedy próbował się domyślić, dlaczego jego daleka ciocia wysłała mu tą wampirzycę.

- Panie Williamie, czy nie dostałeś żadnego listu? - zapytała trochę zdziwiona. William pokręcił głową. Kobieta uśmiechnęła się miło.

- Pani Felicia Russell wysłała mnie tu po to, żebym została twoją ukochaną.

Nic nie dzieje się dwa razyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz