Rozdział 14.

519 62 5
                                    

Jeju... jak teraz weszłam na wattpada, aby napisać coś dla Was, mile się zaskoczyłam. Tysiąc wyświetleń i ponad sto gwiazdek! Jestem bardzo szczęśliwa ;). Dziękuję wszystkim czytającym, gwiazdukjącym oraz komentującym! Dobra, lecimy!

***

Brunet oddawał pocałunek Olivera, tak jakby nie znał samego siebie - co nie zaczynało, że się mu nie podobało. To sprawiało dla niego jak największą przyjemność. Delikatnie dotknął jego policzka, przesuwając kciukiem w górę i w dół. Oliver zamknął oczy, a potem - zapominając o wszystkich jego zmartwieniach - przysunął się bliżej niego. Nieśmiało dotknął jego ramienia, tym samym, czując pod palcami umięśnione ciało. Nie zraził się tym William, jednak na chwilę na niego spojrzał. Był lekko zarumieniony na policzkach, jak i również na uszach. Pocałunek powoli zaczynał się robić namiętny. Oliver po szybkim namyśle rozchylił wargi, dając znak, że może zacząć penetrować jego jamę ustną. Zielonooki od razu przyjął zaproszenie. Jego język badał każdy zakamarek, a miętowooki zadowolony z pieszczot, cicho jęknął mu w usta. Ich języki tańczyły w nieznanym im tańcu. Oliver przybliżył się bardziej do niego.

On jednak rozszerzył nagle powieki wystraszony, czując jak jego ciało zaczyna robić się gorętsze, a kły tylko błagają o wkłucie się w miękką skórę chłopca. Odepchnął go, ciężko oddychając, bo ten pocałunek sprawił, że zatracał się. Lekko oszołomiony Oliver spojrzał na niego zdziwiony. W ostatnim momencie, brunet, wstał z łóżka i z przyspieszonym krokiem wyszedł z pokoju. Przeszedł kilka metrów, po czym stanął. Jego pragnienie zwiększyło się do takiego stopnia, że nie mógł się ruszyć ani kroku dalej. Oparł się jedną ręką, łapiąc się za głowę. Do jego głowy zaczęły przychodzić najróżniejsze sceny, które zarazem go bardziej pobudzały i lękały. Widział krew, dużo krwi. Olivera, gdzie siedział na krześle, blady jak ściana. Na jego szyi były dwie dziurki, a z nich lała się krew na podłogę. Przeraził się. Uśmiechnął się szyderczo, ale zaraz zacisnął zęby jak najmocniej, aby zaprzestać u siebie - według niego - dziwny uśmiech. Odwrócił się w kierunku drzwi, z których przed chwilą wyszedł. Ponownie na jego buzi zawitał uśmieszek pełen zabaw i nowych doznań, które mogłyby przed chwilą się zdążyć. Jego kły zabłysły niebezpiecznie. Nagle  przed jego oczami błysnęła mu ta jedna myśl. Jedna myśl wystarczyła, żeby na chwilę stanął, a z jego twarzy zniknął uśmiech. Nie czekając zbyt wiele, wbił paznokcie w skórę. Użył całej siły, aby potem nie żałować. Nie chciał, żeby do jego głowy więcej wracały takie myśli. Z jego prawej ręki zaczynała się lać krew. Jego zmysły przestały szwankować, bo były zbyt zajęte bólem jakie odczuwało, a nagłe pragnienie, które krążyło wokół wampira - zniknęło. "C-co się ze mną dzieje?" - pomyślał wycieńczony. "Jestem przecież inny niż reszta wampirów. Nie powinienem tak reagować po jednym pocałunku... więc dlaczego nagle jego krwi?"

Zapach szkarłatnej cieczy nie umknęło jego sługom. Stali w prostym rzędzie za nim, czekając na rozkazy i ewentualnie na krótkie wyjaśnienia. Odwrócił się do nich spokojnie, a w ich oczach dostrzegł lęk. William wyjął paznokcie (raczej palce) z ręki, a potem zdegustowany spojrzał na dywan, który już zdążył przesiąknąć jego krwią.

- C-co się stało, panie? - zapytał Evan.

Posłał mu zwykłe spojrzenie, a potem... uśmiechnął się. Kamerdyner ponownie się zdziwił. Po raz pierwszy - od momentu kiedy jego brat Philip nie pojawił się w domu - uśmiechnął się. Jednak nie złowrogo czy szyderczo. Nie umiał obrać tego w słowa. Jego uśmiech zniknął tak samo jak się pojawił.

- Wydarzyło się coś, czego nie planowałem - odpowiedział William, patrząc na swoje palce, ubrudzone krwią. 

Zlizał jeden, a następnie popatrzył na blondyna.

Nic nie dzieje się dwa razyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz